
Gdybym jeszcze tylko mogła, gdybym mogła….,
gdyby ta wariatka – starość mnie nie zmogła,
to bym zaraz, dziś lub jutro, ale w maju
poleciała chociażby do Paragwaju…,
albo…wspięłabym się sama gdzieś na wierchy,
raczej niższe (nasze, polskie), więc bez Szerpy!)



Gdybym była odrobinę mniej skostniała,
to rękami i nogami bym machała,
i przebiegłabym truchcikiem długą trasę,
odpoczęłabym chwileczkę, gdzieś pod lasem,
trzy dni później wzięłabym udział w regatach,
nie, nie w Gdańsku, lecz w tych Dookoła Świata.


Gdybym nadal ciągle tkwiła w tejże bajce,
oglądałabym wschód słońca na Jamajce…,
odrzuciłabym do kąta swoją laskę
i pognałabym na biwak – na Alaskę.
Gdybym tylko, choć raz jeszcze wszystko mogła...
ot, za późno, durna starość już mnie zmogła


Już przestaję! Wezmę książkę, sparzę kawkę,
siądę sobie na werandzie (mam tam ławkę).
I nie mówcie mi, że mogłoby być gorzej,
lecz się zgódźcie, że pomarzyć każdy może.




































































































