
Wszyscy siedzieli na werandzie domku Kasi i spoglądali, a to na stół zastawiony rozmaitymi przysmakami, a to na białe, kłębiaste chmurki płynące po niebieskim niebie, a to na siebie nawzajem. Wiedzieli, że książka o życiu Kotka Psotka z wybranymi przez nich historiami zmierza do końca. Nie znaczyło to oczywiście, że nic już nie zostało do opowiedzenia. Wręcz przeciwnie, jeszcze przed chwilą przypominali sobie głośno różne zdarzenia, które ich zdaniem zasługiwały na zapisanie, ale Kasia stanowczo przerwała te próby:
– Spotkaliśmy się po to, żeby uczcić zakończenie tej książeczki, dobrze o tym wiecie, więc częstujmy się i cieszmy, że się udało – Jest lato i wszyscy będziemy mieć nowe przygody, prawda?
– Prawda. – odpowiedział Psotek – ale jak kończy się coś miłego, to robi się troszeczkę….
– Głupawo??? – zachichotała dziwnie Betka.
– Nijako?? – cicho zapytał Murek
– Mrukliwie? – zamruczał Mruczek
– Smutno, tak chciałem powiedzieć – oznajmił Psotek
– I masz rację – wszyscy usłyszeli poważny głos Patryka, który wysunął nos zza krzaka bzu i dodał : – A ja mam jeszcze jedną prośbę.
Patryk bardzo rzadko o coś prosił, a już wszystkich bardzo zdziwił swoim pojawieniem się na tym spotkaniu. Spojrzeli na niego pytająco.
– Marzę o tym, żeby w tej książeczce znalazła się jeszcze jedna opowieść.
W pewną lipcową noc w ubiegłym roku cicho przywędrowałem sobie tu do was, bo wiedziałem, że….hm…hm…zaczynają dojrzewać maliny – Patryk z niepokojem spojrzał na Kasię, ale nie widząc oburzenia na jej twarzy mówił dalej: – i wtedy podsłuchałem taką bajkę, którą Kasia opowiadała Psotkowi….
– Czy to się zaczynało od księżyca ? – przerwała mu Betka
– Tak – odpowiedział Patryk – a bo co?
– No…też sobie tego słuchałam i nie powiem…było nawet w porządku!
– To było to, o tym niemądrym królu? – zapytał Murek – kojarzę – przykucnąłem tu przy kilku marchewkach, ale tak się zasłuchałem, że ani jednej nie wyrwałem.
– O, tak, koniecznie – powiedział Psotek – to była świetna opowieść, chociaż nie wszystko od razu zrozumiałem. Musimy ją tu umieścić!
– Dobrze, ale zaraz po niej przygotujecie zakończenie, OK ? – Kasia z poważną miną spojrzała na wszystkich po kolei.
– O K. – powiedzieli chórem, a Kasia się zamyśliła i dodała: – Wiecie co, zbierzmy się wszyscy w noc lipcowej pełni, będzie wtedy bardziej odpowiedni nastrój, a to już za kilka dni. Jeśli wam to odpowiada, to przygotuję taką specjalną lipcowo – miodowo -serowo – orzechowo – marchewkową kolację, bo uważam, że przy chrupaniu czegoś dobrego jeszcze lepiej się słucha, co wy na to?
– Kasiu, Kasiu, Kasiu , Kasiu, wspaniale! – krzyknęli wszyscy i zabrzmiało to jak jeden głos, a Betka dodała: – Jak zwykle trafiła w sedno.
LIPCOWA NOC
(czekam na wieczór tuż przed pełnią – 5 – 6 Lipca i zapraszam Was też na czytanie. Koniecznie podczas lipcowej pełni.)

- Podobny do mnie, tylko ma bardziej morderczy wyraz oczu – mruknął Mruczek, oglądając kilka fotek w telefonie Kasi. I miał rację. Kasia umieściła tu nieznanego KOTA, który siedział któregoś ranka na trawniku przed „Szopą na Wszystko”, a przed nim leżał stosik piór. Ot, dowód, że koty, tak jak ludzie, bywają też różne.
