Postać cioci Ziuty pojawiała się u mnie na blogu już kilka razy i zapewne będzie się nadal pojawiała co jakiś czas.
– Cholera! Cholera! Cholera! Zaraz dostanę białego orła, albo powali mnie ciśnienie! – Ciocia Ziuta dreptała nerwowo po pokoju, ciągle jeszcze w za grubym jak na tę porę roku fioletowym, pikowanyym szlafroku i wymachiwała jedną ręką, bo w drugiej trzymała kurczowo ipada.
– Jakiego orła, chyba ci chodzi o białą gorączkę? – zdziwiła się lekko osłupiała Wiesia, sąsiadka z dołu, która, miała w zwyczaju wpadać przed południem do Ziuty na kubek zabielanej neski.
– Biały orzeł jest stanem znacznie gorszym od tej gorączki, kochana moja, wiem, co mówię, tak cię chwyta za gardło, o, tutaj i pazurami po głowie smyrga.
– To co cię tak wzięło, kończą Ślub Od Pierwszego wejrzenia, czy co?
– Wieśka! Ja takich programów nie oglądam! Do czego to podobne? Wejrzyj sobie na niego, czy tam na nią i ślub? I co, potem tylko reprodukcja, tak? U mnie akurat odwrotnie było.
– To znaczy?
– Pierwsza była reprodukcja, a potem ślub, jak już lepiej poznałam narzeczonego.
– No, to coś taka rozgorączkowana?
– Chodź i sama zobacz! Jak tu teraz żyć, kochana, jak tu żyć?
– Nie przesadzaj, Ziuta, zawsze dawałaś sobie radę w trudnych, że tak powiem, momentach życia twego, wiec byle co cię nie powali.
– Nic mnie nie pocieszaj, tylko sama popatrz, kochana:
– Ziutuś, ale może ona sobie czymś zasłużyła na taki los?
– Czym, Wieśka, czym? Nie dała mu kilku groszy na burgera? Wyłączyła mu grę komputerową? Zapytała o stopnie w szkole?
– No, bo ja wiem? Nie masz się czym martwić, Ziutuś, twój na pewno cię nie wyrzuci, po pierwsze by nie udźwignął, po drugie, nie odmawiasz mu ani burgerów, ani lodów, a po trzecie…
– Ma dopiero 5 lat, wiem, wiem, za mały i za słaby na taką działalność, ale diabli wiedzą, co z niego może jeszcze wyrosnąć!? Dobrze wiesz, co czyha w dzisiejszych czasach na nasze dzieci i wnuki, a kontroli żadnej. O! Spójrz na to, jak ci się widzi?
– I powiedz mi tu zaraz, po jakie licho nazywają MIĘSEM coś, co mięsem nie jest, po jakie licho tak to wyrabiają z trocin, czy tej soi, czy czegoś, że wygląda jak mięso? Tylko Bóg jeden wie, co jest z czego teraz zrobione, ale i On chyba też się już niedługo w tym pogubi, chociaż sam musiał przecież ostro kombinować kiedy ten świat tworzył.
– Ja ci, Ziutka powiem tak: – Może to tęsknota, taka nostalgia, takie westchnienie w kierunku mięsa? No wiesz, tak, jak jak my wzdychamy do tego smalcu twojej babci, z tymi grubymi, chrupiącymi skwarkami i doprawionym zawsze dla zdrowia cebulką i jabłuszkiem…a którego ku chwale naszego zdrowia już nie kultywujemy?
– Nie zapominaj o majeranku. Zawsze go dla zdrowia dodawała – uśmiechnęła się Ziuta, ale oczu od ekraniku nie odrywała i zaraz znów nią coś zatrzęsło.
– Wieśka zabierz to pudło, po co ja to oglądam, zobacz nawet jakbym się zdecydowała ratować te wszystkie jadalne zwierzątka i chciała się dla kondycji przerzucić na wegetariankę, to i tak mogłabym, gdybym miała pecha, struć się jak nie wiem co, zobacz:
– NO, ale wynajdujesz Ziuta same czarne wiadomości, ale pomyśleć, co może być w takim ryżu, albo w…no, co oni tam jedzą…w soczewicy, czy w tych brokułach?! Człowiek od wszystkiego może się przejechać na tamten świat.
– Wiesik, ja niczego nie wynajduję, ja otwieram normalnie tego ipada i mi się to wszystko samo pokazuje, niektórych nawet nie zdążę przeczytać do końca, palec mi się omsknie, i już mi wjeżdżają te reklamy. O, nowa rzecz – zgadniesz może ilu naszych obywateli uderzyło w kalendarz w zeszłym tygodniu ?
– Przez Covid i towarzyszące? To spada, widziałam, ludzie na ulicach już mogą zdemaskowani chodzić…
– Nie, Wiesiulka, przez wodę! Potopili się!
– Czterech? Pięciu? Wędkarze sobie popili i łódkę przewrócili?
– Nie, moja kochana! Dziewiętnastu! Dziewiętnastu amatorów kąpieli, co nie jest dziwne, bo gorąco, ale część, fakt, po spożyciu była. Nigdy niczego ludzie się nie nauczą, żeby nie wiem co!
– A może to dlatego, Ziutka, że my takim silnym i odważnym narodem jesteśmy? Woda nam nie straszna po wszystkim cośmy przeszli…
– Co ty wygadujesz ? Wydaje się im, kochaniutka, że wszystko, co złe trafia zawsze w sąsiadów, a im samym nic się takiego nigdy nie zdarzy, co to, to nie, prawda? Samochodem też wszędzie i zawsze dojadą, a wiesz sama, ilu z nich do Pana odchodzi chociażby w każdy weekend!
– No, niby tak, samej kiedyś mi się zdarzyło tak pomyśleć, że mi to się złe nie zdarzy tak łatwo…
– Więc, jak widzisz, trzeba być mądrzejszym od innych, wyobraźni użyć, wykombinować na podstawie doświadczenia, co się jednak może zdarzyć, więc zawczasu, kochana, muszę myśleć o ewentualnych, przyszłych posunięciach mojego wnuka, przewidzieć należy wszystkie tak zwane opcje, kochana. Takie jest życie.
– Słusznie, Ziuta, rozgarnięta z ciebie babcia, żeby tak wszystkie z ciebie przykład brały, wiek swój masz, a po tym ipadzie latasz, jak nie przymierzając jakaś informatorka…?….
– TYCZKA, Wiesiuś, INFORMATYCZKA! Wieku to mi nie wypominaj. O, ale jaka drożyzna, zerknij tylko i zamknę to cholerstwo, bo trzeba jakiś obiadek wstawić, chociaż…chłodniczek mam gotowy, ziemniaczki i tyle. To jeszcze możemy tu sobie, Wiesiu pooglądać. Siadaj , kochana, jeszcze jedną nescę wypijemy.