Lubię limeryki. Rytmiczne, zabawne i zwariowane. Jeśli też lubicie tak bawić się słowami, a piszecie tylko w głowie lub na kartkach – przyślijcie. Chętnie zamieszczę je na tej stronie jako wpisy GOŚCI.

Pewien radny z Łodzi – Bałuty 
całe życie chodził na skróty.
Gdy go ludzie pytali,
czy stopy nie rozwali,
szeptał, że ma NIEMIECKIE buty.

We wsi Grabki – babunia Iwona
pracowała w polu jak szalona.
Zawsze siała marchewki
dla dziadka, co był krewki
i wciąż wrzeszczał, że chce winogrona.

Pewien sędzia – nie wiadomo jaki,
na współbliźnich lubi zbierać haki.
Nie wyjdzie to mu na zdrowie,
jak tylko bliźni się dowie,
sędzia będzie musiał zwiewać w krzaki.


Zbych Kowalski – kelner spod Grudziądza
w ogóle nie znał wartości pieniądza.
Nie wstydził się tego wcale,
odwiedzał różne lokale,
zwłaszcza wtedy, gdy brała go żądza.

Żeglarz z Gdyni, pan Zenon Płatek
permanentnie chodził bez gatek.
Mówił, że tak mu wygodnie
i że przecież nosi spodnie.
Taki to był z niego gagatek.

Ciotka Irka z powiatu puckiego
nie wiedziała co służy do czego.
Gdy wuj chciał jej pokazać,
zaczynała się mazać,
że i tak wszystko jest do niczego.
