Z okazji… Dnia Ojca – 23 Czerwiec

Obchody Dnia Ojca zapoczątkowano dawno, dawno temu, bo w roku 1910 w Stanach Zjednoczonych. Miały  one uczcić pamięć pewnego TATY, który SAM, przez wiele lat wychowywał swoich 5-cioro dzieci. Musiały być jakieś perturbacje, albowiem dopiero w roku 1972 oficjalnie ustanowiono to święto. U nas – obchodzimy je od 1965 roku – 23 Czerwca.

IMG_7080

TATA I OBECNOŚĆ

Z tatusiami tak już jest, to nie żadna ściema,

że czasami tatuś jest, lecz częściej go nie ma.

Chcemy, żeby z nami był, dziwnie jest bez taty,

a on wraca późną nocą, bo ma dwa etaty.

W związku z powyższym – Życzymy TATUSIOM – żeby mogli ( a może i zechcieli?) pracować krócej. Czy da się coś w tej sprawie zrobić?

IMG_7082        IMG_7044

TATA I PODRÓŻE Z DZIEĆMI

Pewien TATA kiedyś spróbował, wziął dłuższy urlop i zabrał swoje dzieci nad morze. Pod namioty, bo to kiedyś było fajniejsze i tańsze niż wynajmowanie pokoi. No i…. No i co?

  Było  w s p a n i a l e, ale:

Biadoli mama, och, och, Boże,

pojechał z dziećmi SAM! Nad morze!

I w wyobraźni, co u każdej matki…

widzi wtopione w bałwany swe dziatki,

widzi omdlałe, przepalone słońcem,

pogryzione flądrą, albo zaskrońcem.

Widzi, jak kaszlą w mroku namiotu,

drżące w gorączce, mokre od potu…

Wrócili. Mnóstwo było radości radości,

bo przywiózł wszystkie dzieci – w całości.

W związku z powyższym – życzymy TATUSIOM, żeby częściej mogli powtarzać takie wypady z dzieciakami. Mamusie przecież mogą sobie wtedy odpoczywać.

Ale nie do Meksyku, czy na Bahamy,

bo tam nie możecie jechać bez MAMY!

IMG_7048

TATA I BAJKI

TATA – tak się jakoś składa,

mało bajek opowiada.

Może nie wie, jak to robić?

Czy sądzi, że nie wypada?

W pewnej rodzinie, dawno temu też tak było. Któregoś dnia mama ZMUSIŁA TATĘ, żeby w trakcie kolacji dla dzieci opowiedział im bajkę. Obojętnie jaką. I opowiedział. A mama skrycie notowała. Przytaczam ją tu – bez poprawek. Żywą.

                         BAJKA O ELEKTRYCZNYM RYCERZU

IMG_7102

Wśród łąk i pól, i zielonych traw mieszkał sobie SMOK. Miał on ogromny ogon, a na nim farbą namalowane były słowa: LOVE ME. I słowa te świeciły. Zwłaszcza w nocy. A jeszcze bardziej, kiedy rycerz oświetlał ogon smoka latarką. Pewnego razu Smok najadł się korzonków i miał apetyt na deser, Mogła to być malutka owieczka, taka miła, albo większa koza ( pierwsza córka: – Ojejej!). Poszedł więc szukać czegoś takiego, a ogon z chrzęstem obijał się o krzaki i napis: LOVE ME trochę się ścierał. Zobaczył zająca, ale ten skik, skik i uciekł. Smok doszedł do ogrodzenia, które było elektryczne, ale on o tym nie wiedział. Za nim pasły się elektryczne barany. Mała, elektryczna owieczka zbliżyła sie do ogrodzenia i Smok pomyślał: – No, zaraz  tu sobie przeskoczę i ją schrupię, więc machnął tylnym ogonem,  ( śmiech mamy), ale odbił się za słabo i wpadł na ogrodzenie: Huk był straszliwy, zafurczało, zrobiło się krótkie spięcie, posypały się iskry, a Smok szamoce się, iskrzy, prąd go złapał, a on krzyczy: – Oj, kto mnie uwolni!? A druty go trzymają i rzuca nim straszliwie – i tak samo będzie z wami, jak będziecie wsadzać palce tam, w kontakty. Dzwonki, które były przy ogrodzeniu, drr, drr na alarm i nadszedł elektryczny pasterz. Zamiast głowy miał skrzynkę ( druga córka: – O!) i takie słupki, wiecie, z soczewkami zamiast oczu i one ruszały się i rozglądały. Rąk też nie miał, tylko rury, a na końcu zamiast palców – obcęgi. Zamiast nóg – gąsienice, takie, wiecie, jak w traktorze (pierwsza córka: – No!). Sunął z chrzęstem. Patrzy, a w ogrodzeniu tkwi Smok i nim trzęsie. .Elektorycerz –  pasterz rozpłatał mu ogon nożem elektrycznym. Od tego czasu nikt już nie zjadał miłych owieczek, które dawały wełnę dla grzecznych dzieci na sweterki i mleko, z którego mamusie robią serki- oscypki ( mamusia: – Ho! Ho!). I nikt już nie świecił ogonem z napisem LOVE ME, i wszystko było dobrze. Skończcie wreszcie tę kolację!

W związku z powyższym – życzymy TATUSIOM, żeby przynajmniej  większość z nich mogła chociaż raz, opowiedzieć dzieciom SWOJĄ BAJKĘ. Nawet niedorzeczną.

Bardzo, bardzo przepraszam, ale to nie ja. Widzicie tę datę? Czyli wiem, kiedy, ale pojęcia nie mam, które z naszych ówczesnych czasopism zamieściło na Dzień Ojca taką ilustrację. Aż się prosiło, żeby to wyciąć, wkleić swojego tatę i złożyć życzenia. I tak zostało. Twarz musiałam, hm, zamazać, więc udajemy, że to maseczka higieniczna ( mógł mieć katar, albo coś innego!)

InkedIMG_7039_LI

WSZYSTKIM TATUSIOM –  ŻYCZĘ DUŻO RADOŚCI Z BYCIA TATĄ I MAŁO FRASUNKÓW Z TEGO POWODU.

CZERWCOWY KSIĘŻYC NA DZIEŃ TATY

IMG_7071

Z okazji…Dnia Wędkarza – 23 Czerwiec

Dzień Wędkarza – to święto społecznościowe, ustanowione w marcu 1950 roku z okazji powstania Polskiego Związku Wędkarskiego. Do roku 2007 wędkarze obchodzili  ten dzień 19 Marca, a w następnych latach już 23 Czerwca. Umieszczam odrobinę wcześniej i w „Rozmaitościach”,  bo jutro jest znacznie ważniejszy Dzień Ojców i należy mu się osobny wpis w ” Z okazji…”

Przymuszewo 2011 028

Spokój. I w tej chwili nie myślę już wcale

o tym, że przyszłam tutaj, aby złowić rybkę.

Spokój. Zmarszczyły się w falbankę drobne fale.

Mogą po nich szusować nartniki szybkie.

Plusk. Gdzieś bardzo blisko bóbr dał w wodę nura.

Zamęt, wir…i widzę płynące zaskrońce.

Nagły cień, ech, niegroźny, przeleciała chmura,

i na króciutką chwilę otuliła słońce.

gł-jesień 2013 005

IMG_4430       pławna 2013 112

O, szmaragd – zimorodek wzdłuż nurtu przemyka.

Zafurkotało ważki roziskrzone skrzydło.

Patrzę głębiej. Jest bąbel.To pałac topika.

Sam wnosi tam powietrze! Że też mu nie zbrzydło!

Stoję na brzegu rzeki, trzymam wędkę w rękach,

a w głowie mi radosna rozbrzmiewa piosenka.

Nie, nie zaśpiewam głośno, bo wreszcie słyszę.

CISZĘ. PIĘKNIE BRZMIĄCĄ CISZĘ.

IMG_0818

wilno,szkoła,maj2011 145       wilno,szkoła,maj2011 141

Słowo do was, niedzielni, nadbrzeżni biegacze:

Krzyczcie sobie dalej: Patrz, ktoś  moczy kija!!

Ja stoję, ale patrzę i  więcej zobaczę,

niż wy w tym szybkim biegu. Bo was, coś omija.

Przymuszewo 2015 132

Kiedyś napisałam rymowankę, też wędkarską poniekąd, a był to okolicznościowy wierszyk, z okazji n-tej rocznicy ślubu naszych znajomych. Jeśli macie jakiegoś wędkarza w rodzinie, to wystarczy zmienić i dopasować imiona. I już.

DLA KASI I WOJTKA

Czy Wojtek – wędkarz jeszcze pamięta,

jaka mu z kija zwisała przynęta

na tych łowach, od których przeszło dni tysiące?

Serce było niepewne, ręce trochę drżące,

gdy zarzucał w toń ŻYCIA. Czekał, aż chwyciło.

Poderwał zgrabnie, lekko, coś na hak się wbiło!

Przyciągnął podbierakiem i zdziwiony – stęka,

bo tu, kurczę, nie sandacz, nie płoć – lecz panienka!

A Kasia roześmiana (bo to była ona): –

Myślałeś, że to stynka? Figa!! To ja! ŻONA!

Księżyc już się wielokroć obrócił na niebie,

a oni ciągle razem i wciąż mają siebie.

Na końcu ma być morał, więc go nie przegapię:

Kiedy jedno zanęca – to drugie się złapie.

Lecz stadło małżeńskie wtedy jest dobrane,

Gdy potrafią się nęcić i łapać – na zmianę!

P1010738

Z okazji …Dnia Leniwych Spacerów

Pławna_08 098Chodzę sobie, łażę po mieście,

dziś chcę leniwie się powłóczyć.

Tłok, ścisk, o, jedzą mięsa w cieście

jedni przy drugich, więc muszę kluczyć.

Pchają się, biegną i liżą lody,

zasyczał tramwaj, auto…tuż, tuż…

Szukam fontanny, tej do ochłody,

jest! Wszystkie miejsca zajęte, cóż…

Pławna_08 100W betonowych donicach

osiwiały drzew szpalery,

duszno, lepko na ulicach,

zaraz przeklnę: – Do cholery!

Każdy z nas miał taki czas,

gdy go nęcił miejski kurz,

ale ja dziś mówię: PAS

i uciekam. Zaraz. Już!

IMG_7703

 

W dzień spacerów, a zwłaszcza leniwych

nie unikam ścieżek, nawet krzywych

i zakosami, jak mech mnie niesie,

snuję się po lesie.

Pławna_09_08_Kry 066Później wolno przemykam po łące,

wącham wszystko, co na niej pachnące

i to samo robią obok trzmiele,

ale jest ich dziwnie niewiele.

IMG_4434

A za łąką czeka na mnie rzeka,

gdy się zbliżam, ona nie ucieka,

nadal płynie leniwie, ospale

omijając martwy, stary pień.

To ja, hyc, uciekam w wierzby cień.

Stoję, stoję, wpatruję się w fale

i uwierzcie, nie poczułam wcale,

że ucztują na mnie w pełnym zachwycie

panie komarzyce.

nowy folder 121

Dzień ma jeszcze dużo czasu do zachodu słońca,

ale mój leniwy spacer dobiegł końca.

Kotek Psotek i upał

Pławna lipiec 2011 063

Za gorąco, za gorąco, komputer też mi się chyba rozgrzał za bardzo i opornie działa. Może ta nocna burza, podczas której błyskawice latały poziomo między chmurami i pionowo z góry na dół, a grzmoty współbrzmiały grupami – wyprowadziła nas z równowagi?  Powtórzę (z pewną zmianą): – Sorry, taki nam się zrobił klimat. I nie wiadomo, jak to się dalej potoczy. Dziś zatem, tylko kolejna przypowiastka z życia Kotka Psotka. I tylko dla tych dzieci, które to lubią.

Biskupin_10_08 032

                                                        S Y K  I  S M Y K

– Ale gorąco ! – stwierdził kotek Psotek

– Idziemy się wykąpać? – Mruczek zerknął na niego z przebiegłym, kocim spojrzeniem.

– Czy ten upał uderzył ci do głowy ? Koty i kąpiel !?!

– Przecież  ż a r t o w a ł e m – odburknął Mruczek

– Robisz to tak rzadko, że się nie zorientowałem – odpowiedział Psotek.

– W porządku, przecież się nie gniewam, ale mam ochotę rozciągnąć się na nagrzanym pomoście i poobserwować te małe, zwinne rybki.

– Uklejki, tak? – upewnił się Psotek

– U jakiej Klejki ? O czym ty mówisz ? Te smukłe, srebrne, co wyskakują nad powierzchnię wody, żeby złapać jakiegoś owada!

– Uklejki, u k l e j k i ! One tak się nazywają. Wiem, bo czasem towarzyszę Kasi podczas wędkowania. Rozumiesz ?

– Rozumiem, rozumiem, to idziemy ?

,wiosna 2012,ferie,adam 030

Psotek kiwnął łebkiem i oba koty zgodnym truchtem pobiegły w stronę jeziora, weszły na pomost i jednocześnie rozciągnęły się na jego rozgrzanych deskach. Po niebie sunęły powoli białe, puszyste obłoczki, chwilami któryś zasłaniał na moment słońce i wtedy zaczynał wiać przyjemny wietrzyk marszcząc powierzchnię wody.

Obserwacja krążących wokół uklejek nie trwała jednak długo. Obaj przyjaciele znużeni upałem zasnęli.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAObudził ich głośny szum, walenie skrzydeł o wodę i tuż koło pomostu pojawił się Syk, łabędź, który zamieszkał niedawno na ich jeziorze.

– Zawsze masz takie głośne lądowanie? – zapytał niezadowolony z nagłej pobudki Mruczek

– Jak łabędzie myją szyje ? – spytał Psotek i zabawnie poruszył wąsami.

– Spytaj swojej Kasi – zasyczał łabędź i niecierpliwie oznajmił – Dosyć żartów, musicie mi pomóc, jeden z moich dzieciaków utkwił łapą w sieci, tu niedaleko, w zatoce, a ja nie mogę go wyplątać.

– Który ? – zapytał Mruczek

– Oczywiście, Smyk, ten najmniej posłuszny i najbardziej wszystkiego ciekaw.

– Próbowałeś go jakoś wydziobać ? – dopytywał się Psotek – czy coś ?

– Bez skutku. Ktoś musi rozciągnąć oczko w sieci. Który z was płynie ?

Psotek i Mruczek popatrzyły z niepokojem na siebie i jednocześnie głośno zamruczały: – Jak to, p o p ł y n ą ć ? ? !

– Ty raczej nie – Syk spojrzał z rezygnacją na Mruczka – znam babcię Nelę – i nie dokończył, bo odezwał się lekko przestraszony Psotek:

– Rozumiem, że wypadło na mnie, ale jak wiesz, koty nie potrafią p ł y w a ć.

– Żaden problem, wskakuj na mój grzbiet, złap się łapami za szyję, dodam, że jest czysta, a ogon schowaj pod siebie i płyniemy, szkoda czasu.

Psotek nie miał wielkiego wyboru, czuł się trochę z m u s z o n y do tej pomocy, bał się i nie wiedział, czy sobie poradzi, ale był pewien, że nie może odmówić – w końcu chodzi o Smyka, małego, szarego jeszcze, łabędziego dzieciaka. Wstał, rozejrzał się i słuchając ostatnich wskazówek Syka:

– Nie kręć się, nie próbuj łapać ryb, nie spuszczaj ogona do wody, najlepiej przymknij oczy i nie wystawiaj pazurów – wskoczył mu na grzbiet.

 Popłynęli i po kilku chwilach, Psotek poczuł, że przestaje się bać. Syk płynął równo, dostojnie i na tyle wolno, że nie było ani wstrząsów, ani nagłych przechyłów grożących zsunięciem się do wody, co dla Psotka byłoby najgorsze. Otworzył oczy. Woda lekko się zaróżowiła od stojącego już trochę niżej słońca, pływające wokół nich uklejki zostawiały wirując kręgi, a za nimi też się ciągnął długi, wodny ślad.

  OLYMPUS DIGITAL CAMERA             Pławna lipiec 2011 064

Ta dziwna podróż zaczynała się robić całkiem przyjemna, ale przed nimi ukazało się wejście do zatoki i Syk przyśpieszył. Po chwili dobili do zwartej grupy trzcin, wzdłuż których była rozciągnięta rybacka sieć, a w jednym z jej oczek tkwiły obie nóżki szarpiącego się i wyraźnie zmęczonego Smyka.

– Spokojnie, maluchu, Psotek zaraz ci pomoże – odezwał się Syk i jeszcze bardziej zbliżył się do synka.

Psotek wcisnął mocniej tylne łapy w grzbiet łabędzia, chwycił przednimi oczko sieci, rozciągnął i wytrząsnął z niego Smyka. Na chwilę stracił równowagę, zachwiał się, ale zdążył złapać Syka za szyję i usadowić się bezpiecznie na środku grzbietu.

– Uff – sapnął – udało się, teraz odwieź mnie do domu.

– Chyba odpłyń mnie do domu – usłyszał cienki głosik Smyka – łabędzie nie wożą, nie wiesz, czy co ?

– Najpierw mu podziękuj, a potem wygłaszaj swoje mądre uwagi, a o oddalaniu się od rodziny jeszcze porozmawiamy – stanowczo oznajmił Syk i zaczął wypływać z zatoki.

– Dziękuję, kocie – Psotek usłyszał ciche podziękowanie, a zaraz po nim głośne syknięcie: I nie jestem żadnym m a l u c h e m, tato !!

– Ho, ho, ho – pomyślał sobie Psotek – mogą z nim mieć kłopoty, a głośno zapytał: – A gdzie reszta twojej rodziny?

– Dobrze ukryta – odpowiedział Syk i dobił do pomostu, na którym czekał Mruczek.

– Bardzo ci dziękuję, sam bym sobie nie poradził – powiedział poważnie Syk – zawsze możesz liczyć na spacerki po jeziorze na moim grzbiecie – dodał i odpłynął.

– I znów będziesz bohaterem, mój ty przyjacielu – ratowniku – odezwał się Mruczek.

– Nie chcę. I nie mam zamiaru tego nikomu opowiadać, ty też, dobrze ?

– Może masz rację, bo gdyby Kasia dowiedziała się, że pływałeś na łabędziu. . . .

– No, właśnie – przyznał Psotek – mogłoby być trudno

– No. A Betka na pewno zapytałaby złośliwie, dlaczego to JA nie popłynąłem.

– No. To ten dzień będzie tylko naszą tajemnicą, zgoda ? – mruknął Psotek

– Zgoda – odpowiedział Mruczek i obaj udali się w kierunku swoich domów.

Pławna lipiec 2011 076

Z okazji…DNIA DOBRYCH RAD – 13 Czerwiec

Pławna lipiec 2011 041_LI Czy zawsze, jak światem – świat

udzielano tylu RAD?

„Jak być kimś innym i zostać sobą?”

„Jak móc, choć wszyscy wokół nie mogą?”

IMG_7012

„Jak znaleźć męża ( i to bez wad?)”

„Co jeść i kiedy, by żyć sto lat?”

„Grzyby.Rozpoznaj dobre i złe”

„Poradnik Ziuty. Jak mówić NIE.”

IMG_7009

„Szczepić. Nie szczepić. Porady dnia!”

„Rady dla panów – trzy dodać dwa”

„Jak, gdzie oszczędzać, by coś zostało?”

„Rada dla ciebie – jak dbać o ciało?”

„Rada dla innych – jak dbać o psyche?”

„Kuchnia. Poradnik – jak zrobić kichę?”

IMG_7011

„Jak zlikwidować mrówki w ogrodzie”?

„Jak po czterdziestce wyglądać młodziej?”

„Którym lakierem odnowić salon?”

„Jak ćwiczyć, gdy masz już brzuch jak balon?”

„Rady dla singlów oraz singielek”

„Rozpoznaj. Kundel to, czy pudelek?”  IMG_7008Gdziekolwiek jesteś, spada jak grad,

jak deszcz, jak powódź – stos DOBRYCH RAD.

                                           *

Wuj Tom, ze swą rodzinną zgrają,

i ciotka Gienia z córeczką Mają,

i nawet ci, którzy cię nie znają,

wszyscy, z lubością z radą się pchają:

„Nie jedź w lecie na Hawaje,

w Pucku też słoneczko świeci

i, o ile mi się zdaje,

do Pucka się krócej leci.”

                              *

„Och, na twoim miejscu, miła,

radzę ci, bo problem znam –

ja bym mu nie wybaczyła,

skąd wiesz, że tam poszedł sam?”

IMG_7015_LI          IMG_7016

„Za MOICH CZASÓW, córciu kochana-

i tu, ci radzę, wysłuchaj matki,

dzieci nie jadły surowizn z rana.

Dawaj mu szynkę, a nie sałatki!

                            *

„Jestem twoją przyjaciółką,

więc wiesz, że od serca radzę:

Odstaw cukier, pij to ziółko,

już za dzień – spadniesz na wadze.”

                             *

Dołek? Nie chcesz żyć tu dalej?

Koleś, mam dwie dobre rady:

– Rzuć to wszystko, już nie szalej

i po prostu jedź w Bieszczady.”

InkedPławna lipiec 2011 020_LI

Choina! Za chwilkę zgubię gdzieś wątek,

i jak mi szeptem mówi mój rozsądek,

(a nie jest to czyjaś, czyli cudza rada) –

więcej już o radach pisać nie wypada.

                        *

OK. Zrobię, jak radzicie,

ale to jest MOJE ŻYCIE

i zanim posłucham wszystkich mądrych rad,

zacznę od bilansu  zysków oraz strat.

LIST DO CZESŁAWA NIEMENA – 12 Czerwiec

IMG_7030Dziś są imieniny Czesława, jedne z czterech w/g naszego kalendarza. Pojęcia nie mam, czy Czesław Niemen obchodził i kiedy, swoje imieniny. Ale to nie ma znaczenia, dla mnie to tylko pretekst. Wykrzyczany dramatycznie tekst piosenki ” Dziwny Jest Ten Świat” – z roku 1967 jest ciągle aktualny. Jest to jeden ze wspanialszych apeli do nas, ludzi.Warto go słuchać częściej. Kiedyś słuchałam go z uczniami gimnazjum, co było wstępem do rozmów o relacjach między ludźmi. Posłuchajmy   raz jeszcze.

Jak dziś byś zaśpiewał, panie Czesławie?

Bo… ciągle… Dziwny Jest Ten Świat.

Piszę do Ciebie właśnie w tej sprawie,

bo wiesz, co? Nadał brata – zabija brat.

Nie tylko słowem – tak jak nożem.

Ostrzem prawdziwym, często bez słów.

Świat miał być lepszy – jest jakoś… gorzej…

Gdybyś tak mógł to wyśpiewać znów!

Nadal byś wierzył, że świat istnieje

dzięki tym ludziom dobrej woli?

We mnie, ta wiara ciągle maleje.

A to boli.

IMG_3155

Płonie, wciąż płonie,  ta stodoła,

płoną też ludzie, ptaki, domy, drzewa.

I trzeszczy, trzeszczy wszystko dokoła,

i pytam, kto nam o tym zaśpiewa?

„Zegary nie zmieniły kierunku przemijania…,”

lecz nagle szybciej biegną do celu…,

Kto to wykrzyczy?  Bo dość już szeptania!

Gdybyś to Ty mógł zrobić, przyjacielu!

„Wierzchołek gór nie widzi nadal, na czym się opiera…,”,wiosna 2012,ferie,adam 121

sam byś zobaczył, gdybyś znowu z nami był,

czy ci, co przyjdą mają zaczynać od zera?

Bo po nas –  mówiłeś: – „Pojutrze – szary pył”?     

Do diabła, bardziej niż przed półwiekiem,

nadal bezkarnie rozplenia się zło

i człowiek nadal gardzi człowiekiem.

Uwierzysz w to ?

IMG_3156

I pozwól, że raz jeszcze powtórzę po Tobie:

Przyszedł już czas,

najwyższy czas,

nienawiść zniszczyć w sobie.

                             *

W tekście zawarte są zwroty z utworów Czesława Niemena

” Dziwny jest ten świat”

„Pojutrze szary pył”

„Płonie, płonie stodoła” i „Co po nas”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dzień Cyrku bez Zwierząt – 8 Czerwiec + kotek Psotek

IMG_6924.JPG

W dzisiejszym dniu – tylko opowiadanie dla dzieci z mojego zbiorku ” Z życia Kotka Psotka.”  Uwaga, wyjaśnienie: wymieniona tu Betka – to wiewiórka, Mruczek – to kot, Murek – to zając i wszyscy oni są najbliższymi przyjaciółmi Psotka. Będą tu jeszcze różne historie z ich życia. ( w lutym br. zamieściłam relację z wyprawy Psotka do miasta, a 1-go Czerwca też była opowieść z tej serii)

Patryk: “ Ja jestem tu po prostu szczęśliwy, a przyczynił się do tego, między innymi, pewien kotek zwany Psotkiem

PATRYK

Psotek siedział na swoje poduszce i ziewał, jak policzył, pięć razy na minutę. Nikt mu nie musiał tego mówić, bo sam czuł, że jest znudzony i nie ma pojęcia jak mógłby spędzić tę październikową niedzielę.

Kasia pracowała przy komputerze, Betka i Murek już wcześniej zapowiedzieli, że mają różne ważne sprawy do załatwienia, Mruczek miał jakieś kłopoty z brzuchem i Psotek założyłby się o, no… cztery plastry szynki, że brzuszysko go boli po tych wszystkich smakołykach jakie mu szykuje babcia Nela.

Znów ziewnął i to tak rozdzierająco, że zwrócił wreszcie na siebie uwagę Kasi:

– Chcesz kłębek włóczki do zabawy ? Jest nowy, jeszcze nieużywany.

– Czy ja jestem kocim dzieckiem ? – oburzył się Psotek – już chyba wyrosłem z kłębkowych zabaw, czy ty nie wiesz, że koty szybciej dorośleją niż ludzie ??! Może jeszcze mi zaproponujesz jakieś głupie koci, koci łapci ??!!

– Przyznaję, że jesteś o wiele bardziej dorosły niż ja, kiedy byłam w twoim kocim wieku, to znaczy w ludzkim, ale w tym, w którym ty jesteś teraz, oj, nie wyrażam się jasno, ale….

– Rozumiem, co chcesz powiedzieć – Psotek pokiwał głową – ale nadal nie wiem co mógłbym zrobić.

– Czy nie byłoby warto poznać bliżej tego niedźwiedzia, który podobno zamieszkał w starym rumowisku w głębi dużego lasu ? Może tobie udałoby się sprawdzić, czy to prawda. Ktoś go widział, ktoś go słyszał, ale nikt niczego nie umie o nim powiedzieć. Patryk ? Tak o nim mówicie ?

– I ty mnie wysyłasz do takiego b r u t a l n e g o, a może  p o r a l n e g o  bardzo dzikiego zwierzaka ? Czy chcesz mojej zguby?

– On nie jest p o l a r n y, bo nie mógłby tu mieszkać, może być b r u n a t n y i wcale nie brutalny, dotąd, z tego co wiem nie zrobił nikomu żadnej krzywdy, ale rozumiem, że się trochę obawiasz, więc porzućmy ten pomysł.

– Sam pomysł nie jest taki zły – niepewnie mruknął Psotek – a jeśli on jest na przykład, przyjacielski i dobry i też się nudzi? Może nie wszystko, co duże musi być złe, prawda?

– Pomyśl o dzikich pszczołach – powiedziała Kasie – takie malutkie, a. . . .

– Nie wspominaj mi nawet o tych złośliwych małych bestiach, ale miód, to dobra rzecz.

– Niedźwiedzie za nim przepadają, a ty mógłbyś mu zanieść słoik, zwłaszcza, że powinien się porządnie najeść przed zapadnięciem w zimowy sen.

Kotek Psotek okręcił się niespokojnie wokół swojego ogona, przemaszerował wzdłuż i wszerz po całym pokoju, wskoczył na poduszkę, zeskoczył, naprężył grzbiet, spojrzał na Kasię i oznajmił:

– Podjąłem decyzję – zapakuj mi ten miód i obiecaj, że jeśli nie wrócę dziś, przed zachodem słońca, zorganizujesz akcję ratowniczą.

– Oczywiście – odpowiedziała Kasia. Psotek zabrał słoik z miodem i wyszedł, a Kasia stała dłuższy czas przy oknie i przyglądała się, jak jej odważny kot brnie przez łąkę i piaszczystą ścieżkę prowadzącą w kierunku dużego lasu.

Słońce mocno przygrzewało, co w październiku nie było niczym nadzwyczajnym. Przecież była to pora złotej jesieni. Psotek zagłębił się w gęsty, sosnowy i dobrze znany mu las. Nie szedł szybko, wymijał kępy żarnowców, podskakiwał sobie chwilami na jeszcze zielonych kępach mchu i podziwiał snujące się między drzewami ostatnie, srebrzyste nitki pajęczyn. – Chyba się trochę boję – zamruczał do siebie – i nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę, a jeśli on mnie jednym ruchem swojej potężnej łapy smyrgnie gdzieś w kolczaste krzaki ? – To wstanę, odwrócę się i odejdę, uff.

Sam nie wiedział kiedy, ale uważał, że stanowczo za szybko, Psotek znalazł się przed dosyć szeroką szczeliną obrośniętą jeżyniskiem. Zatrzymał się, przycupnął za zrudziałą już kępą paproci, bo chciał się zastanowić, co dalej ma robić. Nie zdążył niczego wymyślić. Coś stuknęło, zaszeleściło i z otworu wygramolił się niedźwiedź. Był o g r o m n y, ale miał zmierzwione, potargane futro z jaśniejszymi kłębkami siwej sierści, jakieś smutne ślepia i wyglądał na zaniedbanego i trochę wychudzonego.

Ociężale i niezdarnie zaczął się zbliżać w kierunku Psotka. Spojrzał na niego z wysoka i zaryczał:

– Nie chcę tu nikogo widzieć !! Wynoś się stąd jak najszybciej !!! Bo inaczej…….

Przerażony Psotek zaczął panicznie przebierać łapkami, trafił na sterczące z ziemi korzenie jałowca, fiknął koziołka i wylądował u stóp niedźwiedzia brzuszkiem do góry, całkowicie bezbronny i bezradny. To koniec, zaraz coś się stanie, pomyślał i zamknął oczy.

– Po coś tu przylazł? Szpiegować? Gadaj! – warczał nad nim niedźwiedź.

Psotek odważył się otworzyć jedno oko: – Ja…..ja……chciałem tylko….z tobą………porozmawiać, bo….nikt z nas nie wie….kto….skąd……i przyniosłem ci miód ………i bardzo chciałbym …..wiedzieć dlaczego nas unikasz, to znaczy nawet zwierząt, bo…chyba tu jesteś samotny……dlaczego???

Zapadła cisza. Psotek słyszał tylko własne, mocno bijące serce. Po chwili ktoś szepnął : – Bo się boję. – a Psotkowi wydawało się, że to był głos niedźwiedzia.

– Co ? – odważył się wymruczeć.

– BOJĘ SIĘ – powtórzył wyraźniej niedźwiedź, a Psotek aż usiadł z wrażenia.

– TY się boisz ? Taki duży, silny niedźwiedź?? Ty przecież zawsze sobie poradzisz, to my, mniejsze zwierzęta często musimy się bać!

– Co z tego, że jestem duży? Może mali boją się swoich małych rzeczy, a duzi swoich większych rzeczy, każdy ma prawo się czegoś bać, ty niemądry, rozpieszczony, zadbany kocie!! Co ty wiesz o życiu ? – warknął niedźwiedź i przysiadł obok Psotka.

– Nie jestem żadnym rozpieszczonym kotem !! – syknął Psotek, a po chwili, już spokojniej spytał – Czy możesz mi powiedzieć c z e g o  się boisz ?

IMG_6920

– CYRKU – odpowiedział cicho niedźwiedź i zadrżał – jestem w y t r e s o w a n y m niedźwiedziem. Czy wiesz, co to znaczy ? Czy ty wiesz, co czuje niedźwiedź, kiedy uczą go dreptać w rytm głośnej muzyki, łapać obręcze i ryczeć na rozkaz ?

I ta duszna, oświetlona jaskrawym światłem arena, krzyczące tłumy ludzi, a potem….a potem wsadzają cię do ciasnej klatki, przewożą w następne miejsce i tak ciągle, ciągle, ciągle przez całe lata, och – westchnął niedźwiedź, a oszołomiony Psotek szepnął:

– Wszystko rozumiem, widziałem taki cyrk w telewizji i potem byłem smutny.

– Więc, jeśli chcesz wiedzieć, ja u c i e k ł e m z takiego cyrku – powiedział poważnie niedźwiedź – bo chciałbym teraz, po wielu latach cyrkowej niewoli nareszcie zaznać odrobinę wolności i spokoju. Może już mnie nie szukają, ale muszę być ostrożny, bo gdyby mnie znaleźli . . . . – głos niedźwiedzia zadrżał, a Psotek zobaczył dwie łzy spływające mu z brązowych ślepi.

IMG_6919_LI

– Nie martw się, nie martw, nikt cię tu nie odnajdzie, mieszkaj tu sobie, a my wszyscy będziemy ciebie pilnować i wszystko będzie dobrze – Psotek zapomniał o strachu i przytulił się do niedźwiedzia.

– Jacy wszyscy ? – zapytał zaniepokojony znów niedźwiedź, więc Psotek musiał mu opowiedzieć teraz wszystko o sobie, o Kasi, o wszystkich znanych mu dobrych ludziach i zwierzętach, a przede wszystkim o wspaniałym panu leśniczym, który słysząc już jakiś czas temu pogłoski o mieszkającym w tych stronach niedźwiedziu, machnął ręką i powiedział : – A niech sobie mieszka, przecież nikomu nie zrobił żadnej krzywdy, może mu się u nas podoba.!

Przez jakiś czas siedzieli sobie razem w milczeniu i patrzyli jak wydłużają się cienie drzew.

– Czy ty masz jakieś imię ? – zapytał Psotek – Miałem, ale wolałbym o nim zapomnieć – odpowiedział niedźwiedź.

– Bo my, nic jeszcze o tobie nie wiedząc nazywaliśmy ciebie Patrykiem, czy…..

– Patryk….Patryk…podoba mi się, to piękne imię, bardzo niedźwiedzie, więc od dziś jestem Patrykiem, nowe życie, nowe imię, ha…czy mi się wydaje, że wspominałeś coś o jakimś miodzie? Prawdziwego miodu nie jadłem od wielu lat.

Psotek błyskawicznie znalazł poniewierający się w kępie paproci słoik, podał go Patrykowi, który westchnął, z zadowoleniem przyjrzał się złocistej zawartości i zerknąwszy na Psotka powiedział: – Życzę ci dobrej zimy, z resztą twoich przyjaciół też się chętnie spotkam, ale już wiosną – no i jeżeli są tacy mili jak ty, kocie Psocie – dodał i całkiem sprawnie podreptał do swojej jaskini.

Wracając do domu, Psotek podskakiwał całą drogę, zachodzące, jesienne słońce jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak piękne jak teraz, a w uszach wciąż mu brzmiało ostatnie zdanie Patryka.

Pławna lipiec 2011 092

A ja kilka cyrkowych sztuczek znam! Ale pokazuję je tylko SWOIM i wtedy, kiedy mi się zachce.

Atak szynek na rynek

WIEK XX – lata osiemdziesiąte.

Kiedyś, o czym większość z was wie, w trudnych czasach PRL – rząd wprowadził kartki na mięso i jego przetwory oczywiście. Zabawa ta trwała od kwietnia 1981r do l989 r. Potem uwolniono ceny i mięso pojawiło się w sklepach. Ha! Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że to był początek rozbuchanego, acz trochę bałaganiarskiego – KAPITALIZMU ? I do czego doszło? Pytam, oczywiście o sprawy mięsne.

IMG_6996      IMG_6999

WIEK XXI – 38 lat później

W święcie mięsa – istny szał!

Czy to atak na nasz rynek!?

Kto wymyślił, kto nam dał

te potworne stosy szynek?

IMG_6987

Dziś bez tłoku w sklepie stoję,

osób mało, trzy, czy cztery,

patrzę i mam paranoję,

którą kupić do cholery?!:

Szynka Babuni,

Szynka Teściowej,IMG_6994

Szynka Dziadunia,

Szynka Szwagra,

Szynka Stryja,

Szynka Staropolska,

Szynka Polonia,

Szynka Bankietowa,

Szynka Zrazowa,

Szynka Czyżewska,                                         IMG_6986

Szynka z Nogi,

Szynka ze Starej Wędzarni,

Szynka Wędzarza,

Szynka Dymem Wędzona,

Szynka z Kotła,

Szynka Sokołowska

Szynka Wędzona Drewnem Bukowym,

Szynka Krucha,                                           IMG_6985

Szynka Natura,

Szynka Litewska,

Szynka Maryny,

Szynka Wieprzowa Łukowska,

Szynka Mocno Wędzona,IMG_6982

Szynka Doskonała w Smaku,

Szynka Wieprzowa Gosposi,

Szynka z Jakubowej Spiżarni

Szynka Cygańska

Szynka Z Beczki,

Szynka Konserwowa,

Szynka Włoska,                                                    MAM TU ponad  40 SZYNEK.

Szynka Bursztynowa,                                   SPISAŁAM JE TYLKO Z  2-ch  SKLEPÓW

IMG_6981

Szynka Gotowana,

Szynka z Komina,

Szynka Złocista,

Szynka Pieczona,

Szynka Jak za Gierka,

Szynka Biała Tarczyńska

Szynka Konserwowa.                     IMG_6979

Szynka Nie Ze Wsi.

 

 

I ogarnęło mnie zwątpienie

wobec tych szynek różnych wielu,

w końcu…kupiłam tę z napisem:

” Szynka taka… jak z Pe-Er-Elu.”  

                           IMG_6974

Czym się szynka od szynki różni?

Spróbujcie wszystkich, spróbujcie!

Prawdziwy rynek nie znosi próżni –

kupujcie wszystkie, kupujcie!

Kupujcie, kochani, kupujcie, kupujcie,

kupujcie, kupujcie

kupujcie…

Szynkę Służewiecką,

Szynkę Borecką,IMG_6977

Szynkę Surową,

Szynkę Zdrową…

SZYNKĘ.

A co by było, gdyby rynek

nie oferował czterdziestu szynek,

tylko na przykład szynek sześć

i żeby każdą dawało się zjeść,

i żeby każda, nawet trochę krzywa

była prawdziwa?

Dzień Dziecka i Dzień Bułki – 1 Czerwiec i coś z życia Psotka

Dziś – najpierw krótko o BUŁCE. Dla zainteresowanych DZIECI opis kolejnego zdarzenia z życia Kotka Psotka. Mam nadzieję, że lody, co najmniej pięć ciastek, wycieczkę do lasu, wspólną zabawę w poszukiwanie skarbów, w wymyślanie nowych słów, czy wspólne gotowanie wariackich potraw zapewnią  już im RODZICE.

IMG_6934

Z okazji… Dnia Bułki

Bułeczko, buło, bułko!

Dawno temu byłaś moją przyjaciółką,

a dzisiaj? Dlaczego zwiotczało twe ciało,

masz czegoś za dużo, a może za mało?

Siedząc rano przy stole, myślę o tym w kółko,

co się z tobą stało, ukochana bułko?

Tęsknię za tobą dawną, tęsknię wciąż.

Byłaś zawsze rumiana, zwarty miałaś miąższ,

a dziś jesteś blada, spuchnięta, gliniasta,

złe mąki, czy piekarz nie dopieka ciasta?

Bo nawet posmarowana dżemikiem z batata –

smakujesz, kochana, jak WATA.

Kiedyś, ozdobiona choćby pasztetową,

właśnie ty, byłaś bułko mych śniadań królową.

A dziś, jesteś bez smaku, nadęta i wiotka,

nie słona, nie kwaśna, nie gorzka, nie słodka.

Gdzie te czasy, bułeczko, kiedy byłaś chrupka?

Dziś bułka, to nie bułka, a zwykła podróbka

i cię nie zjem. Wybacz, że tak szczerze piszę,

ale pobiegnę chleb kupić: – z dynią?IMG_6937

z kminkiem?

ze śliwką?

z bananem?

z soją?

z cebulą?

a może – z ORKISZEM?

Z okazji DNIA DZIECKA – 1 CZERWIEC

IMG_6947

IMG_6969                                                     IMG_6973

 

 

Drogie Dzieci, mniejsze, większe i całkiem duże – życzę Wam nieustającej ciekawości życia i świata. Życzę Wam miłości od najbliższych i sympatii od innych. Życzę Wam mnóstwa fantastycznych i bezpiecznych przygód. Życzę Wam miliona powodów do śmiechu i radości. A dziś (ale tylko DZIŚ) – możecie nie myć zębów.

IMG_6972                                                       ,wiosna 2012,ferie,adam 111

IMG_6965IMG_6956

 

 

 

 

nowy folder 050

nowy folder 059

IMG_4508

 

 

 

Kotek Psotek: W odpowiednim miejscu, czasie i sytuacji np. podczas wiosennego podwieczorku każdy pies i kot mogą zostać dobrymi znajomymi. Sprawdziłem to.”

                                    N O W A   Z N A J O M O Ś Ć

Kasia smażyła w kuchni naleśniki i spoglądała przez szeroko otwarte okno. W takie ciepłe wiosenne dni, kiedy słońce nie grzeje jeszcze za mocno, a wiatr łagodnie kołysze gałęziami drzew, wszystkie znane jej osoby i zwierzęta bardzo lubiły spotykać się u niej w domu na naleśnikowych podwieczorkach.

Kotek Psotek kręcił się po ścieżce biegnącej przed domem i w chwili, kiedy wykonał kolejny, zgrabny, koci zwrot przez ogon i skierował się w stronę furtki zobaczył za nią COŚ OBCEGO, rudego i okrągłego. Zaczął się ostrożnie zbliżać w tym kierunku i wtedy usłyszał głos Kasi:

– To tylko jakiś piesek, Psotku, jeśli będzie miał ochotę, zaproś go na podwieczorek, może też jest głodny.

Psotek podszedł do furtki i zobaczył poplątaną kulę rdzawych loczków, z której w górę sterczały dwa śmieszne, ostro zakończone uszy, spod grzywki wpatrywały się w niego dwa wesołe, kasztanowe ślepia, a ciemny, wilgotny, na szczęście jeden nos węszył w skupieniu.

– Czy ty faktycznie jesteś psem? – zapytał uprzejmie Psotek

– No, tak, jestem.

– Bo ja jestem kotem

– Mnie to nie przeszkadza. Och! Jak tu smakowicie pachnie!

– Kto wyprowadził ciebie na spacer?

– Sam się wyprowadziłem.

– I co?

– I nie wiem, czy będę wiedział jak się wprowadzić z powrotem

– No, tutaj na pewno nie możesz się wprowadzić, a z tego co mi wiadomo, psy mają wspaniały węch i potrafią rozpoznać drogę do własnego domu, prawda ?

– Prawda, chociaż mój jest jeszcze słaby i czuję tylko mocne, wspaniałe zapachy takie jak

tu i mój nos nie ma zamiaru szukać teraz innych.

– To n a s z e naleśniki! – krzyknęła Betka zeskakując z parkanu.

– Nie nasze, tylko Kasi – burknął zając Murek wychodząc spod krzaka bzu.

– Ale dla n a s! – mruknął Psotek i zaraz zapytał: – Jesteś głodny ? Jak masz na imię?

– Jestem, zawsze jestem, a nazywam się …hm… Reksopon.

– O, la, la – pisnęła Betka – takie małe coś, a imię….

– Przestań ! – powiedział Psotek i poprowadził gościa prosto do stołu.

Kasia wyszła z domu trzymając w rękach wielki talerz z górą naleśników, rozejrzała się i zauważywszy gościa rzekła z namysłem:

– Hej, czy ty nie jesteś tym pieskiem naszego nowego lekarza.? Nigdy ciebie nie widziałam, a znam okoliczne psy, nazywasz się Bąbel, prawda? Opowiadały mi o tobie dzieci w szkole, zachwycając się twoim imieniem. Cieszę się, że wstąpiłeś do nas na podwieczorek.

Było cicho, ale teraz zrobiło się jeszcze ciszej i przez chwilę wydawało się, że już tak będzie zawsze, ale Betka potrząsnęła kitką, zerknęła na spuszczony psi nos i krzyknęła:

– No, ulżyło mi! Myślałam, że ma jakieś inne, wytworne imię, a Bąbel brzmi wspaniale i pasuje do naszych: Betka, Psotek, Murek, Bąbel, a, jeszcze Mruczek, nie mam racji?

Nos gościa podniósł się trochę do góry: – Tak, jestem Bąbel, ale czasem …wymyślam sobie no, takie różne…

– A myślisz, że my to nie? – Betka spojrzała najpierw na przyjaciół, którzy pokiwali łebkami, potem na Kasię i powiedziała zdecydowanym głosem:

– Ja poproszę z masłem orzechowym, jeśli, oczywiście takie są!

– A ja z tartą marchewką!  – poprosił Murek

– Czy udało ci się zrobić te z twarożkiem ? – uprzejmie spytał Psotek

– Oczywiście, Psotku – odpowiedziała Kasia, kładąc mu na talerz naleśnik i zwróciwszy się w kierunku Bąbelka, powiedziała :

– Mam nadzieję, że będą ci smakowały naleśniki z mielonym mięskiem ?

– Och ! – westchnął tylko Bąbel.

– Kasia potrafi zrobić sto dwadzieścia różnych naleśników – krzyknęła z entuzjazmem Betka.

– Teraz to ty coś zmyślasz – mruknął Psotek, a Bąbel roześmiał się głośno.

Kiedy skończyli jeść, wspólnie odprowadzili Bąbla do domu, zapewniając go, że zawsze będzie mile widziany w ich gronie. I tylko Betka mruknęła cichutko: – Zawsze? No…powiedzmy…

IMG_6962