Dyktando 2 – „RZ”. „Ż”

Najwyższy czas na kolejny trening z języka polskiego. Jak się powiodło poprzednie dyktando na „H” i „CH” ? Żartuję, żartuję, ale mógłby  to być niezły przerywnik na jakimś rodzinnym czy koleżeńskim spotkaniu. Dziś pomocny tekst z użyciem „Ż” i „RZ”

 IGŻYSKA RZEGLARSKIE NA JEZIOŻE          A TU  JERZYK                             

Proszę przygotować karteczki i długopisiki do DYKTANDA:                                           

Oberżysta z Łomży smażył oberżyny

dla grupy strażaków z miejscowej drużyny.

Żona rzekła: – Chyba można

dać im wieprzowinę z rożna –

już przynoszę przyrządzonych porcji dwieście,

bo pracując przy pożarach,

strażak szybko żarcie spala,

więc na żar dorzućmy jeszcze steki w cieście.

Mąż -Gospodarz piec rozżarzył,

rzucił: – Ożesz! – bo się sparzył,

lecz przyrządził kotleciki jak marzenie

dodał pieprzu i korzeni,

wszystko razem przyrumienił,

bo ogólnie bardzo lubił kucharzenie.

                                         ŻĘSISTA MRZAWKA?

Jeszcze w zielone gramy…

GRASZ W ZIELONE?

GRAM!

MASZ ZIELONE?

MAM!

To pierwsze słowa tych, co mają ochotę grać ze sobą w ZIELONE  i nie chodzi oczywiście o jakąś dziwną grę w D O L A R Y. Gra w Zielone, to stara, towarzyska gra o kilu wersjach, a każdy z uczestników odpowiadając na pytanie musiał pokazać coś zielonego, albo po prostu mieć coś zielonego. Najczęściej grano właśnie wiosną, w maju, gdy powracała w pełni nowa, przynosząca nadzieję ZIELEŃ

ZIELONO MI…ZNÓW ZIELONO

czy ktoś mnie uzna za szaloną?

Czy ktoś uśmiechnie się i powie:

– Miło mieć znów zielono w głowie!

 

Zieleń nadrzeczna, leśna i łąkowa,

zieleń wierzbowa, dębowa, lipowa,

nieużywana, czysta, całkiem nowa,

jeszcze niewinna zieleń  majowa.

Niech każda inna dziś się raczej schowa, 

w maju światem rządzi zieleń majowa

i reszta nie ma przy niej żadnych szans.

Widząc, jak skrzą się promieniście

błyszczące seledynem liście,

to patrząc na nie, wpadam w jakiś trans.

Tyle wiosen, tyle wiosen wspaniałych przeżyłam,

były takie podczas których, sama trochę lśniłam,

lecz dziś mnie cieszy, co wszystkim z radością wyznaję,

fakt, że mogę się pogapić na te nowe maje.

Babcina zacierkowa

  Zupa nad zupami!  Zaraz usłyszę, że jest taka wspaniała, ale tylko dlatego, że kojarzy mi się się z niewinnym, żarłocznym, ale pogodnym dzieciństwem. No i dobrze. Gotuję ją od czasu do czasu zwłaszcza w dni ponurawe, chłodne, czy deszczowe. Jest prosta.   Do tej zupki zacierkowej potrzebuję: mąkę, wodę (a raczej  jakiś bulionik), sól, pieprz kilka ziemniaków, pół cebulki, płaską łyżkę masła (boję się napisać, że równie dobre są i inne tłuszcze), trochę posiekanej zieleniny i oczywiście ZACIERKI czyli odrywane, kręcone, toczone między kciukiem a palcem wskazującym drobne kluseczki.  Do ich wykonania potrzebne jest ciasno zagniecione ciasto składające się wyłącznie z  maki i wody. Do ostatniej zupy ( gotowanej w deszczowy, majowy wtorek) utoczyłam 365 zacierek ( na +- 5 szklanek wody)  Ha! Liczyłam skrupulatnie!

Wstawiamy bulion do którego można dodać kilka warzywnych drzazg z marchewki i pietruszki, liść laurowy, dwa ziarna ziela angielskiego i coś, co doda smaku – nie napiszę na czym ja gotuję, bo większość z Was potępiłaby mnie na wieki, a protesty i oburzenie nie miały by końca! Wrzucamy pokrojone „zupkowo” ziemniaczki, a kiedy są już prawie miękkie, dodajemy ZACIERKI. Do rozpuszczonej łyżki tłuszczu wrzucamy drobno pokrojone pół cebulki i podsmażamy, a kiedy nabierze złocistego kolorytu dodajemy płaską łyżkę mąki i mamy klasyczną ZASMAŻKĘ ( bardzo niezdrowa!?), którą rozprowadzamy w zupce. Całość posypujemy obficie pociachaną natką i koperkiem, ewentualnie dosalamy i dopieprzamy tak, jak lubimy.

PS. Na skórkach wieprzowych! Pełno w nich cholesterolu, ale i kolagenu, o ile mi wiadomo. Proszę za bardzo  nie rozpowiadać!

Różne zjawiska – z daleka i z bliska

KAPUSTA – dosyć blisko i bardzo blisko – jak rozlewisko wielkiej rzeki, tylko w tej kapuścianej rzece nurt płynie w odwrotnym kierunku.

ŻONKILE – na planie dalszym i BLIZIUTKO:

KĘPA TRAW z pewnej odległości i „twarzą w twarz:”

TULIPANY – z sześciu kroków i „oko w oko”:

O, CZARNE PTAKI Z DALEKA i coś małego, czarnego, ptasiego z bliska::

KAMIENIE leżące raczej blisko , a widok ich „skóry” jeszcze bliżej

MOST Z DALEKA, MOST Z BLISKA: