Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,
Najwyższy czas, żeby się trochę odciąć. Przez ODCIĘCIE SIĘ rozumiem oczywiście zawieszenie wszelkiego kontaktu z mediami i przypatrywanie się głównie temu, co rośnie, fruwa, pluszcze i co płynie nade mną. Przerwa. Mam nadzieję, że zrozumiecie więc brak moich „polubień i komentarzy,”a także wpisów. Tych z was, których oglądam i czytam obejrzę i przeczytam po powrocie. Jeszcze zrobiłam ciasteczka serowe, jeszcze upiekłam jednego wielkiego „gołębia”, jeszcze obejrzałam przez okno prawdziwą gołębią rodzinę, jeszcze wyskoczyłam podlać kwiatki i warzywa i odkryłam ślady ogrodowego morderstwa, ale już mnie nie ma.
ON I ONA ON, ONA, ALE COŚ JESZCZE?ONO, ALE JAK ONO TAM SIEDZI?
Strzelałam przez szybę, a ona ostatnio nie była myta, więc jakość taka sobie.
TO BYŁ PTAK, DOKTORZE WATSONMASZ NA MYŚLI OFIARĘ CZY MORDERCĘ, SHERLOCKU?
Wszystkim tu zaglądającym życzę wspaniałego letniego wypoczynku. Takiego oczywiście, jaki każdy z was lubi.
Humor mam paskudny i paskudne będą teksty. Nie radzę czytać.
Chodząc w lesie, czy pod lasem
podśpiewuję sobie czasem,
bo wiem dobrze, że śpiewanie
to trening na oddychanie.
Lecz się przyznam, moi mili,
że tekst mi się często myli,
Kiepska to dla mnie wiadomość:
Skleroza lub Podświadomość.
*
„Był sobie Król…”
Tę przyśpiewkę często sobie wyśpiewuję w różnych tonacjach i stylach, ale ostatnio coś kręcę:
…Był sobie Król, był sobie Paź i była też Królewna,
żyli wśród róż, nie znali burz, rzecz to zupełnie pewna.
Lecz srogi los, okrutna rzecz w udziale im przypadła:
KRÓLA zjadł KOT (?) PAZIA zjadł pies, KRÓLEWNĘ myszka zjadła.
(TU, jak widać, całkiem nie pamiętam
kogo, jakie pożarły zwierzęta)
melodia: „Bo we mnie jest seks…”
Dziś jest we mnie gniew
co męczy i boli,
że jeden lub trzech
ten kraj roz…..oli, ( np. rozchromoli?!)
czy pozwolić im na to, czy czekać na zew,
by działać im wbrew!?
I jest we mnie złość
co dławi i dusi,
i mam tego dość,
i czasem mnie kusi,
żeby uciec daleko, daleko gdzieś, hen,
lecz wiek już nie ten….
I czuję też żal,
byliśmy naiwni,
to już nie nasz bal,
a ludzie też inni…
i choć był wspólnym krajem i zawsze był NAJ…
dziś chcą rzucić ten raj?
A dalej?
Zamiast trzymać się waszych blogów i przerywać sobie ich czytanie jakimś serialikiem, czy filmikiem – niepotrzebnie wskakuję w sieci na różne wiadomości i robię się coraz bardziej ponura i paskudna. I ogarnia mnie smutek i żal. I bezradność. Czy MUSI się dziać, to co się dzieje KAŻDEGO DNIA na naszych drogach i nad naszymi wodami?
Kolejne przyśpiewki, ale jeszcze bardziej paskudne:
Jadą wozy kolorowe… w dzikim tłumie,
wśród nich pędzi jak rakieta
Zdziś, co wszystko umie,
według Zdzisia przecież tylko głupi ginie?!?
Zdzisio? Nigdy!! Jego zawsze zło ominie!
Jadą wozy kolorowe taborami…
już na stałe został Zdzisio gdzieś za nami….hej…
Płynie Wisła, płynie po polskiej krainie,
wskoczył Zdziś na główkę i już nie wypłynie.
Tylko po trzech piwkach, bo pić mu się chciało
i chciał szybko schłodzić swe rozgrzane ciało.
Jeśli macie zamiar gdzieś pojechać podczas tego lata – WRÓĆCIE, PROSZĘ!
Nie, nie chcę kończyć takim ponurym akcentem, więc na koniec przyśpieweczka- reklameczka na melodię ” Moja mama z miasta Jokohama.” ( z operetki „Wiktoria i jej huzar.” .
Zobaczyłam przypadkiem ogłoszenie – reklamę dotyczącą kolonii i obozów dla dzieci i natychmiast przypomniała mi się rymowanka na ten temat sprzed iluś tam lat, którą, tak, tak, powtórzę, bo ciekawa jestem czy ktoś z was, wpadających tu do mnie przeżył jako dziecko taki obóz? Jeśli nie wy, to zapytajcie rodziców, czy kojarzą tę atmosferę i prześlijcie im moje szczególnie ciepłe pozdrowienia.
NA KOLONIACH ( forma „wyliczanki”)
Usie, dusie, trusie – klawo na turnusie :
Anka wpadła do silosu, baran kopnął Lusię,
Elkę boli nerka, ospę ma już Wierka,
Kryśka zżarła osiem dżdżownic – zabrała ją „ERKA „
Majka ma majaki, Olka żuje maki –
pan już wezwał milicjanta, zgarną ją do paki !
Grzesiek razem z Markiem podrywa kucharkę,
gumą ” Mambą ” się skleili Krzysiek z grubym Darkiem.
Michał i Dionizy zwiali do remizy,
strażakowi na zabawie zwędzili dewizy.
Feluś nóg nie myje, Hubert w kącie wyje,
a Jacusia – Andrzej wepchnął w pokrzywy, po szyję !
Une, due, trolu, spoko pani Jolu,
jest w apteczce na kolonii zapas NERVOSOLU.
Wychowawcę Radka lęk o dzieci zatkał ?
Wpuść pan wszystkie do świetlicy , puść im film o kwiatkach !
Pobiegłam też do moich użytecznych maluchów roślinnych, żeby sprawdzić ich samopoczucie. Chyba, jak to mówią: – DO PRZEDNÓWKA będzie co skubnąć. Ominęłam dynię, cukinię, fasolkę szparagową i krzaczek papryki. Koperek zżółkł – wysieję drugi raz.
Ledwo, ledwo udało mi się zrobić ten wpis. Po burzy ( noc z 1/2-go ) zanikł mi internet i chodzą słuchy że przywrócenie go jest trudniejsze niż mogłoby się w dzisiejszych czasach wydawać. Pracowałam na „pożyczonym.” Niemrawo to szło i wolniutko.
Nasza suczka Tara mogła dziś wybrać kilka fotek ze swojego psiego, pamiątkowego albumu. Niektóre musiałam odrzucić, bo już parę razy umieszczałyśmy je na tych stronach przy okazji „psich” tematów. Miała też prawo do komentarzy.
To moi tak zwani rodzice. Tata Charlie i mama Rina, Tata, to ten w smukły, w białym krawacie jest już, niestety, w Psim Niebie.
Pojawiłam się na tym świecie w dużym domu na Dolnym Śląsku, w towarzystwie braci i sióstr. Rozjechali się po całym kraju. Kontaktów nie utrzymujemy. Po prawej ja – już po dojechaniu do obecnego miejsca zamieszkania. Jak widać ciągle mam niepewną minę.
Tu, jak widać jestem po jednej z moich psich traum. Zabieg. Coś tam mi zrobili, ale udało się i stanęłam na wszystkie łapy. Pamiętam, że w tamtych dniach pańcia karmiła mnie rosołem z łyżeczki!!
Tu, już dorosła, jestem właśnie w odwiedzinach u mamy Riny. To ta, co się wyleguje za mną na psim fotelu.
Przez wiele lat spędzałam wakacje z moimi ludźmi nad jeziorami. Za niektórymi, młodszymi musiałam chodzić, bo, jak, wiadomo dzieciaki mogą być narażone na różne niebezpieczeństwa. Lubiłam to. Lubiłam też spać w przyczepie, czekać na tych, co wypłynęli żeglować lub łowić rybki (och, te chrupiące skrzela i ogony smażonych okonków). Lubiłam też i lubię ciepłe, ludzkie ręce.
To ja w dniu dzisiejszym, czyli 1-go lipca 2022roku. Trudno mnie było namówić do pozowania, bo po pierwsze jestem starsza i mnie to nie bawi, a po drugie dzień jest tak upalny, że po prostu siedzę w cieniu, pod stołem i nie chce mi się nigdzie wyłazić. Pokazałam za to pańci fajnego frudła, który przysiadł na murku przy oknie i na szczęście poleciała tam z aparatem. Obie nie wiemy, co to za muszysko. A wy?
WSZYSTKIM MOIM PSIM POBRATYMCOM RÓŻNYCH RAS ŻYCZĘ ZNALEZIENIA MIŁEGO DOMU U LUDZI O DOBRYCH RĘKACH
TARA – wielorasowa (tricolor)
PS. Na fotce przewodniej – moje pazury przed wizytą u pedikiurzystki. ( Nie miała czego fotografować! Czasem ludzie są dziwni!)