Kategoria: Rozmaitości
KIEDYŚ okrzyk: Ale ocip! Ale opyt (rusycyzm) – opisywał to, co dziwne, niesamowite, irytujące itp. DZIŚ – wystarczy masakra!
Wasza, odrobinę zafrasowana NPC
Ech!
W ciągu kilku ostatnich dni było, jak często określa złą pogodę moja szwagierka,” SZARO, BURO I PONURO.” Opis ten wyjątkowo pasuje również do stanu mej duszy, psyche, czy też jestestwa, (jak go zwał, tak go zwał). Jestem pewna, że Was też nie omija to zróżnicowanie nastroju. Jak w życiu, tak i w pogodzie:


Z Wami też się nie spotykałam, bo w tym okresie sponurzałam, zszarzałam i….co zrobić z tym BURO… bo przecież nie mogę użyć wyrażenia, że ZBURACZAŁAM, chociaż…też by pewnie pasowało. Dość powiedzieć, że wpadłam w to oglądając i słuchając wieści z kraju i ze świata. Nie będę opisywać, bo sami doskonale wiecie, jak to wygląda i co się dzieje, a jeśli ktoś nie jest zorientowany to, proszę, niech się trzyma z daleka od wszelkich środków masowego przekazu, o ile to możliwe, ale przecież wiem że NIE. I tak zniechęcona tym światem – zaniechałam pisania. Poprawiło mi się odrobinę po telefonie od Grażyny, z którą łączy mnie „współbabciowość” – mamy po prostu te same wnuki, ale nie tylko, bo przez kilka sekund ostro chichrałyśmy opisując sobie wzajemnie bóle, troski i poczynania. Krótki i histeryczny, babski incydent. Wykorzystując tę chwilę, chcę się Wam zatem przypomnieć krótkim, może nie histerycznym, ale babskim tekstem.
Dziś, zgodnie z bloga profilem
poświęcę króciutką chwilę
na moje wariackie rymki.
Znajdę przaśne przymiotniki,
i wykwintne rzeczowniki,
a nawet przyimki.
Ktoś mądry mi zaraz powie,
oj, źle się zabawiasz słowem,
no, cóż, moi mili, trudno,
ale żeby nie głupotki,
durne rymki, bzdurne plotki,
to byłoby nudno.

Ojej, ojej, ojej, olej,
grzałam na patelni olej
i wrzucałam, och, holender ,
szczypior, miętę i kolendrę!
Jasny jest dla wielu żon,
fakt, że świeży kardamon
i wszelkie przyprawy zielne
wysypane na patelnie
skwierczą bardzo, bardzo cicho,
nie pilnujesz, niech to licho,
spalą się! I to się stało,
wszystko w kuchni mi śmierdziało,
i choć mieli zjeść go goście,
obiad leży na kompoście.
Moi goście mieli za to
chleb – z masłem, z dżemem, z herbatą.
I DOBRZE!

PS. Dżem agrestowy też od Grażyny! Dziękuję.
Gdyby, gdyby…

Co by było, Proszę Państwa, co by było, gdyby…
gdyby raptem w naszych domach rosły sobie grzyby?
Nie gdzieś w lasach, na polankach, tylko w domciu, blisko,
można byłoby z kanapy patrzeć na zjawisko,
można byłoby bez trudu pobrać na omlecik
borowika, kurkę, smardza, a nie żadne śmieci,
w których, co się często zdarza, kryje się paskudny
muchomorek cytrynowy (do strawienia trudny)
Wśród różnorakich zabawek przyniesionych nam przez Mikołaja w ostatnie święta (byliśmy grzeczni) znalazła się dziwna, wielka i ciężka „grzduła” wyglądająca jak omotany ściśle folią słomiany snopek.
Z załączonej instrukcji wynikało, że może stać wszędzie, byleby w jasności i nie w upale. Niech sobie stoi, a my mamy obserwować. I stało. Pod oknem. No i zobaczcie, co z tego wyszło:








I były omlety, smażone a’ la chińszczyzna ( z makaronem) oraz normalne kotleciska. Kilka kiści musieliśmy podarować rodzinie. Tak, to BOCZNIAKI. Czekamy na kolejny RZUT.
NI Z GRUSZKI, NI Z PIETRUSZKI ( a ostatnio przeczytane):
PS : Wymagania na maturze 2023 będą obniżone – zapowiada minister CZARNEK. (czarno to widzę)
PS 2: Uwaga kierowcy! Na drodze krajowej 15 w Wielkopolsce. może się pojawić stado BYKÓW, które uciekły z hodowli.
PS 3: Wydawnictwo Naukowe PWN ogłosiło, że młodzieżowym SŁOWEM ROKU 2022 był okrzyk ESSA! (nie mylić z hossą, czy bessą).
PS 4: Zbliża się KRAKEN! Uważajcie na siebie, do licha!
„Dookoła Świata” dawno, dawno temu
Kilka dni temu wspominałam Polską Kronikę Filmową, która dawno temu poprzedzała w kinach właściwą projekcję. Już po wpisie oglądałam jej kolejne wersje z różnych lat i trafiłam na tę oznaczoną – lata 50-60 (3/5) . Patrząc na reporterski zapis ludzkich kolejek ustawiających się wówczas po różne artykuły przypomniałam sobie, że w zakamarkach szaf przeznaczonych na rodzinne pamiątki musi się kryć kilka tak poszukiwanych wówczas numerów czasopisma „Dookoła Świata.” I znalazłam! Pierwszy numer ukazał się 1 stycznia 1954roku.
Zerknijcie, proszę, raz jeszcze na właśnie tę kronikę – tak wyglądały LUDZKIE KOLEJKI PO COŚ…..między innymi po „DOOKOŁA ŚWIATA”
Warto może zerknąć dlaczego po tę gazetę ustawiały się równie długaśne kolejki jak po kozaczki, papier toaletowy, czy słoiki. Było to niewątpliwie lekko, ale jednak uchylone OKNO NA ŚWIAT, bo chociaż teksty musiały być „ozdobione” poprawnie politycznymi komentarzami, to były, jak na tamte czasy bogate tematycznie. Dziś z trudem to oglądam, ale, o dziwo, nie tyle ze względu na teksty, ile na stronę techniczną tego tygodnika – ponury, często rozmazany nieco druk ze źle dobraną czcionką, marna jakość papieru i mizerna edycja fotograficzna, której oczywiście nie ma co porównywać z dzisiejszymi możliwościami w tym zakresie. A co w środku?






To tylko kilka przykładów stron tytułowych ” Dookoła Świata” Na odwrocie pojawiały się często opowiadania, nowele i fragmenty nie zawsze dostępnych na rynku książek – zachęcały do sięgnięcia po lektury. W tamtych czasach czytano. Tygodnik miał być przeznaczony teoretycznie dla młodzieży, ale tylko teoretycznie. Ganiała za nim cała rzesza dorosłych obywateli Polski Ludowej.






A co czaiło się w środku? Reportaże i ciekawostki z różnych krajów świata i to nie tylko tych zaprzyjaźnionych, informacje podróżnicze, modowe trendy, plotki i nowinki zza żelaznej kurtyny i doniesienia naukowe. Można było znaleźć quizy tematyczne, krzyżówki, zagadki, żarty rysunkowe i konkursy literackie.
Zajrzyjmy do środka numeru (właśnie go znalazłam) „DOOKOŁA ŚWIATA” z DNIA 20 STYCZNIA 1963 roku – czyli tego, który się ukazał równo 60 LAT TEMU!






I kilka innych różnych różności :











Chyba jeszcze przejrzę sobie kolejne numery.
Ktoś to jeszcze pamięta?
1944 – 1994
Dawno, dawno temu, w zeszłym stuleciu ludzie też chodzili do kina. Pozwalano nam oglądać różne filmy, chociaż oczywiście nie wszystkie, na które moglibyśmy mieć ochotę. Dobierano je starannie i uważnie, co by, broń Panie Boże ( że użyję tego zwrotu teraz, bo wtedy nie był mile widziany) nie zdemoralizowały naszego wspaniałego, prawdziwie komunistycznego społeczeństwa, któremu po obejrzeniu czegoś niestosownego różne brzydkie myśli mogłyby przyjść do głowy, a i jeszcze, nie daj Panie Boże w niecny czyn się przerodzić, co zresztą miało miejsce, ale już w drugiej połowie wieku i wszyscy wiedzą do czego to doprowadziło. Wiadomo, że to trudny temat i zostawiam go w spokoju.
Dziś chciałam tylko jednych poinformować, a innym może przypomnieć, że w tamtych czasach przed projekcją właściwego filmu nie było żadnych reklam, bo niby CO można było wtedy reklamować? Sodę oczyszczaną? Ocet? Łowickie zapaski? Haftowane serwety z Cepelii? Meble ze spółdzielni „ŁAD”? Każdy prawie towar i produkt miał właściwie natychmiastowego nabywcę. Po rzeczy dziwne, rzadkie, nieznane, zakazane i świadczące zresztą o zepsuciu państw zza Żelaznej Kurtyny – wtajemniczeni udawali się na specjalne targowiska.
A co było?
PRZED właściwym filmem wyświetlano nam POLSKĄ KRONIKĘ FILMOWĄ produkowaną przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych w Warszawie i to było COŚ! Miała nas informować o bieżących wydarzeniach krajowych, głównie o sukcesach i naszym wspaniałym rozwoju. ale nie brakowało w niej również pouczeń, twórczej krytyki i wątków rozrywkowych. Kompozytorem przewodniego utworu muzycznego był Władysław Szpilman. Ciepłych głosów użyczali PKF kolejni lektorzy o aktorsko wyrobionych, przekonywujących głosach : Władysław Hańcza, Andrzej Łapicki, Jeremi Przybora, Tadeusz Sznuk oraz wielu innych). Ostatnio obejrzałam kilka KRONIK i muszę przyznać, że są one trafnym zapisem atmosfery w jakiej żyli Polacy w tamtych czasach. Z sal kinowych zniknęła chyba w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Przykład poniżej.
O, LUDZIE! TO BYŁY CZASY! PRZYZNAM SIĘ JEDNAK, ŻE WIDZĘ DZIWNĄ, KONSEKWENTNĄ CIĄGŁOŚĆ NIEKTÓRYCH NASZYCH POCZYNAŃ.
ostrzeżenie

Pierwszy dzień Nowego Roku, czas więc na spacerek,
tylko proszę, moi drodzy – załóżcie sweterek,
nie zdejmujcie zbyt pochopnie czapek oraz szali
i wracajcie z tej przechadzki zdrowi, silni, cali!
Nierozważnie się rozbierasz? Bądź przygotowany,
bo narażasz swój organizm na gwałtowne zmiany,
zanim w tych zawirowaniach ciało się połapie,
kichnie ktoś w waszym kierunku i grypa was złapie
Chociaż miły, ciepły wietrzyk po twarzach nas muska,
TO JEST PODSTĘP KLIMATYCZNY! Czyja wina? Tuska!


O Śniegu

ŚNIEG, proszę państwa jest ogólnie znanym, zimowym opadem atmosferycznym. Towarzyszy nam od zarania dziejów i przybiera postać pięknie uformowanych lotem z góry gwiazdek marznącej wody. Raz jest go dużo, raz mało, a bywa też tak, że w ogóle się nie pokazuje. I to jest to, co my, środkowi Europejczycy wiemy o śniegu, w odróżnieniu od np Lapończyków, którzy rozpoznają kilkadziesiąt rodzajów śniegu i mają nazwy na każdy z nich.



ŚNIEG służy do opatulania miast i wsi. Za sprawą śniegu miasta wyglądają słodko i przytulnie, a wszelkie miejskie, okropne odgłosy zostają przytłumione i wyciszone. Śnieg potęguje też znacznie ciszę wiejską, a okutana śniegową kołdrą kiełkująca ozimina przestaje drżeć i bać się mroźnych nocy. Lasy w śniegu, proszę państwa, mają niepowtarzalny, bajkowy urok, zwłaszcza, że śnieg błyskawicznie pokrywa wszelkie pozostawione w nim odpadki ludzkiej egzystencji.
Klimat, znany ze swych wad,
z niespodzianek, wahań, zdrad,
krzyknął: – SPADAJ! – No i SPADŁ.
Usłyszałam sójki skrzek:
Patrzcie ptaszki, sfrunął ŚNIEG!
Jak się najeść? Szansa marna,
bo jak w zaspach znaleźć ziarna?
Czy na zimę uciec stąd?
Ja zostałam, a to błąd!
Jeśli człowiek nie pomoże,
będzie chyba coraz gorzej!
ŚNIEG, proszę państwa,wykorzystywany jest w wielu, bardziej lub mniej artystycznych ludzkich wytworach. Zresztą, często w sposób haniebny – ktoś tam, kiedyś, w pewnej smutnej pioseneczce użył puchowego śniegowego trenu do uśmiercenia biednej panienki niecnie wykorzystanej, zdradzonej i wyrzuconej przez bogatego panicza. Zdarzają się jednak łagodne, śnieżne, nastrojowe i sympatyczne piosenki. Natomiast literackie opisy zimowej przyrody, śniegu, zasp, zawiei i zamieci są często, jak wiadomo opisem nastroju bohaterów lub ich życiowych perypetii. Zjawisko to jest permanentnie wykorzystywane przez nauczycieli, którzy wymyślają szaleńcze tematy wypracowań szkolnych.
ZE ŚNIEGU można lepić BAŁWANY rzeźbiąc je, ubierając i kształtując według własnego gustu. W odróżnieniu od innych, ludzkich, zwykłych bałwanów są one o wiele mniej szkodliwe, nikogo nie krzywdzą, a jeśli nam się już znudzą lub przeszkadzają, wystarczy je podgrzać, a stopią się i błyskawicznie znikną.



NA ŚNIEG można się walnąć i machając w odpowiedni sposób górnymi i dolnymi kończynami stworzyć płaskorzeźbę np. orła, sokoła, bażanta, a nawet i kaczora. Co i kto tam lubi.

PO ŚNIEGU zjeżdża się z różnych większych i mniejszych górek. Na nartach, sankach, deskach, na kawałkach blachy czy sklejki i na plastikowych „zjeżdżakach” ( jak mówiła pewna droga mi osoba) ukształtowanych na jabłuszka, gruszki i inne owoce. I nie tylko.

W ŚNIEGU lub PRZEZ ŚNIEG można BRNĄĆ. Ja nie dobrnęłam dziś do mojego, mazowieckiego lasu. Dobrze, że nie podjęłam takiej próby, bo ZABRNĘŁABYM w duże kłopoty. Tak to jest z tym śniegiem. Bywa niebezpieczny dla kierowców, dla osób starszych, łatwo marznących, wiotkich i również dla tych, co właśnie o tej porze roku chcąc „zaliczyć” jakąś przygodę – bez opamiętania, bez przygotowania oraz, niestety, bez rozumu pchają się w ośnieżone góry.


WITAJ, ŚNIEGU!!






Nadchodzi Mikołaj, Dziadek Mróz, czy co tam…
Ale to już było! No i co z tego?. Nie wszyscy dotarli i oglądali, a ciągle aktualne chyba.
Jeśli daję tu czasami fotografie rozmaitych WYTWORÓW, to nie po to, żebyście je podziwiali. Jeszcze nie zwariowałam do końca. Liczba pięknych rzeczy, które ludzie są w stanie ( i z czego) zrobić jest tak oszałamiająca, że to przekracza już, moim zdaniem, nasze możliwości dotarcia do większości z nich. Moim zamiarem jest podrzucenie kilku takich, czy innych pomysłów, które być może zachęcą rodziców, dziadków, opiekunów do zabaw z dziećmi – WSPÓLNYCH – takie są mile widziane przez wszystkich, a ich wychowawcza, edukacyjna i emocjonalna rola jest jest nie do przecenienia. No, tak znów tu powiało i to nie pierwszy raz (i nie ostatni) jakimś swądem dydaktycznym – babcie często to robią, co nie znaczy, że nie mają czasem racji. A więc, do roboty:
Modelina : zbliża się czas dawania upominków, no, to z tej mojej ulubionej modeliny mamusia może ulepić ulubioną BAJKĘ dla córki ( lub dla synka), a może i dla męża, (tylko jaką?) Ta poniżej jest chyba wszystkim znana?
Zabierzmy się teraz za BIŻUTERIĘ – polecam wisiorki z różnymi ozdobami (kształtujemy, gotujemy, wklejamy wcześniej wymyślone ozdoby, bryzgamy bezbarwnym lakierem i wieszamy np. na gotowych sznureczkach). Zupełnie nieźle wyglądają te wisiory na letnich koszulkach. Można też wykombinować ciekawą broszkę – ale ta wymaga sprytu przy wklejaniu w nią zapinki. 
Te mają wmontowane kolorowe szkiełka, łatwo je kupić.




Skoro jesteśmy przy broszkach, to chyba pamiętacie, że jeszcze niedawno były one szalenie modne w pewnych kręgach politycznych. Nie mogę się powstrzymać i muszę wam opisać pewien upominek, który wysłałam, (było to, co prawda 2 lata temu) do kilku pań w rodzinie. Każda z nich dostała broszkę wpiętą w róg „urzędowego pisma.”Takie broszki można znaleźć w sklepach z niby-antykami. Przykład – na fotce. Był to dodatkowy upominek gwiazdkowy.

Pismo nr. TzM/ 4 /poz.war.pl.bena/16
N R M czyli Narodowa Rada Mikołajów przy Premier Beacie Szydło
ODEZWA DO POLEK
Każda Polka, bardzo proszę
ma od dzisiaj nosić broszę.
Na sweterku, na jesionce,
na żakiecie lub garsonce.
Jeśli chce, niech wepnie, proszę,
w szalik, w trepy lub w bambosze.
Zgodzę się też na berecik,
chustkę, bluzkę lub kaszkiecik.
W spodnie też ją wsadzić można,
ale, Polko, bądź ostrożna,
bo jak zapniesz ją niechlujnie –
to cię kujnie !!
Broszka – PATRIOTKI ZNAK?
Odpowiadam: – WŁAŚNIE TAK !
Ps. A trzymać ją na firance pozwoliłam tylko Dance.
Z upoważnienia N R M:
/ . .xxx . . . . . . . . . . . . . . . /
W załączeniu : Broszka
Och, te wspomnienia! No, to pomalutku szykujemy się do lepienia pierogów ( zamrożę) – Który to już raz!!
Bezlitosna bezlistność listopada
Jesienna sesja ogródkowa


Traci jesień na starość rumieńce,
brązowieją pokurczone liście.
Czy to brzoza? Klon? Dziwne odmieńce?
A spadając, szepczą uroczyście..



I choć oznak starości jest wiele:
kruchość, uwiąd, czy też inne zmory
to, przyznajcie, drodzy przyjaciele:
Pierwsze -bledną nam życia kolory.









I bliżej, coraz bliżej wielka, listopadowa pustka

Jaka pustka? Jaka pustka? Właśnie przed chwilą wyszłam i zobaczyłam, że coś pobłyskuje na biało, więc cyk, cyk – fotka ( bo te powyżej są z 13-go listopada) i wam przedstawiam BIEL. Nie mam pewności, nie widziałam go od dawna, ale czy to może być PIERWSZY ŚNIEG? Bo dawno, dawno temu, te śniegi były trochę inne, ale pamięć już nie ta…






Leśne pamiątki
Piękne nasze polskie lasy, jakże piękne! Nasze bogactwo narodowe, nasza duma, nasze zbiorniki dobrego powietrza, miękkich mchów i drewna, drewna, drewna na nasze przyszłe stoły, ławki, a może, a nawet kredensy jakieś!! Kochamy nasze lasy z serca całego, włóczymy się po nich, spacerujemy, biegamy, zbieramy tu jagódki okrąglutkie i granatowe, tam, na polankach poziomki słońcem pachnące, tu borówki wytrawne i czerwone, a gdzieniegdzie pyszne grzybki na naszą polską wigilię, czasem nawet sromotnika upolujemy. Męczymy się, grzejemy. pocimy, czasem denerwujemy, bo jakieś, kurde, ścierwo bzyczące za nami się ugania i gryzie, i pić się chce, i coś by się zjadło…ale Polak obeznany i zawsze ma ze sobą to, co potrzebne, niezbędne, konieczne do przeżycia w lesie naszym, polskim, kochanym, pięknym! Patrioto, Polaku, Bracie, dziś właśnie na krótkim spacerze dwa dni po Święcie Naszym Narodowym zebrałam po tobie parę pamiątek. I sił już mam za mało do dopisania tu czegoś miłego, a co dopiero zrymowanego.




















Z jakiego obszaru pochodzą te znaleziska? No, cóż krążyłam po „liściowiskach” w kółko, na przestrzeni około 50 metrów kwadratowych. Dalej bałam się już zapuścić, bo nie miałam kolejnej siatki na te wspaniałe łupy.