Dziś – najpierw krótko o BUŁCE. Dla zainteresowanych DZIECI opis kolejnego zdarzenia z życia Kotka Psotka. Mam nadzieję, że lody, co najmniej pięć ciastek, wycieczkę do lasu, wspólną zabawę w poszukiwanie skarbów, w wymyślanie nowych słów, czy wspólne gotowanie wariackich potraw zapewnią już im RODZICE.

Z okazji… Dnia Bułki
Bułeczko, buło, bułko!
Dawno temu byłaś moją przyjaciółką,
a dzisiaj? Dlaczego zwiotczało twe ciało,
masz czegoś za dużo, a może za mało?
Siedząc rano przy stole, myślę o tym w kółko,
co się z tobą stało, ukochana bułko?
Tęsknię za tobą dawną, tęsknię wciąż.
Byłaś zawsze rumiana, zwarty miałaś miąższ,
a dziś jesteś blada, spuchnięta, gliniasta,
złe mąki, czy piekarz nie dopieka ciasta?
Bo nawet posmarowana dżemikiem z batata –
smakujesz, kochana, jak WATA.
Kiedyś, ozdobiona choćby pasztetową,
właśnie ty, byłaś bułko mych śniadań królową.
A dziś, jesteś bez smaku, nadęta i wiotka,
nie słona, nie kwaśna, nie gorzka, nie słodka.
Gdzie te czasy, bułeczko, kiedy byłaś chrupka?
Dziś bułka, to nie bułka, a zwykła podróbka
i cię nie zjem. Wybacz, że tak szczerze piszę,
ale pobiegnę chleb kupić: – z dynią?
z kminkiem?
ze śliwką?
z bananem?
z soją?
z cebulą?
a może – z ORKISZEM?
Z okazji DNIA DZIECKA – 1 CZERWIEC


Drogie Dzieci, mniejsze, większe i całkiem duże – życzę Wam nieustającej ciekawości życia i świata. Życzę Wam miłości od najbliższych i sympatii od innych. Życzę Wam mnóstwa fantastycznych i bezpiecznych przygód. Życzę Wam miliona powodów do śmiechu i radości. A dziś (ale tylko DZIŚ) – możecie nie myć zębów.






Kotek Psotek: “ W odpowiednim miejscu, czasie i sytuacji np. podczas wiosennego podwieczorku każdy pies i kot mogą zostać dobrymi znajomymi. Sprawdziłem to.”
N O W A Z N A J O M O Ś Ć
Kasia smażyła w kuchni naleśniki i spoglądała przez szeroko otwarte okno. W takie ciepłe wiosenne dni, kiedy słońce nie grzeje jeszcze za mocno, a wiatr łagodnie kołysze gałęziami drzew, wszystkie znane jej osoby i zwierzęta bardzo lubiły spotykać się u niej w domu na naleśnikowych podwieczorkach.
Kotek Psotek kręcił się po ścieżce biegnącej przed domem i w chwili, kiedy wykonał kolejny, zgrabny, koci zwrot przez ogon i skierował się w stronę furtki zobaczył za nią COŚ OBCEGO, rudego i okrągłego. Zaczął się ostrożnie zbliżać w tym kierunku i wtedy usłyszał głos Kasi:
– To tylko jakiś piesek, Psotku, jeśli będzie miał ochotę, zaproś go na podwieczorek, może też jest głodny.
Psotek podszedł do furtki i zobaczył poplątaną kulę rdzawych loczków, z której w górę sterczały dwa śmieszne, ostro zakończone uszy, spod grzywki wpatrywały się w niego dwa wesołe, kasztanowe ślepia, a ciemny, wilgotny, na szczęście jeden nos węszył w skupieniu.
– Czy ty faktycznie jesteś psem? – zapytał uprzejmie Psotek
– No, tak, jestem.
– Bo ja jestem kotem
– Mnie to nie przeszkadza. Och! Jak tu smakowicie pachnie!
– Kto wyprowadził ciebie na spacer?
– Sam się wyprowadziłem.
– I co?
– I nie wiem, czy będę wiedział jak się wprowadzić z powrotem
– No, tutaj na pewno nie możesz się wprowadzić, a z tego co mi wiadomo, psy mają wspaniały węch i potrafią rozpoznać drogę do własnego domu, prawda ?
– Prawda, chociaż mój jest jeszcze słaby i czuję tylko mocne, wspaniałe zapachy takie jak
tu i mój nos nie ma zamiaru szukać teraz innych.
– To n a s z e naleśniki! – krzyknęła Betka zeskakując z parkanu.
– Nie nasze, tylko Kasi – burknął zając Murek wychodząc spod krzaka bzu.
– Ale dla n a s! – mruknął Psotek i zaraz zapytał: – Jesteś głodny ? Jak masz na imię?
– Jestem, zawsze jestem, a nazywam się …hm… Reksopon.
– O, la, la – pisnęła Betka – takie małe coś, a imię….
– Przestań ! – powiedział Psotek i poprowadził gościa prosto do stołu.
Kasia wyszła z domu trzymając w rękach wielki talerz z górą naleśników, rozejrzała się i zauważywszy gościa rzekła z namysłem:
– Hej, czy ty nie jesteś tym pieskiem naszego nowego lekarza.? Nigdy ciebie nie widziałam, a znam okoliczne psy, nazywasz się Bąbel, prawda? Opowiadały mi o tobie dzieci w szkole, zachwycając się twoim imieniem. Cieszę się, że wstąpiłeś do nas na podwieczorek.
Było cicho, ale teraz zrobiło się jeszcze ciszej i przez chwilę wydawało się, że już tak będzie zawsze, ale Betka potrząsnęła kitką, zerknęła na spuszczony psi nos i krzyknęła:
– No, ulżyło mi! Myślałam, że ma jakieś inne, wytworne imię, a Bąbel brzmi wspaniale i pasuje do naszych: Betka, Psotek, Murek, Bąbel, a, jeszcze Mruczek, nie mam racji?
Nos gościa podniósł się trochę do góry: – Tak, jestem Bąbel, ale czasem …wymyślam sobie no, takie różne…
– A myślisz, że my to nie? – Betka spojrzała najpierw na przyjaciół, którzy pokiwali łebkami, potem na Kasię i powiedziała zdecydowanym głosem:
– Ja poproszę z masłem orzechowym, jeśli, oczywiście takie są!
– A ja z tartą marchewką! – poprosił Murek
– Czy udało ci się zrobić te z twarożkiem ? – uprzejmie spytał Psotek
– Oczywiście, Psotku – odpowiedziała Kasia, kładąc mu na talerz naleśnik i zwróciwszy się w kierunku Bąbelka, powiedziała :
– Mam nadzieję, że będą ci smakowały naleśniki z mielonym mięskiem ?
– Och ! – westchnął tylko Bąbel.
– Kasia potrafi zrobić sto dwadzieścia różnych naleśników – krzyknęła z entuzjazmem Betka.
– Teraz to ty coś zmyślasz – mruknął Psotek, a Bąbel roześmiał się głośno.
Kiedy skończyli jeść, wspólnie odprowadzili Bąbla do domu, zapewniając go, że zawsze będzie mile widziany w ich gronie. I tylko Betka mruknęła cichutko: – Zawsze? No…powiedzmy…
