
Młoda jeszcze Tara i młody jeszcze „kuzyn”Trepek –
na zalanych, ziemskich łąkach
Czasem, nie jako aktywny uczestnik, ale jako gość – obserwator, wchodzę na Facebooka. Coś tam obejrzę i wyłażę. Kilka dni temu (3.02) zauważyłam smutną wiadomość, że znana mi jakiś czas temu suczka FUSS – odeszła na zawsze od swoich przyjaciół. I takie wspomnienie „fejsbukowe” wydało mi się sympatyczne. W ostatnich latach odeszły z mojego widnokręgu trzy psy. CHARLIE – ” ojciec” mojej, żyjącej nadal Tary (bywali już tu), RUFFI – pies zza płotu, (żegnany niecały miesiąc temu) który czasem przejmował nasze patyki rzucane Tarze i Trepkowi ( kolejny pies w rodzinie, ten jasny blondyn.)
To ja też tu pożegnam wszystkie odchodzące PSY.

To właśnie FUSS – (ta żegnana „fejsbukowo” suczka). Fotka z
młodości.
Bystra, konsekwentna i stała w uczuciach suczka. Nie wszystkich słuchała. Ignorowała tych, których nie lubiła, oddałaby wszystko tym, których kochała. Umiała wyraźnie przypomnieć niektórym, że chociaż, owszem, jest podobna do mopa, to nie należy jej używać do wycierania podłogi. Ostatnie lata przeżyła w psim spokoju.

RUFFI – pies – sąsiad zza płotu. Odszedł niecałe dwa miesiące temu.
PSIE NIEBO?
Czy was, psy tego świata, też dręczy potrzeba,
(którą ludzie zgłaszają często, chociaż mgliście)
żeby odejść z tej ziemi prościutko do nieba?
Chodzi o wasze, PSIE NIEBO, oczywiście!

TREPEK – trochę smutny po stracie..wiecie, czego…nawet mecz go nie pociągał. Szybki, z lekkim, psim ADHD, lubi nas odwiedzać.
Czy marzycie o miskach pełnych kruchych kości,
czystej wodzie, spacerach i ciepłym posłaniu?
O biegu przez bezkresne polany – z radości,
na myśl o udziale w rajskim polowaniu?

Może jednak nie będzie wam, tam… tak bardzo źle,
może zaraz za płotem będzie NIEBO KOCIE,
może spotkacie swych przyjaciół, któż to wie?
Kota Benita z Ełku, albo jego ciocię?

Te z was, które nie miały w życiu dobrej chwili,
bo trafiły w złe ręce podłego człowieka –
marzą po prostu o tym, żeby tam nie bili,
a skąd psy mają wiedzieć, co je w niebie czeka?
To CHARLIE 
Charlie był odważny i zdeterminowany. Po wyjeździe jego pierwszej pani i pożarze domu, w którym z nią mieszkał, kilka razy wracał do zgliszcz i tam warował. Szybko pokochał nową panią. I chociaż akceptował swoją stałą towarzyszkę RINĘ, („matkę” naszej TARY) lubił samotne, czasem nocne włóczęgi. Zawsze wracał. Był dostojny i cierpliwy.

Poniżej jego „CÓRKA” – TARA, która mieszka z nami.

Chciałabym was zapewnić ukochane psiska,
że będzie wam w tym niebie zwierzęcym wspaniale,
Czeka tam mnóstwo głasków, spacer, pełna miska
i nie wierzcie, gdy mówią: Nieba nie ma. Wcale.

Jeszcze CHARLIE i RINA i jego żyjąca nadal towarzyszka