30 kwiecień – to JAZZ

Ci z was, którzy  przychodzą tu do mnie z wizytą mogli się już wcześnie zorientować, że co jak co, ale Międzynarodowego  Dnia Jazzu nie ominę ( w odróżnieniu od wielu innych, niby świątecznych dni z kalendarza Świąt Nietypowych)  Czas więc, na kolejną notkę na ten temat.

W okresie międzywojennym muzyka jazzowa usadowiła się głównie w big bandach, wielkich orkiestrach grających żywiołowo do tańca i w takiej formie  dotarła też do Polski. W 1927 roku poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska napisała wiersz ” Krzyk Jazzbandu” :

„mówisz że jazzband jest dziki

że płacze jak wicher w kominie

i że cię przeraża

to minie

nuty życia czyż nie są dzikie

życie jest zamętem i krzykiem

przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki”

To niech nam zagra jedna z bardzo popularnych orkiestr bigbandowych :

I przyszła wojna. I świat się zmienił.  Musiał się odrodzić. Muzyczny też. U nas, owszem, też coś się odradzało, pierwsze zespoły jazzowe powstawały  już rok po wojnie, a jednym z pierwszych propagatorów jazzu był Leopold Tyrmand (pisarz, autor książek: „ZŁY”, „DZIENNIK 1954”, „Filip”, „Życie towarzyskie i uczuciowe,”U brzegów jazzu”). Grano w Jazz Clubie przy YMCA ( Związek Młodzieży Chrześcijańskiej w Polsce )- budynku z roku 1932 przy ul.Konopnickiej 6 w Warszawie. Odbywały się tam pierwsze koncerty, a Tyrmand razem z Jerzym Grzewińskim ( muzykiem i kompozytorem)  popularyzowali jazz organizując spotkania, na których Tyrmand wygłaszał prelekcję, a Grzewiński ilustrował je muzycznie.  Do czasu. Już w  końcu lat 40-tych rozwój jazzu został zahamowany, ba, walne Zgromadzenie Związku Kompozytorów Polskich rozpoczęło atakowanie tej, jak to określono jazzowej tandety, zwłaszcza, że upowszechniał ją  bikiniarski Tyrmand ( nazwa pochodzi od krawatów z wzorami w palmy  z atolu BIKINI) chadzający w dziwnych marynarkach, w butach na słoninie i w kolorowych skarpetkach ( a podobno jedne dostał w prezencie przywiezione z Moskwy przez Eryka Lipińskiego). Kluby jazzowe w YMCE zlikwidowano, a młodzi ludzie z ZMP ( Związek Młodzieży Polskiej) niszczyli  i palili na ulicach Łodzi pojedyncze płyty z tą wszeteczną, burżuazyjną, plugawą muzyką.

Zmarł  Józef Stalin. Odwilż. Uznano, zresztą dzięki podpowiedziom samych muzyków, że jazz to właściwie muzyka mająca korzenie wśród uciśnionych, wyzyskiwanych Murzynów, więc pasuje! Ha! I chociaż przez kilka kolejnych lat oficjalnie uważano jazz za swoistą  manifestację wolności, protestu i niechęci do kultury oficjalnej  ( a tak było),  to  już było z górki. I polski jazz zaczął się rozwijać. Trudno tu wyliczyć wszystkich naszych muzyków i powstające zespoły, więc tylko dodam, że  jedną z pierwszych grup była utworzona w 1957r – New Orlean Stompers (późniejsi Warszawscy Stompersi). Grali jazz tradycyjny, łatwiej „przyswajalny” i z tego, co wiem, tańczono w rytm ich muzyki na wielu warszawskich „prywatkach”.

 Jeśli wy sami, albo wasi dziadkowie, albo wasi rodzice słuchali czasem audycji rozgłośni „GŁOS AMERYKI,” ( nadawanej od 1942roku z USA) mogli się natknąć na audycję Willisa Conovera „JAZZ HOUR” nadawaną z kolei od 1954 roku i zaczynającą się zawsze utworem Duke  Ellingtona  w wykonaniu jego big bandu. Przypuszczam, że prezentowany przez Conovera przegląd zespołów jazzowych był również inspiracją i dla naszych muzyków. Jeszcze nie było można jeździć na koncerty do innych państw. Żelazna kurtyna z mocną kłódką broniła naszego świata.

Jeśli ktoś z was ma ochotę, zapraszam go do wysłuchania całego utworu.

Kurtyna kurtyną, a polski jazz rozwijał się w najlepsze. Powstawały nowe zespoły, wykluwali się nowi kompozytorzy i wykonawcy. W marcu 1956 roku  Leopold Tyrmand zorganizował  pierwsze, oficjalne JAM SESSION. Wspominał o tym na którymś z festiwali  jazzowych w Sopocie Wojtek Młynarski „opisując” ten fakt w rytm kolejnego utworu Ellingtona „Karawana.” Jeśli Wojtek uczestniczył w tym wydarzeniu to był wtedy nastolatkiem. W tym JAM SESSION brało udział kilku naszych muzyków , których nazwiska  zna każdy meloman lubiący JAZZ

I w innym wykonaniu:

Z roku na rok przybywało nam muzyków, a we wrześniu 1958 roku zorganizowano w budynku klubu studenckiego „STODOŁA” w Warszawie Pierwszy Międzynarodowy Festiwal Jazz Jamboree, który nazwano „Imprezą Buntu.” Coś w tym było. Wszystkie kolejne, coroczne Jazz Jamboree zawsze zaczynały się standardem „Swanee River”, który prezentowałam rok temu w tym dniu. Bodaj jednym z pierwszych zagranicznych muzyków jazzowych, który  przybyli na trzecie Jazz Jamboree w 1960 roku, był amerykański saksofonista Stan Getz, który nagrał wówczas płytę  z trio Andrzeja Trzaskowskiego ( ojcem obecnego prezydenta Warszawy). Wspominam o tym, bo byli to kolejni muzycy, którzy mieli istotny wpływ na moje fascynacje jazzem. Saksofon i pianino, kontrabas i perkusja. Wcześniej wsłuchiwałam  się w dźwięki  „Harlem Notturno” ( kompozytor Earle Hagen) grane przez Jana Walaska – nazywanego Złotym Saksofonem Warszawy. Nie znalazłam tego utworu w jego wykonaniu, więc proponuję inne:

I na zakończenie próbki Stan Getza  – tak zagrał słynną piosenkę MISTY autorstwa Johna Burke i Errolla Garnera, ( znaną w wykonaniu Elli Fitzgerald)

A tak kołysze nas w rytmie  utworu Antonio Carlosa Jobima – słynnej bossa novy

pączki, pączusie, igły i kwiatki

Wiosna pełną gębą, słońce – w słońcu ciepłe, w cieniu – zimne. Nie mogę się rozgrzać. Jednak po kolei, wcześniej, czy później wszystko się z ziemi wysupła, wykluje, wyjdzie, a są już takie, co i zakwitły.  Jeszcze niedawno  gałęzie wyglądały jak suche patyki, a dziś pełno pączków  mniejszych i większych.  W sklepach też. Nawet tanie. Ciekawe z czego zrobione. Ominęłam je delikatnie strzeliwszy tylko fotkę i wsnułam się w „bezmaskowy” już tłum, o dziwnych, takich odrobinę nagich twarzach, bo przecież trzeba coś kupić na te pierwsze majowe dni. Wróciłam. Poszłam na inspekcję mojego tajemniczego, bo zaniedbanego ogródka i też zrobiłam kilka fotek na dowód obecności wiosny. Stąd się wzięły w dzisiejszym wpisie. Pączki i pączusie, igły i wypustki, zalążki i kwiatki. Wszystkim moim gościom, czyli WAM życzę bardzo, bardzo wiosennego weekendu z ciepłem na zewnątrz i z ciepłem wewnątrz waszych domów.

Sesja z lubaszką, ałyczą i mirabelką

W mojej okolicy rosną wszystkie. Nie umiem ich odróżnić w porze kwitnienia. Owoce mają różne, żółte, różowe, czerwono-fioletowe. Niektóre pamiętam z dzieciństwa – wtedy były żywopłotami. Dziś obok wyrośniętych i starych już prawie łysych drzew rosną różne młódki. Podobno wszystkie są wielką rodziną LUBASZEK  z takimi odmianami jak : mirabelka (żółta, słodka), prunelka ( z meszkiem na skórce), damaszka ( czerwona i fioletowa) i psiarka (z gorzkawą skórką)

Wszystkie ubrane w białe, mniej lub bardziej bogate kwieciste sukienki

I wszystkie o perfumowanych słodkim zapachem kwiatach

A to, co słyszę, to nie jest ich śpiew. To rozkoszne mruczenie uwijających się w pyłku pszczół

korzenie, pnie i gałęzie

Nie, nie, rzecz nie dotyczy  ani  pnia mojego, czy waszego rodu, ani jego takich czy innych odgałęzień, ani też rodzinnych korzeni. Chodzi o prawdziwe korzenie, korzonki, te wystające z ziemi i te ukryte, te leżące na drodze i spłaszczone na placek  ciężkim pojazdem i o te wyławiane z różnych wód, a także o te wykopywane z różnych powodów i pozostawione. Ja je lubię i czasem zabieram do domu. Niektóre wiszą sobie na ścianie, inne podpierają ściany domu, jeszcze inne nic nie robią, tylko sobie sterczą obok  różnych pni wśród moich roślinek.

Oglądając je z różnych stron i w różnym, własnym nastroju, raz  widzę  kosmitę, raz leniwca wiszącego na drzewie, raz morskie fale, albo  aligatora, albo bijące się dziwadła, albo ptaki. Są też dni w których widzę po prostu tylko korzenie i wtedy wiem, że nie jestem w najlepszej formie, że  zamiast rozglądać się z ciekawością po świecie, coś wymyślać, tworzyć, analizować powinnam usiąść w kącie, sięgnąć do moich zapasów folii bąbelkowej i rozgniatać, „wypstrykiwać” z tych cholernych bąbelków wszystko, co się da. Czasem potrafię wypstrykać metr kwadratowy, ale chyba lepsze to niż pstrykanie w coś innego, lub nie daj Boże, w kogoś.!?

Zbliża się tak, czy owak sezon letnich wypraw do lasów, nad jeziora, czy gdzie tam nas nogi, auta, pociągi czy samoloty poniosą, więc kto lubi, niech przeszukuje brzegi wód wszelkich, gąszcze, piachy, zagajniki i bory. Ręczę, że  na COŚ się natknie. 

Czy ktoś z was też czasem pstryka w foliowe bąbelki?

W sprawie JAJEK

PRAWIE KAŻDY DZIŚ SIĘ STARA,

BY MIEĆ (MUST HAVE) JAJOWARA!

JA NA PRZYKŁAD, OWSZEM, MARZĘ,

BY GOTOWAĆ W JAJOWARZE

JAJKA RANO I WIECZOREM.

(ZRESZTĄ, BEZ WZGLĘDU NA PORĘ!),

MAJĄC W DOMU JAJOWARA,

NIE WRZUCASZ JAJ DO GAR-WARA*,

ZAMIAST W WODZIE, CZY NA PARZE,

WARZYSZ JAJKA W JAJOWARZE:

PROSTYM PSTRYCZKIEM WŁĄCZASZ CZAS

JAKIE CHCESZ MIEĆ JAJKA – MASZ.

* garwar, czyli gar do warzenia wszystkiego.

ŻYCZĘ KAŻDEJ MŁODEJ PARZE,

ŻEBY MOGŁA W JAJOWARZE

WARZYĆ JAJKA IDEALNIE,

OSOBIŚCIE ALBO ZDALNIE.

TO NIE WADA, NIE PRZYWARA

MIEĆ W MAŁŻEŃSTWIE JAJOWARA.

NIEWAŻNE SĄ TAKIE BZDURY

JAK CHARAKTER, KOLOR SKÓRY,

ZAWÓD, MIASTO, NAWET WIARA,

BO, GDY MASZ JUŻ JAJOWARA

KULINARNIE JESTEŚ „NAJ”…

W KUCHNI MASZ SWÓJ WŁASNY RAJ!

I JA, CHOCIAŻ JESTEM STARA

CHCĘ MIEĆ SWEGO JAJOWARA!

IDĘ KUPIĆ. NO…TO…”NARA”…

Zdrowych, spokojnych i jak się uda, to też radosnych Świąt Wielkanocnych WAM życzę.

IMG_6767

Światowy Dzień Gołębia – 9 kwiecień

Światowy Dzień Gołębia –  na dowód uznania wszelkich zasług pocztowo- komunikacyjnych jakie oddały ludzkości te ptaki, obchodzimy właśnie dziś 9 kwietnia. W Stanach Zjednoczonych WORLD  PIGEON DAY to 13 czerwiec. Skąd te rozbieżności? Nie wiem. Nieważne. JEST TEŻ GOŁĄBEK POKOJUSYMBOL POKOJU MIĘDZY NARODAMI

                                                      JEST?

Co się stało z GOŁĘBIAMI POKOJU ?

Nie widuję ich ostatnio. Już ich nie ma?

Wyginęły? Odfrunęły w niepokoju,

czy też zeszły do ptasiego podziemia?

Przecież, gdyby były, gdyby tylko były

i się dowiedziały o tym, co się stało,

tę wojnę potworną szybko by skończyły??

Lecz ich nie ma, albo jest ich za mało.

Zimowa wiosna – aneks do 2.04.2022r

                    Tylko dla zainteresowanych tematem przetrwania

Data opisanego wcześniej zjawiska wiosennego : 2 kwiecień 2022

Kto wpadł do mnie 2 kwietnia, to wie że było TAK:

Warstwa śniegu : +- 20 – 25 cm.

Trwałość : +- 24 godziny. Topniał powoli chlastany kolejnymi wiatrami, podgrzewany krótkimi momentami bladawego słońca

Losy roślin:  Wspaniałe, kochane, urocze smarkate cebuliczki, bukietowe wrzośce  oraz pojedyncze, dzbaniaste i wiotkie krokusy  przetrwały!! I po otrzęsieniu się z tego białego, zimnego, lekko przyduszającego je śniegu żyją nadal !

Pozwólcie, że dzisiaj wam  przytoczę bardzo uroczy wiersz (Nie mój! Nie mój!) z jakże aktualnym westchnieniem:

Paweł Gołuch

Byle do wiosny

W grube, zimowe płaszcze ubrane,
Na skraju lasu dwie stare sosny,
Zmęczone długim śniegu dźwiganiem,
Szepczą do siebie: „Byle do wiosny”.

Śpią, białym kocem przykryte pola,
A strach na wróble patrzy zazdrosny
Jak rośnie bałwan obok przedszkola,
I wzdycha ciężko: „Byle do wiosny”.

Sikorki mocno w siebie wtulone
Próbują przetrwać mróz bezlitosny.
Póki nie wróci do nich skowronek
Powtarzać będą: „Byle do wiosny”.

I chociaż bardzo ważna jest zima,
Jak słowo „kocham” w wierszu miłosnym,
To chyba każdy w końcu zaczyna
Nucić pod nosem: „Byle do wiosny”.

NUCIĆ??  JA JUŻ RYCZĘ GRUBYM GŁOSEM!!!

 

 

 

4 kwiecień – czyje to święto?

                                                        PRZYPOMNIENIE

Rok 2002 – Wielcy szczurów miłośnicy, ( wiemy, że to Brytyjczycy)

                     ogłosili Święto Szczura, krzycząc po angielsku:

                                                        HURRA!

IMG_6427

Uwaga: fotki ilustracji pochodzą ze starego dwutygodnika dla dzieci „Moje Pisemko.” Nazwiska autora nie podano. 

Wiecie, co mój niesmak budzi?

Rzecz to dla mnie niepojęta:

Szczurów więcej jest niż ludzi!

I do licha, mają ŚWIĘTA!

 

Czy w Szwajcarii, czy na Jawie,

w Nowym Yorku, czy w Madrycie,

gdzieś w piwnicach, w rowach, w trawie,

szczury pędzą  szczurze życie.

IMG_6429

Czy w Paryżu, czy w Otwocku,

w Rzymie, w Oslo, czy w Wąchocku,

w Pile, czy w Zielonej Górze –

wszędzie znajdziesz ślady szczurze.

W chacie, w daczy, czy w hotelu,

w każdym domu, w każdej z rur,

gdzieś w piwnicy, czy w tunelu

może mieszkać tłusty szczur.

IMG_6420_LI

Drugi  fakt (też niesmak budzi):

Szczur co zechce, to pożera,

(zwłaszcza wtedy, gdy się nudzi)

a więc: łącza komputera,

stare suknie, nowe buty,

kafle (bo ma ząbki zdrowe),

może przegryźć różne druty

i przewody hamulcowe.

IMG_6424

Wygryźć dziurę w jakimś murze?

Żuć, aż wreszcie runie  mur?

Leży to w jego naturze.

On nie zając,  tylko SZCZUR!

Więc, ze szczurami, szanowny narodzie, choć bez czułości – żyjmy raczej w zgodzie.

A ponieważ wszystkie szczury mają  Święto dzisiaj,

niech im zagra szczurzą sambę TA orkiestra MYSIA.

InkedIMG_6245_LI

Mysią kapelę rysowała sobie kiedyś najstarsza córka w naszej rodzinie. Ot i się przydało.

Wiosna – 2 kwiecień 2022r.

„Kwiecień – plecień, bo przeplata.

trochę zimy, trochę lata.”- czyli

 FOTOREPORTAŻ Z PODWARSZAWSKIEJ WSI – godziny 9 – 12

Pa, pa, moje pierwsze kwiaty, żegnam się z wami na wypadek gdybyście nie przetrwały. Słyszycie mnie?

” W kwietniu posucha, niknie rolnikom otucha”

„Kwiecień, kiedy deszczem plecie, to się maj wystroi w kwiecie”

Biorąc pod uwagę powyższe przysłowia to może i dobrze się stało, bo sucho już było okrutnie, a teraz topniejący śnieg coś tam nawilży.

 

1 kwiecień

 ZACHĘTA ZADZIAŁAŁA. KUPIŁ.

               A TYMCZASEM:

                                    CZYLI

    KLASYCZNY PRIMA APRILIS!!

        NIE KUPUJ BEZMYŚLNIE,

           BO SIĘ  POMYLISZ!!   

Uważajcie prima aprilisy zdarzają się ciągle, na wielu polach i nie   tylko 1 KWIETNIA!!

Mogą dotyczyć  ilości mięsa w kiełbasie, ilości szynki w szynce, ilości masła w „ciasteczkach maślanych”, liczby kochanków znanej osoby, szybkości chudnięcia po diecie – cud,  itp. itd.

Wiem, wiem, wy nazwalibyście to OSZUSTWAMI, ale  dzisiaj jest PRIMA APRILIS i ja ujmuję to tym razem inaczej. Jutro nadam temu zjawisku nazwę prawidłową. Niech tam….!!.

Z ostatniej chwili:  1 kwiecień, godzina 10.30, WIOSNA, Prima Aprilis