Ci z was, którzy przychodzą tu do mnie z wizytą mogli się już wcześnie zorientować, że co jak co, ale Międzynarodowego Dnia Jazzu nie ominę ( w odróżnieniu od wielu innych, niby świątecznych dni z kalendarza Świąt Nietypowych) Czas więc, na kolejną notkę na ten temat.
W okresie międzywojennym muzyka jazzowa usadowiła się głównie w big bandach, wielkich orkiestrach grających żywiołowo do tańca i w takiej formie dotarła też do Polski. W 1927 roku poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska napisała wiersz ” Krzyk Jazzbandu” :
„mówisz że jazzband jest dziki
że płacze jak wicher w kominie
i że cię przeraża
to minie
nuty życia czyż nie są dzikie
życie jest zamętem i krzykiem
przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki”
To niech nam zagra jedna z bardzo popularnych orkiestr bigbandowych :
I przyszła wojna. I świat się zmienił. Musiał się odrodzić. Muzyczny też. U nas, owszem, też coś się odradzało, pierwsze zespoły jazzowe powstawały już rok po wojnie, a jednym z pierwszych propagatorów jazzu był Leopold Tyrmand (pisarz, autor książek: „ZŁY”, „DZIENNIK 1954”, „Filip”, „Życie towarzyskie i uczuciowe,”U brzegów jazzu”). Grano w Jazz Clubie przy YMCA ( Związek Młodzieży Chrześcijańskiej w Polsce )- budynku z roku 1932 przy ul.Konopnickiej 6 w Warszawie. Odbywały się tam pierwsze koncerty, a Tyrmand razem z Jerzym Grzewińskim ( muzykiem i kompozytorem) popularyzowali jazz organizując spotkania, na których Tyrmand wygłaszał prelekcję, a Grzewiński ilustrował je muzycznie. Do czasu. Już w końcu lat 40-tych rozwój jazzu został zahamowany, ba, walne Zgromadzenie Związku Kompozytorów Polskich rozpoczęło atakowanie tej, jak to określono jazzowej tandety, zwłaszcza, że upowszechniał ją bikiniarski Tyrmand ( nazwa pochodzi od krawatów z wzorami w palmy z atolu BIKINI) chadzający w dziwnych marynarkach, w butach na słoninie i w kolorowych skarpetkach ( a podobno jedne dostał w prezencie przywiezione z Moskwy przez Eryka Lipińskiego). Kluby jazzowe w YMCE zlikwidowano, a młodzi ludzie z ZMP ( Związek Młodzieży Polskiej) niszczyli i palili na ulicach Łodzi pojedyncze płyty z tą wszeteczną, burżuazyjną, plugawą muzyką.
Zmarł Józef Stalin. Odwilż. Uznano, zresztą dzięki podpowiedziom samych muzyków, że jazz to właściwie muzyka mająca korzenie wśród uciśnionych, wyzyskiwanych Murzynów, więc pasuje! Ha! I chociaż przez kilka kolejnych lat oficjalnie uważano jazz za swoistą manifestację wolności, protestu i niechęci do kultury oficjalnej ( a tak było), to już było z górki. I polski jazz zaczął się rozwijać. Trudno tu wyliczyć wszystkich naszych muzyków i powstające zespoły, więc tylko dodam, że jedną z pierwszych grup była utworzona w 1957r – New Orlean Stompers (późniejsi Warszawscy Stompersi). Grali jazz tradycyjny, łatwiej „przyswajalny” i z tego, co wiem, tańczono w rytm ich muzyki na wielu warszawskich „prywatkach”.
Jeśli wy sami, albo wasi dziadkowie, albo wasi rodzice słuchali czasem audycji rozgłośni „GŁOS AMERYKI,” ( nadawanej od 1942roku z USA) mogli się natknąć na audycję Willisa Conovera „JAZZ HOUR” nadawaną z kolei od 1954 roku i zaczynającą się zawsze utworem Duke Ellingtona w wykonaniu jego big bandu. Przypuszczam, że prezentowany przez Conovera przegląd zespołów jazzowych był również inspiracją i dla naszych muzyków. Jeszcze nie było można jeździć na koncerty do innych państw. Żelazna kurtyna z mocną kłódką broniła naszego świata.
Jeśli ktoś z was ma ochotę, zapraszam go do wysłuchania całego utworu.
Kurtyna kurtyną, a polski jazz rozwijał się w najlepsze. Powstawały nowe zespoły, wykluwali się nowi kompozytorzy i wykonawcy. W marcu 1956 roku Leopold Tyrmand zorganizował pierwsze, oficjalne JAM SESSION. Wspominał o tym na którymś z festiwali jazzowych w Sopocie Wojtek Młynarski „opisując” ten fakt w rytm kolejnego utworu Ellingtona „Karawana.” Jeśli Wojtek uczestniczył w tym wydarzeniu to był wtedy nastolatkiem. W tym JAM SESSION brało udział kilku naszych muzyków , których nazwiska zna każdy meloman lubiący JAZZ
I w innym wykonaniu:
Z roku na rok przybywało nam muzyków, a we wrześniu 1958 roku zorganizowano w budynku klubu studenckiego „STODOŁA” w Warszawie Pierwszy Międzynarodowy Festiwal Jazz Jamboree, który nazwano „Imprezą Buntu.” Coś w tym było. Wszystkie kolejne, coroczne Jazz Jamboree zawsze zaczynały się standardem „Swanee River”, który prezentowałam rok temu w tym dniu. Bodaj jednym z pierwszych zagranicznych muzyków jazzowych, który przybyli na trzecie Jazz Jamboree w 1960 roku, był amerykański saksofonista Stan Getz, który nagrał wówczas płytę z trio Andrzeja Trzaskowskiego ( ojcem obecnego prezydenta Warszawy). Wspominam o tym, bo byli to kolejni muzycy, którzy mieli istotny wpływ na moje fascynacje jazzem. Saksofon i pianino, kontrabas i perkusja. Wcześniej wsłuchiwałam się w dźwięki „Harlem Notturno” ( kompozytor Earle Hagen) grane przez Jana Walaska – nazywanego Złotym Saksofonem Warszawy. Nie znalazłam tego utworu w jego wykonaniu, więc proponuję inne:
I na zakończenie próbki Stan Getza – tak zagrał słynną piosenkę MISTY autorstwa Johna Burke i Errolla Garnera, ( znaną w wykonaniu Elli Fitzgerald)
A tak kołysze nas w rytmie utworu Antonio Carlosa Jobima – słynnej bossa novy

To jesteś Jazzowa Dziewczyna?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziewczyna jak dziewczyna. ale jazzowa (choć nie tylko) na pewno
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To interesujące
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„W kawiarniany gwar jak tornado jazz się wdarł” Pozdrawiamy jazzowo 🎺
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję i też pozdrawiam
PolubieniePolubienie
” Wiatr odnowy wiał, wujek Józek zmarł,
darowano reszty kar
znów się można było śmiać….”
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Swiat nie konczy sie na Warszawie 😉 Krakow byl mocny, miasto Lodz tez. I tak dalej.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Masz całkowitą rację. I Kraków, i Łódź, a także Wrocław (festiwale Jazz nad Odrą), Poznań i inne miasta, np. Sopot (Festiwale jazzowe już w roku 1956 i 1957r). Nie mogłam opisać wszystkiego, a co tu dużo gadać zaczęłam od mego dawniejszego miejsca zamieszkania czyli od Warszawy.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Co prawda to nie moja muzyka, ale podziwiam ludzi z pasją…jazz, jak wyżej kojarzy mi się z Autobiografią”. Wiem jednak, że mieliśmy kilku znakomitych jazzmanów, bo jazz jak każdy inny rodzaj muzyki nie zna granic.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
To jasne, że nie wszyscy muszą lubić jazz, bo to normalne, ale przypuszczam, że każdy mógłby znaleźć w tym gatunku coś dla siebie, nawet nie wiedząc, że słucha jazzu. W innych gatunkach muzycznych też mam swoje ulubione utwory, czy wykonania. Sama muzyka, jak wiadomo, „łagodzi obyczaje”, chociaż mnie czasem nadal prowokuje do już co prawda oszczędnych, ale wygibasów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niedaleko nas funkcjonują łaźnie termalne. W jednym miejscy znajdują się one w grocie skalnej. Najpierw skok do gorącej wody a potem do zimnej….w tle muzyka właśnie jazzowa…rewelacja
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A widzisz,…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czy brakuje jednego! 😉
PolubieniePolubienie
Tak, J.Coltrane to jedna z ważniejszych postaci w jazzie, ale nie tylko on i trudno było by wymienić wszystkich na krótkiej notatce blogowej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba