Zadajmy sobie BOBU !

IMG_7218DZIŚ – 30 LIPCA jest MIĘDZYNARODOWY  DZIEŃ SERNIKA!! ZNUDZIŁ MI SIĘ. OGŁASZAM DZIEŃ ZADAWANIA I ZAJADANIA BOBU.

BÓB – nie rośnie już dziko. Ta roślina z rodziny, jak sama nazwa wskazuje, BOBOWATYCH,  żywiła ludzi w różnych częściach świata od wieków. Jej ślady znaleziono w ruinach Troi, a najstarsze  znalezisko bobu pochodzi sprzed 2500 tysięcy lat p.n.e  Apetyczne ziarna zawierają błonnik, witaminy A, B i C, a także cenne dla nas minerały: wapń, cynk, żelazo i magnez.

A SEZON JESZCZE TRWA!

Ci, co tu zaglądają dobrze wiedzą, że to nie jest BLOŻEK ( ot, takie polskie zdrobnienie od BLOGU) –  KULINARNY. Fakt, gdzieś tam coś było o podawaniu truskawek, o gotowaniu jajka i zupy na skórkach, ale to tylko takie wstawki. Dziś też – wstawka o bobie. Po prostu moja bliska znajoma z miasta Poznania poskarżyła się, że jej mąż zmarnował pół kilograma dobrego bobu. Chciał moczyć, potem gotował godzinę (w/g starej książki kucharskiej), a na dokładkę – nie posolił. Nie mogłam się powstrzymać przed wysłaniem do niego rymowanej instrukcji. Wbrew moim cichym obawom – nie obraził się. Skwitował: „- Czy są rymowane książki kucharskie?” Ha! Ha! CHYBA JESZCZE NIE!

Do rymowanki dołączyłam mu fotki instruktażowe.

IMG_7209_LI

Tylko Wielkopolski ŻŁÓB
nie wie jak gotować BÓB !
Więc – zacznijmy od początku:
BÓB umyty wrzuć do wrzątku,
gdy posyczy jakiś czas
nowy wrzątek i na gaz!
IMG_7213_LI
Piórko kopru, trochę soli –                IMG_7219_LI
z nią gotować bób się woli,
( cukier w ogóle mu nie leży),
a my, w końcu bądźmy szczerzy,
też nie jemy bobu z miodem.
Spróbuj! Miękki? Odlej wodę,
ułóż ślicznie na miseczce
i kochanej daj żoneczce.
IMG_7224_LI
BÓB – reklama
Jeszcze trwa BOBOWY sezon.
Kup, ugotuj go w garnuszku.
Wiem, niektórzy tracą rezon,
gdy im warczy BÓB gdzieś w brzuszku.
Lecz dziś – odrzuć z grilla DRÓB,
i na BÓB zastaw sidełka,
skórkę z BOBU także schrup.
Działa świetnie. Jak  miotełka.
Wszystkie inne suplementy,
mogą zostać dziś w aptece
Cóż, że brzuszek nieco wzdęty?
Skórka BOBU – śmiecie zmiecie!
Więc, po prostu dziś go kup,
ugotuj, a potem skub.
Zrób to, zrób to, szybko, zrób!
BÓB usunie z jelit brud.

23 Lipiec – Dzień Włóczykija i Włóczykota Psota

DLA DZIECI

Pławna ferie 2011 085

Kiedyś, kiedyś, włóczykijami nazywano średniowiecznych studentów, którzy wędrując od miasteczka do miasteczka zarabiali na życie, popisując się różnymi sztuczkami, śpiewając, recytując poezje i dając krótkie przedstawienia. Teraz, Dzień Włóczykija, który obchodzimy w Polsce właśnie 23 Lipca, bardziej nam się kojarzy ze słynną postacią z książek o Muminkach. Włóczą się ludzie, zwierzęta i wszelkie większe i mniejsze stworzenia. To święto, to wspaniały pretekst, aby wyrwać się z domu i powłóczyć. Nawet powoli i po najbliższej okolicy. Dziś – bajeczka z cyklu: „Opowiadania z Życia Kotka Psotka”. Jak zwykle, dla chętnych do jej wysłuchania – dzieci. Ale dorosłymi też nie zrobi krzywdy.

Kotek Psotek: „A mój leśny domek ma dziury i szpary, łażą sobie po nim żaby i komary „

pławna 2013 004

                                         NOC  W LESIE

– Psia kość!! Jasny gwint! Do zdechłej myszy! – usłyszała Kasia, więc rzuciwszy zakupy na stół, zajrzała do dużego pokoju i zobaczyła Psotka, który szybko krążył wokół kanapy. Ogon miał sztywno wyprostowany, a to nie był dobry znak.

– Czy to ty ? – spytała.

– Co, ja? Czy chodzi ci o to, że chodzę, czy o to, co mówię? Jestem w tym momencie bardzo zdenerwowanym kotem i tyle, przecież wiesz, że znam o wiele gorsze słowa i wiesz, że ich nie używam, ale czasem m u s z ę, tak jak ty, kiedy…

– Oglądałeś “Toma i Jerry’ego”, czy co ? – przerwała mu szybko Kasia widząc kątem oka rozjarzony ekran telewizora – Tak, oglądałem, bo KTOŚ przed wyjściem do sklepu zostawił włączone to głupie urządzenie, a nudziłem się jak mops w samochodzie! – zawarczał Psotek.

– Uff, to poważniejsza sprawa – pomyślała Kasia i przez chwilę zastanawiała się, co powinna zrobić, ale Psotek uprzedził wszystkie jej pomysły:

– Do licha, nie rozumiem dlaczego nie mogę przeżyć czegoś naprawdę ekscytującego?

– Co masz na myśli – zapytała Kasia

– Och, Kasiu, wiesz, że koty lubią czasem pochodzić własnymi ścieżkami, poczuć trochę samotności, niezależności, zaznać nowych wrażeń, rozumiesz? Jesteśmy po prostu takimi...włóczykotami.

– Chyba włóczykijami – poprawiła Kasia, ale Psotek wcale jej nie słuchał i mówił coraz szybciej: – No, czy nie mógłbym chociaż raz zanocować w lesie, zgubić się trochę, potem się znaleźć i…

– Kasia mu przerwała: – Przygotować ci plecak? Psotek spojrzał na nią zaskoczony, ale i trochę przejęty: – Czy to poważne pytanie? Nie żartujesz? Mógłbym? Nawet teraz ?

– Ależ oczywiście – potwierdziła Kasia – zaraz poszukam kilku rzeczy.

IMG_7197

– Na przykład? – zainteresował się Psotek.

– No… jakiś sznurek, kocyk, kilka kanapek, latarka….- zaczęła wyliczać Kasia, ale tym razem to on jej przerwał:

– Ej, zapomniałaś, że my, koty nie potrzebujemy żadnych latarek ?

– To ma być nauczycielka przyrody? – zerknął, czy nie poczuła się trochę obrażona, ale ona wydawała się tylko odrobinę zaniepokojona. Popatrzyła wprost na niego i powiedziała poważnym głosem: – Mam nadzieję, że się nie zgubisz tak zupełnie, proszę cię o to, pamiętaj.

– Czy to znaczy, że mnie lubisz ?- zapytał cicho Psotek, chociaż bardzo dobrze znał odpowiedź. Kasia jednak usłyszała i odpowiedziała mu stanowczym, mocnym głosem :- Tak, bardzo ciebie lubię i jestem do ciebie przywiązana.

– A czym, bo nie widzę ??- Psotek zaczął się kręcić wokół własnego ogona udając, że czegoś szuka, a Kasia się głośno roześmiała i zaczęła pakować jego koci plecaczek.

– Psotek podszedł do okna – Robi się ciemno i chyba będzie padał deszcz- powiedział. Kasia też zerknęła na czarną chmurę :- Na to wygląda, ale dzięki temu twoje wrażenia mogą być ciekawsze.

– Co racja, to racja- burknął Psotek i głośniej zamruczał: – Wychodzę. Do zobaczenia. – Hej!

I wyszedł.

– Mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy – szepnęła do siebie Kasia – mam nadzieję, że on wie czego i kogo unikać, jak się schować i że znajdzie dla siebie jakieś przytulne, kocie miejsce do spania. No i w miarę suche – dodała widząc gromadzące się nad lasem chmury.

Pierwsze krople deszczu Psotek poczuł na własnym nosie, kiedy już zbliżał się do lasu. Zmrok zgęstniał, bo zawsze jest ciemniej między drzewami. No, nie wybrałem najlepszej pory – mruknął do siebie- ale trzeba było podjąć decyzję, bo kto wie, czy innego dnia nie ogarnęłoby mnie kocie lenistwo.

Las robił się coraz mniej przyjemny, a deszcz z nieśmiałego, siąpiącego kapuśniaczka przemienił się w obfity, silny prysznic. Futro kotka Psotka pozlepiało się w mokre strączki, poczuł, że się robi coraz bardziej  p r z y l i z a n y,  czego nie znosił, bo zawsze starał się być p u s z y s t y m kotem. Musiał znaleźć jakąś kryjówkę, zwłaszcza, że zimna, deszczowa woda zaczęła przenikać coraz głębiej i ziębiła skórę.

– Sam tego chciałem – pomyślał – i zaczął iść jeszcze wolniej, bo łapy grzęzły mu w wilgotnej ziemi. Nagle zaświtał mu w głowie pomysł: SZAŁAS!

– To jest to, co muszę zrobić i nie ma co zwlekać. Psotek wkroczył w gąszcz szukając odpowiednich gałęzi, uzbierał ich cały stos i sznurkiem znalezionym w plecaku zaczął je przywiązywać wokół młodej brzozy.

Kasia zna się na rzeczy – pomyślał, a potem pomrukiwał do siebie:- taak, tu i tu więcej gałęzi, gęściej wiązać, gęściej, taak, te paprocie na daszek, jeszcze kilka, musi być porządnie, teraz mech do środka, tak, dobrze, wydaje mi się, że jest  b a r d z o  dobrze – przyjrzał się budowli i zamruczał zadowolony:

– To była prawdziwa kocio-męska robota!

Wszedł do środka, resztą patyków i kawałkami kory zamknął wejście i poczuł, że w środku jest bardzo przytulnie.

Teraz ważniejszą sprawą było zjedzenie czegoś przed snem.

Wsadził głowę do plecaka lekko zaniepokojony, czy Kasia nie zapomniała o kanapkach i już, już jego nosek wywąchał kilka smakowitych rzeczy, kiedy tę miłą czynność przerwały mu nagle jakieś świsty, sapania, pojękiwania, a po chwili rozległo się czyjeś niecierpliwe pukanie. – Kto tam ? – spytał niespokojnie bo w końcu nie wiadomo, na kogo można się natknąć nocą w głębi lasu.

IMG_6790

-To ja, wpuść mnie, już prawie się rozpuściłem od tego deszczu – Psotek z ulgą rozpoznał głos Murka, więc otworzył. Z oklapniętych uszu Murka ciurkiem lała się woda, brzuch miał pokryty błotem, do nosa przykleiły mu się liście, a ogon wcale nie był okrągły tylko wyglądał jak pędzel Kasi do malowania płotu.

Wejdź – powiedział Psotek, bo Murek niepewnie stał na zewnątrz, a potem szybko wyciągnął w jego stronę ręcznik – wytrzyj szybko przynajmniej te swoje wielkie uszyska, bo zaleją nam cały szałas. Murek zaczął się wycierać, a Psotek nie zdążył nawet wsadzić nosa do plecaka, kiedy znów coś zaszurało, chrząknęło i do szałasu, bez żadnego pukania, w t a r a b a n i ł a  się Betka. Nie można było tego nazwać wejściem.

IMG_7202_LI

– Szczęście, że to wy! Ile czasu można się namaczać w tej głupiej zlewie tylko dlatego, że się nie zauważyło chmury! A zbierałam sobie orzechy na zimę.

– To tak, jak ja, tylko chodziło o kapustę z tego pola za lasem- wtrącił Murek.

– No taak… – zaczął Psotek- ale Betka wrzasnęła: – Nie przerywaj! Co taki jak ty, u d o m o w i o n y  kot może o tym wiedzieć! MY musimy dbać o siebie SAMI! Rok w rok!

– Rozumiem- zamruczał Psotek – wiesz przecież, że w zimie rozwozimy różne przysmaki dla zwierząt.

– Wiem, wiem, ta wasza jadłodajnia dla ptaków też jest znana, sama czasem korzystam, bo dokładacie pyszne słonecznikowe ziarna, no, nieważne, zobaczcie moją kitkę, wygląda jak mokre wodorosty, mam już dreszcze i za chwilę umrę z głodu, macie coś?

Kotek Psotek wsadził znów łepek do plecaka i, o dziwo, wyciągnął z niego dorodną marchew i torebkę orzeszków. Milcząc, podał im przysmaki, a dla siebie rozpakował kanapkę z rybną pastą.

– Źle się czujesz, czy co? – Betka popatrzyła na niego uważnie.

Wydawało się, że Psotek coś mruczał pod nosem, ale i tak nikt go nie słuchał, bo wszyscy zajęli się jedzeniem.

Deszcz padał, wielkie kroplę bębniły o liście paproci ułożone na szczycie szałasu, ale tu, wewnątrz futerka całej trójki zaczęły parować i zrobiło się cieplej.

W głowie Psotka kłębiły się różne, poplątane jak włóczka, myśli : miał być SAM, a nie jest, to miała być tylko j e g o włóczęga i przygoda, a nie jest, dlaczego Kasia zapakowała marchewkę i orzechy i różne inne rzeczy nie nadające się dla kotów ? – spojrzał na Betkę i Murka przytulonych do siebie, więc i on przysunął się bliżej, a zapadając w drzemkę westchnął:

– Mam nadzieję, że już nikt…- nie dokończył, bo coś zaczęło się przeciskać przez jedną ze szpar, pofukując głośno:

– Fu, fu, niezłe miejsce, może przetrwam, gdyby jeszcze coś wpadło w ryjek, o, ktoś tu jest, kto?

– To my- zamruczał Psotek, a ty, kim jesteś ?

pławna 2013 009_LI

– Jeża nie poznajesz? – teraz z kolei fuknęła Betka – chociaż, na pierwszy rzut oka wygląda faktycznie mało jeżowato – parsknęła, patrząc na coś, co przypominało obtoczoną w liściach, trawach i igłach sosnowych wilgotną bryłkę, z której wystawał mały, różowy ryjek.

– Wszystko mnie oblepiło – westchnął jeż – czy mogę przeczekać tu tę nawałnicę?

– W porządku, o ile będziesz w kącie i nie nastroszysz swoich szpileczek –sennie odpowiedziała Betka, a Psotek przeszukał plecak, wyturlał jabłko i popchnął je w kierunku jeża.

– Jadasz to ? – spytał.

– No…może być, dziękuję – odpowiedział jeż, a Betka, prawie śpiąc wymamrotała:

– Obejrzyjcie kolce, na pewno nadziały mu się na nie jakieś pyszne robale, bo jeże wcale nie przepadają za owocami.

Nikt już jej nie odpowiedział. W monotonnym szeleście deszczu udało się wszystkim zasnąć. Poranek przywitał ich słońcem połyskującym w kroplach zebranych na liściach i mchach. Cały las lekko parował, robiło się coraz cieplej i przyjemniej. Niebo między czubkami drzew, hen, gdzieś wysoko było błękitne.

Pierwszy z szałasu wyturlał się jeż i rozwinął wszystkie kolce: – Ej, Psocie, ten szałas to był wspaniały pomysł, dzięki tobie przeżyłem tę noc.

– Ma rację – Murek wyskoczył zaraz za nim, wyprostował uszy i spojrzał na Psotka serdecznie – Nie wiedziałem, że nosisz ze sobą marchewki!

– Ja też nie- odpowiedział Psotek i uścisnął wyciągniętą łapę Murka.

Betka przeciągnęła się leniwie i wylizując z torebki orzechowe okruchy oznajmiła: – To będzie świetne, tajemne miejsce na nasze spotkania, poprawimy sterczące patyki i już. A teraz muszę lecieć, cześć.

– Cześć – odpowiedział Psotek. Nagle poczuł się bardzo zadowolony i rozglądając się po ozłoconym słońcem lesie, wolno skierował się w stronę domu.

IMG_4121

 

Z okazji…Dnia Czerwonego Kapturka – 19 Lipiec

image1(2)
rys.Ilustratorka rodzinna –  Jula

Bajka jest znana chyba wszystkim. Istnieje w wielu literackich formach, przerabiana, skracana, okrojona czasem z niektórych fragmentów, rysowana, filmowana itp. Zresztą –  jak większość znanych z dzieciństwa kilku pokoleń, różnych bajek. Jedną z moich ulubionych wersji jest ta, której autorem jest JAN BRZECHWA, a którą nagrały i wydały w formie płyty dawno temu Polskie Nagrania. Zobaczcie wykonawców. Ci z was, którzy tu wpadają, wiedzą, że już raz inspirowałam się tym tekstem. Dziś też.

IMG_7187

Jeśli znajdziecie gdzieś to nagranie – polecam z uśmiechem i bez lęku. Ale minęło ileś tam lat, zmieniły się czasy i śmiem twierdzić, że ulegli przemianie również bohaterowie bajki. Świadczy o tym chociażby list WILKA do CZERWONEGO KAPTURKA.

IMG_7184

LIST  OD WILKA DO CZERWONEGO KAPTURKA

(pierwsze 8 wersów – to był, co muszę uczciwie zaznaczyć wierszyk wysłany do znajomej, która na spotkanie ze mną przyszła w ślicznym, czerwonym bereciku. I ten berecik skusił mnie do napisania tego tekściku, wykorzystanego teraz do innego celu. Grażyno, wybacz!)

Witaj, witaj, Czerwony Kapturku !

Nie bój się mych ząbków i ostrych pazurków,

bo…moje ząbki – to szczątki,

pazurki piłuję zaś w piątki

i jestem łagodny jak cielę,

z wilczura już we mnie niewiele.

Ostatnio jem lody, brokuły i kluski,

więc, przyjmij ode mnie, Kapturku, całuski.

 

Kapturku!

Przestałem polować na wnuczki i babcie,

teraz wolę wsunąć na pazury kapcie,

podłożyć pod ogon mięciutką poduchę,

a za to, co było, wyrażam tu skruchę.

Po prostu, Kapturku, kończy mi się para.

Wiesz sama, że dzisiaj już nikt się nie stara,

by straszyć mną jakieś niesforne dzieciaki.

Kochana! Nie dla mnie już walki, czy draki.

 

Kapturku! Od dawna się z nikim nie bawię!

Dziś, lubię samotnie podumać przy kawie.

Zresztą, muszę przyznać,  może niezbyt skromnie:

– umysł mam nadal jasny i myślę przytomnie.

Czy dociera do ciebie,  moje miłe dziecię,

że wilki też mogą rozmyślać o świecie?

I widząc to wszystko, co się teraz dzieje,

bierze mnie ochota, by uciec gdzieś w knieje.

 

Ty też zwiej z tej bajki, nie trać ani chwilki,

bo mogę tu przysiąc na całość mej skórki:

Dawniej się zdarzały jednak DOBRE WILKI,

dziś widzę paskudne  CZERWONE KAPTURKI!

PS: Ostatnią mam sprawę do mojej bajkowej dzieweczki:

       Proszę cię, zmień kolor tej swojej czapeczki!  

 ODPOWIEDŹ  CZERWONEGO  KAPTURKA

To ja, Wilku, dawny Czerwony Kapturek.

Masz rację. Koniec bajki. Nie będzie powtórek.

Już nie biegam do babci jak dawniej, przez lasy.

Babcia dawno odeszła, ja zmieniłam trasy.

Żaden wilk mi nie straszny, lecz, owszem, czasami się boję,

Nie napiszę ci – CZEGO , bo to sprawy moje,

Jednak spełnię to twoje ostatnie życzenie

i kolor swego kapturka na ZIELONY zmienię.

IMG_7199_LI

 

 

 

 

Handel i urlop czyli XX wiek

LATO. Ja też zwolnię. Mniej wpiszę, więcej poleniuchuję. Kto by tam w te gorące dni czytał blogi i do nich pisał? No, może ktoś , kto ma jakieś handlowe zobowiązania?  To nie ja.

URLOPY w pełni. Jedni pojadą P1000731 (2) nad morze takie, czy inne.

 

 

Drudzy będą zwiedzać to, czy tamto.

Hiszpania 04.2011 090                           wilno,szkoła,maj2011 004

Jeszcze  inni   Pławna_08 041wylądują np. blisko Jeleniej Góry i będą się wałęsać po Karkonoszach,

 

 

 

Ktoś spłynie Bobrem, czy Pilicą,

                                                                    Pławna lipiec 2011 048

ktoś inny odwiedzi piękne polskie jeziora,

GŁ 091

  a jeszcze inni rozstawią sobie namiocik na działeczce.

IMG_7093

Nie zawsze tak było. W trudniejszych czasach nasi rodacy poświęcali część drogocennego urlopu na podróże handlowe. Po sprzedaży jednego towaru TAM, sprzedawali przywieziony towar TU. I mogli sobie opłacić wyjazd do Kołobrzegu. A na straganach, rozstawionych łóżkach polowych, bądź skrzynkach leżała kawa TCHIBO przywieziona z Jednej Strony i słoiczki kawioru z Drugiej Strony. Żony farbowały hurtowo przywożone na sprzedaż podkoszulki bo i tych nie było ( a tam białe były tańsze)

W dniu 15 lipca 1993 roku, a więc w ubiegłym wieku – Probierczyk, obserwujący jak przypuszczam, ten ruch handlowy w Polsce, wydał instrukcję uczestnikom prowadzonego przez siebie konkursu literackiego „Czytelnicy do pióra” : proszę opisać czyhające na wędrownych współcześnie handlowców ewentualne niebezpieczeństwa. niebezpieczeństwa – kontynuując wiersz Adama Mickiewicza (tylko 16 wersów) – I wiecie co? Wszyscy autorzy wymienili tych samych wrogów. Ja też.

Tato nie wraca ranki i wieczory

We łzach go czekam i trwodze:

Rozlały rzeki, pełne zwierza bory

i pełno zbójców na drodze...(A. Mickiewicz)…..

 

Pławna_08_09 058_LI

….Rzeki to pestka, ponton ma na fiacie,

Na zwierza trutkę w kieszonce,

Lecz jak się oprze, wioząc dżins na gacie,

Wschodnich rabusiów nagonce ?

IMG_7178

Legnie ci taki, gdzieś w powiecie Plewy

W mroku udając denata,

 fiata zatrzyma. Scyzoryk z cholewy,

 i jakież szanse ma Tata ?

IMG_7176_LI

Lub na poboczu, w trawie po kolana

 robiąc za brzózkę czy tuję,

 Zakrzyknie, strzeli z colta lub nagana,

 a rzadko kiedy pudłuje !

documnts and Setting Moje dokumenty zdjęcia 2015 WPK 2015 002

Tata nie wraca ranki i wieczory,

A przywieźć rubli miał worek,

Och, Ojcze, omiń terespolskie bory,

Och, chyba zmówię paciorek !

Z okazji…Światowego Dnia Czekolady – 7 Lipiec

IMG_7127

Ponoć właśnie tego dnia Kolumb, po odkryciu całkiem, jak wiemy, nowych lądów, przywiózł do Europy ziarna kakaowca. I się zaczęło! I trwa do dziś. W  różnych kalendarzach można znaleźć cztery różne dni w ciągu roku związane – no, użyję tego słowa – z czczeniem CZEKOLADY. W Stanach Zjednoczonych czczą osobno każdy jej rodzaj: białą, gorzką, mleczną…

IMG_7128

U nas królowała JEDYNA. Wyprodukowano ją w fabryce E. WEDLA w roku 1930r. Nie zmieniano jej ubioru – dziś też można ją spotkać w tej samej biało – czerwonej kiecce i nadal  smakuje tak samo dobrze jak dawno, dawno temu. Dajcie się skusić.

IMG_7227

Jeść JEJ, zaiste, przecież nie wypada,

cukier, wiadomo, truje, cukier jest bee..,

lecz wiedzcie, kochani, że CZEKOLADA

jest bardzo szczęśliwa, kiedy ktoś JĄ ZJE.

IMG_7121

IMG_7126

 

Zróbcie dziś zatem, w swej diecie wyjątek,

czyż nie jest godna tego poświęcenia?

Pochłońcie, schrupcie choćby kawalątek,

wstrzymując się potem tydzień od jedzenia.

IMG_7120

Atłasem miękkim język wam wymości,

spływając do gardła kuleczką słodyczy.

Ktoś nie je, lecz w środku skręca go z zazdrości

i brzuszek z tęsknoty mu kwiczy.

IMG_7132

Obrazoburcze rzucam zatem hasło:

Odrzućmy dziś wszyscy wszelkie dobre rady,

dopóki życie nasze nie przygasło –

pożryjmy, pożryjmy trochę CZEKOLADY !

IMG_7134

Dla zainteresowanych – piosenka z lat 50-tych ubiegłego wieku – w wykonaniu Nataszy Zylskiej. Tekst: Ola Obarska, muzyka: V.Mizzy.

CZEKO CZEKO – CZEKOLADA – YouTube:

https://www.youtube.com/watch?v=OXHUi62WlAY

 

Z okazji… Międzynarodowego Dnia Psa- 1 Lipiec

Boże Nar.2010 149

Szlachetne kundle mają swoje święto w październiku, a dziś, 1- go Lipca obchodzimy Dzień Psa Jako Takiego. Właściwie nie powinnam tu dziś zamieszczać żadnych durnych rymowanek, ani komentarzy. Powinnam oddać głos im. PSOM. Tym, które być może właśnie w tym momencie są wyrzucane przez okno z samochodów, przywiązywane do drzewa w lesie, oddawane do schronisk ( jak zabrać takiego na urlop?), bite i głodzone. Co by nam powiedziały, gdyby mogły? A przecież są jeszcze te inne, już bez głosu – mordowane często ręką człowieka, którego uważały za przyjaciela, którego przyjacielem były i którego kochały bezwarunkowo. Brak mi słów. 

DZIŚ KILKA  WSPOMNIEŃ Z PEWNEGO PSIEGO ALBUMU:

Pławna_09_08_Kry 084                 Pławna_09_08_Kry 085

– No, OK. Mam się nim opiekować, to będę, ale tym pazurkom przydałby się pilniczek! Wrr…

GŁ 112

Buty pana są, a on sam, gdzie? Ratować, czy poczekać?

Pławna ferie 2011 003      Pławna ferie 2011 008

 

 

 

– Anestezjolog był wredny, zabieg niemiły, ale w domu był rosół i miejsce w fotelu. I już jest mój. Fotel, oczywiście.

Pławna ferie 2011 068                                               ,wiosna 2012,ferie,adam 009

Czasem, jak tak bardzo, bardzo chcą – trzeba pozować. Ale do uśmiechu nie mogą nas zmusić i pozujemy z kuzynem na smutno. Hau.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Chociaż…pewnego razu…jak biegali z tymi aparatami, kuzyn mrugnął do mnie i warknął, że zrobi się na WYJCA. Udało mu się, będzie tą fotą straszyć wnuki.

Pławna_08_09 056              kwiecień09 086

To znajoma, Fusia. Wygląda trochę jak mop, ale nikt się nie pomylił (jak dotąd). Szczekliwa bestyjka, ale ją kochają i pozwalają spać wszędzie. Obok niej sąsiad zza płotu. Kiedy u nas fruwają patyki, prosi, żeby mu też rzucić. Rozumiem go.

Boże Nar.2010 103

Ocho, zaplątała się ta zimowa fotka sprzed kilku lat. Deska wjechała mi wtedy pod śnieg. W tym roku nie było szans na trening.

,wiosna 2012,ferie,adam 098     lato PŁawna 2010 003

 – Ktoś powiedział, że  mam tu zarozumiały wyraz pyska. A wydawało mi się, że robię groźną minę, mającą odstraszać wszelkich wrogów mojej pani. Nikt nas nie zaatakował, a ja czułam się cudownie z tymi jej rękami na moich uszach. Obok, też szczęśliwa, w ramionach swojej pani – moja…matka.(Czy obrażam ludzi, tak o niej mówiąc?)

WSZYSTKIM PSOM ŻYCZMY TEGO, ABY TRAFIAŁY W DOBRE, LUDZKIE RĘCE. A dla tych, które lubią sobie powyć – księżyc na dzisiejszy wieczór. Powyjcie sobie.

IMG_7076                IMG_7067