Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,
NA PIERWSZY OGIEŃ takie prawdziwe, kwieciste kwiaty RÓŻANECZNIKÓW. Dorodne i kolorowe.
A TERAZ KILKA DANYCH Z ŻYCIA MNISZKA – matki powinny wiedzieć, że syrop, lub nalewka z mniszka to lecznicze eliksiry
TAWUŁKA I – czyli też kwiaty, ale KRZACZASTE.
Mówią o niej raz SZARA, raz NORWESKA, ale jaka by nie była, kwitnie rok w rok, a kwiatostany wyglądają jak sople lodu. Żadnych tawuł NIGDY nie nawoziłam, a kwitną jak marzenie.
A TU TAWUŁA II Van Houtte’a. Wyższa, większa, o szerszych kiściach i podobnych kwiatkach do tawułki norweskiej. W tym roku „WYKIPIAŁA”! Kwiaty wręcz wylały się potężnym, białym strumieniem, który przygiął krzaki do ziemi. Na DZIEŃ MATKI – oczywiście.
Takk zaczynała pączkować
DWA DNI Z ŻYCIA PIGWOWCA JAPOŃSKIEGO – już przekwitł kilka dni temu, ale fotka na DZIEŃ MATKI się znalazła. Ładny, prawda?
KWIAT ANTONÓWKI. Otwarty – czeka na pszczoły. Wsadzała ją MOJA MATKA bardzo dawno temu, a ona nadal rodzi jabłuszka.
A z drobnych, ogrodowych kwiatków – W DNIU MATKI – ORLIKI zrywają się do lotu.
WSZYSTKIM MAMOM ŻYCZĘ ZADOWOLENIA Z MACIERZYŃSTWA!
Nie są chyba modne, bo jak obserwuję różne działki, ogródki i domostwa jest ich coraz mniej. Bzów, oczywiście. Wśród gładko wystrzyżonych trawniczków z kilkoma kulkami małych świerczków, okiełznanym klombem tulipanów i wiechami egzotycznych traw, bzy jakoś…chyba…nie pasują? Mylę się? Nie, nie jestem wrogiem ani strzyżonych trawniczków, ani kędzierzawych traw, każdy ma, co lubi, (albo jak ja ma – bo nie chce jej się kosić.) W mojej okolicy trochę krzewów bzowych zostało i otoczyły mnie w tym roku. Kilka młodziaków u mnie, sporo za płotem sąsiedzkim i wzdłuż moich spacerowych traktów. Buchnęły! Armia liczebnie niezbyt bujna, ale jak wiemy i mała potrafi walczyć o swoje. Popatrzcie chociaż na nie, bo, niestety, nie możecie ich powąchać, a ja jestem ich aromatem odurzona!
Było chłodno. Zaczynały powoli i niechętnie, długo skulone.
I te, jeszcze nie wszystkie otwarte i rozwinięte, a już kipiące wprost bzową, pachnącą bielą.
Ile lat będą jeszcze rozkwitać? Kiedy i czy zanikną? Czy ktoś zabezpieczy ich nasiona? Czy ktoś je zniszczy? Czy będą pokazywane pod sztuczną kopułą, okratowane i opisane? Jak długo przetrwają?
Kilka dni i …. do zobaczenia za rok? Oby. Przypomnę teraz pioseneczkę, która powstała w 1928r kiedy śpiewanie o bzach, łzach i wiosennych uczuciach jeszcze było OK.
Przyszła pora na inspekcję ogródkową. Oj, nie mam się czym chwalić, ale przedstawię wam kilka egzemplarzy z grupy: ŁADNE KWIATKI! NO! NO!
I zbliżam się, zbliżam, zbliżam, niektóre pozują lepiej, inne z niechęcią. Nie wszystkie lubią być fotografowane na ZIELONYM DYWANIE, ale idę, idę, aż wreszcie….
… nie do wszystkich co prawda zostałam wpuszczona, ha, ale udało mi się wejść do kilku tulipanowych wnętrz. W żadnym nie znalazłam CALINECZKI z baśni H.Ch. Andersena, ale w kilku był bałagan, niesprzątnięte obce nasionka, jakieś śmietki i para robaczków.
Nie mogę się powstrzymać przed kwiatowymi sesjami. Sądzę, że będzie ciąg dalszy, więc kto nie lubi patrzeć na takie kwietne fotki – niech na jakiś czas zrezygnuje z wizyt u mnie.
Oczywiście z okazji Międzynarodowego Dnia Limeryków. Kiedy? Właśnie DZIŚ w dniu urodzin „tatusia” limeryków pana Edwarda Leara, który je popularyzował, a sam napisał ponad 200 – wydając w 1846roku „Księgę Nonsensów.” Staram się nie przepuszczać tej rocznicy . Zainteresowanym przypomnę :LIMERYK – to najczęściej nonsensowny, zwariowany wierszyk mający swój specyficzny rytm i zestaw rymów aa bb a. Wymyślanie limeryków to świetna zabawa, zwłaszcza, że treść może być całkiem absurdalna, bo najważniejszą cechą jest tu właśnie rytm i ustawienie rymów. Chętnie ( co już robiłam) opublikuję na kolejnym wpisie ! Kto mi coś przyśle?
Na schadzki już raczej nie chodzę, ale przechadzki lubię, zwłaszcza, jeśli połączę je z konieczną inspekcją bliższych i dalszych terenów. Więc ruszyłam moją wąski ścieżką, którą coraz bardziej zarasta nader inwazyjny bluszcz i dalej za bramę, w prawo, chodniczkiem w kierunku mostu na lokalnej rzeczce i do bagienka przyleśnego.
Jeszcze dwa lata temu do mostu, rzeczki i lasu chodziło się TAKA dziś już chodzimy TAKWracaliśmy z lasu dawniej TAKA dziś wracamy TAK
Jak przypuszczacie, która z tych dróg dawała nam więcej radości z przechadzek?
ZGADLIŚCIE! A ja idę dalej…
znane drzewa przy bagienku nie ścięte ,uf!sprawdzam….i OK czeremchy kwitnąi pachną
Dochodzę do rzeki i tak, wszystko w porządku. Ciekawi mnie tylko, czy para kaczek spożywająca drugie śniadanie to ta sama co rok temu?
Oparłam się o sztachety mostu i zauważyłam, że nie jestem sama. Tuż pod barierą, w kącie zbudował już sobie pierwszy dom jakiś pajęczak, ale jedyne, co mu się udało złapać w swoją sieć to skraweczek baldachimu mniszka. Smacznego.
Zerkam jeszcze na rzeczkę, „w dal”: OK, – Tak samo wąska jak była., ale wiem, że na przykład kajakarze bardzo ją lubią właśnie dlatego, że sprawia trochę trudności zarośniętymi brzegami i zawalonymi drzewami. W tym roku na resztkach starej kładki(?) świeża trawa utkała twarzowe zielone bereciki.
Wracam i widząc z daleka coś białego na zardzewiałej siatce jednego z ogrodzeń pędzę, żeby zobaczyć co to. No, cóż, nie mam pojęcia jak się tu nabiło to znacznie mniejsze od kurzego jajko?
I dosłownie kilka kroków dalej spotykam leżące na ziemi kolejne, błękitne jajeczko, oj chyba porwane przez kogoś prosto z gniazda. Wnętrze wskazuje na morderstwo!
A już niedaleko domu, za prętami ogrodzenia pewnej milej sąsiadki dostrzegłam niedawno chyba rozwinięte modre oczka niezapominajek, które czasem, z przekory nazywam „dontforgetkami.” Już jest tyle w naszym języku używanych angielskich zwrotów, że jeden więcej różnicy nie zrobi. Daję je na końcu, żeby mieć nadzieje, że przynajmniej część z was nie zapomni gdzie jestem i czasem do mnie tu jeszcze wpadnie
Jaki sezon? NA GRILLOWISKA! Przegapiłam Międzynarodowy Dzień Grilla ( 2 maja), ale mam w zapasie kilka różnych, pamiątkowych fotek, sezon dopiero rozpoczęty, a grillować można przecież do pierwszych przymrozków. TO DO DZIEŁA.