Termin się zgadza, więc chyba jest, chyba przyszła ta wyczekiwana (tiu,tiu, pitu, pitu, ble, ble)) kochaniutka WIOSENKA. Dobrze przypuszczacie, uważając, że powyższe, pierwsze zdanie nie świadczy o mojej wielkiej do niej sympatii. I nawzajem. W zakamarku duszy przyznaję jej jednak rację, bo……





Przyszła dzisiaj….chyba… wcześnie rano,
rozchyliła kielichy krokusa.
Rozwinęła liście trzem tulipanom,
rozejrzała się i
w ogród dała dała susa.


A pytając, gdzie mam inne kwiatki,
nie skrywała swego oburzenia.
Patrząc na moje zdziczałe rabatki,
rzekła: -Nie mam miła,
tu nic do zrobienia.



I dodała: Nie dziw się, kochana,
znam podobne jak ten twój – przypadki.
Nie zostanę tu, a jutro od rana
kwiaty będą kwitnąć,
ale u sąsiadki.


















