
Wszystko to się działo pod koniec września podczas naszej kolejnej wizyty we wsi Pławna – MIEJSCU MAGICZNYM, jak określa je miejscowy artysta – malarz i rzeźbiarz. Już jakiś czas temu skończyły się zbiory plonów tej pofałdowanej w mniejsze i większe pagórki ziemi na przedgórzu Karkonoszy, ale przygotowania do dożynek trwały dłużej, bo kończono oddanie wiejskiego Domu Kultury, który był centralnym miejscem tegorocznych uroczystości, a który mieści się w odnowionej starej stacji kolejowej.
Tory przebiegające w jej pobliżu już dawno zamieniono w ścieżkę rowerową. Można nią dojechać do Lwówka Śląskiego. Wejście na teren dożynek otwierała oryginalna brama z zawieszonego między ramionami dźwigów wielkiego snopa, a po przejściu miejsc zajętych przez ogromne ( i nie wszystkie mi znane) maszyny rolnicze było się już w samym centrum dożynkowego rejwachu. Byliśmy wcześnie, ludzie dopiero zaczynali nadchodzić, ale co ja tu będę opisywać!!

Drodzy czytelnicy i czytelniczki! Oto króciutki fotoreportażyk z dożyneczków w tej piękniutkiej wioseczce Dolnego Śląska.




Zapraszamy do stoisk! Po prawdziwe chlebki, miody, smalczyki, ogóreczki, marynaty i tegoroczne dynie!













I były też występy lokalnych zespołów! I był konkurs na najpiękniejszy dożynkowy wieniec!




Działo się tam, działo. Był i pieczony prosiak na rożnie, i tańce, i swawole najrozmaitsze…..ale my nie braliśmy już w tym udziału. A powyżej, na grani, po jeszcze zielonej łące zaczęły schodzić piękne krowy sąsiada i cichym muczeniem oznajmiały, że czas już do domu….







































