Jak kura pazurem

Dwa dni temu czyli 23 stycznia był Dzień Pisma ręcznego. Chciałam, bardzo chciałam coś znów na ten temat napisać ( już nie ręcznie, oczywiście), ale jakieś inne, bliżej nieokreślone działania odebrały mi tę możliwość. Jestem jednak pewna, że ta starsza rymowanka jest nadal aktualna i przybliży nam to nieodwracalne już zjawisko.

WIMA – Writing Instrument  Manufactures  Association na Dzień Pisma Ręcznego wybrało datę 23 STYCZNIA  – w tym dniu bowiem urodził się amerykański polityk John Hancock , jeden z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości – znany z bardzo dużego, ozdobnego podpisu. W dobie komunikatorów, e-maili, telefonów komórkowych przestajemy pisać na papierze, trochę inaczej pracują nasze ręce i tym samym inaczej aktywizuje się mózg.

IMG_8104_LI

Jeśli ktoś, kiedyś sądził, że będziemy wiecznie

zapisywać swe myśli rysikiem i piórem,

długopisem, ołówkiem – krótko mówiąc: RĘCZNIE,

ten dziś się czuje głupio i sny ma ponure

IMG_8121

Pach, pach! Dwa paluszki nad dziwną maszyną

w ruch wpędzone – stawiają literki i słowa,

zdania krótsze i dłuższe już w przestrzeni płyną,

pach, pach po klawiszach – wiadomość gotowa:

IMG_8128                    IMG_8119

„Tu jestem” i „To robię”, ” A ty, jak się czujesz?”

Pach, pach: ” zaraz będę”, pach, pach: ” Ziuta zdrowa”

ktoś pisze, odpisujesz, a potem kasujesz,

bo takich wiadomości dziś już nikt nie chowa.

IMG_8105

Gdziekolwiek byś nie siedział, w puszczy, na biegunie,

pach, pach: znów ktoś napisał, zaczynasz od nowa.

Pach, pach: i myśl twa zwięzła gdzieś w przestworzach sunie.

Pach pach! To się nazywa ROZMOWA PALCOWA

IMG_8110                   IMG_8130

Kochane Babunie

Ponoć dziś świętują wszystkie babcie,

zatem proszę babć, nie traćmy ani chwilki,

szybko zrzućmy kaloszki, czy kapcie,

a odnajdźmy w szafie swoje stare szpilki.

Przy pomocy laseczki lub kija,

przed lusterkiem, sama i bez tłumu gości

dziś niech każda babcia powywija

w takt muzyczki ćwicząc mięśnie oraz kości.

Zapomnijmy o babcinej roli

i potańczmy sobie choćby przez momencik –

oczywiście w rytmie rock and rolli,

bo dzisiejsze Święto Babć tak chcemy święcić!

Dobranocka

Ech, zaśnijcie już, kochani,

czas na krótką przerwę w troskach,

owińcie się ciasno kołdrą i nie zatykajcie noska,

przecież trzeba czymś oddychać!

Uszy? – TAK, zasłońcie oba, żeby nic nie było słychać.

W komputerach –  bez kołyski,        

po dniu pracy drzemią dyski.

Pralka, kończąc wirowanie

szepcze cicho: czas na spanie.

Wszyscy, człowiek, rzecz i zwierzę

musi zasnąć – a ja wierzę,

że NOC  NAM PRZYNOSI RADĘ –

tak, jak w bajkach, więc się kładę.

Idę spać.

Wszystkie psy już dawno chrapią,

we śnie biegną, warczą, łapią?

Idę spać, idę spać.  

                      

Śpią też chmury gdzieś w przestworzach,

koty ( i ten z Żoliborza?),

sowy, kuny i zajączki,                    

śpią w wazonach róży pączki,

w lasach chrapią rude liski,

w domach – pełne jabłek miski.

Idę spać.

Idę spać.

Idę spać.

IMG_0474

Bo ja wierzę, że mnie we śnie coś miłego wreszcie spotka…

Oj! Lodówka przez sen stęka – może zimno jej od środka?

Śpią w parkanach wszystkie deski, pobielone dzisiaj śniegiem,

zasnął królik, sarna, jeleń – przemęczone długim biegiem.

Nie zrzucajcie kołdry raczej,

Rano może być inaczej –

może nadejść Wielki Chłód,

Dwie Zarazy, Wilczy Głód.

Śpijcie, śpijcie…już nie kraczę.

Sama też już idę spać.

Idę spać.

Idę spać.

PS. Chciałabym, chciała, ale ja jestem jak ta, o której sto lat temu śpiewała mi moja mama parafrazując znaną kołysankę „Ach, śpij, kochanie….”

Więc śpij, bo właśnie

księżyc chowa się za chmurę, zaraz zaśnie,

wszystkie córki, nawet złe,

pogrążone są we śnie, tylko jedna moja córka jeszcze nie.

Też śpiewałam, a zamiast córki, występowały też lewki, sroczki, myszki, żabki i różne inne stwory, ale zawsze te ZŁE, co to nie chciały usnąć.

A ja, to zwykła bezsenna SOWA.

IMG_0325

Chciałabym przypomnieć Wam starą „kołysankę” z Kabaretu Starszych Panów, a pięknie śpiewaną przez Magdę Umer. Część zawartych w niej treści już nieaktualna, ale tylko część. Dobranoc.

ZIEMNIACZKI

Z COCA-COLĄ? NIE! NIE! NIE!

Dawno, dawno temu  na płaskowyżu  w Andach, w państwie Peru ( ale i w Boliwii, czy w Chile) uprawiano  coś, co, mogło zaspokoić głód wielu, a co wytrzymywało  niekorzystne, ubogie warunki – a był to ZIEMNIAK. Do Europy trafił podobno pod koniec XVI wieku, a do Polski przywiózł go Jan III Sobieski – w formie egzotycznego kwiatu zresztą, dla znanej ogólnie kochanki. Dopiero pod koniec XVIII wieku BULWĘ  ZIEMNIACZANĄ  rozpleniono porządnie i zaczęto ją hodować na większych obszarach. Pomijam szczegóły dotyczące jej  poznawania i doskonalenia na tle dziejów – dość, że dziś można się nią najeść. Nadal. I to jest wspaniałe.

I OBY TAK BYŁO DALEJ, BO……..

Gdzieś przeczytałam, że w starym słowniku języka polskiego (J.Karłowicz, chyba początek XX wieku) przytoczono około 100 ludowych określeń ziemniaka. Niektóre funkcjonują do dziś: Na Mazowszu i na Śląsku – to KARTOFEL lub ZIEMNIAK. Na Kaszubach – to BULWA. W Małopolsce – są GRULE, a w Pyrlandii, czyli w Wielkopolsce – PYRY. Zauważyłam, że obecnie w całej naszej Ojczyźnie każdy nazywa ziemniaki tak, jak chce. I bardzo dobrze, bo:

Jedni lubią biszkopty, salceson, miód, gofry,

no i dobrze lubcie sobie, proszę,

a ja, żyć bym nie mogła bez zwykłych kartofli

i kartofle wciąż do domu znoszę.

IMG_0289

Gdy pomyślę, że na świecie mogłyby nie być,

kartofelków, ziemniaczków, czy gruli,

to smutek mnie ogarnia i chce mi się powyć,

a ma dusza ze strachu się kuli.

IMG_0281

Gotowany, pieczony, starty, rozgnieciony,

jako frytka, smażony w panierce,

pokrojony, utarty, czy też upieczony-

to on koi mój brzuszek i serce.

IMG_0136

Furda, kasze ( nie nasze), tapioki, burgule,

pal sześć kluski i wszelkie placuszki,

gdy grul nie zjem – to czuję jakieś dziwne bóle

i drętwieją mi wszystkie paluszki.

 OKOPOWE, OKOPOWE – CZYLI  MIĘDZY INNYMI – WŁAŚNIE PYRY!