Limeryki letnie

MARZENIE

Pan Grzegorz często podczas wakacji

wył głośno w lesie tuż po kolacji.

Jak mawiał: – Chcę przez chwilkę

poczuć się dzikim wilkiem,

bo na co dzień tyram w korporacji.

W RESTAURACJI

Pani Jola w pewnym górskim barze

jadła w piątek oscypki na parze,

już portfel wyciągała,

lecz całkiem oniemiała,

słysząc: – Sery dajemy dziś w darze.

                  *

Mąż się spytał na co ja się gapię,

czemu pluję, złoszczę się i sapię.

Jak zwykle nie dotarło,

że to chodzi o żarło,

zamiast dorsza dali mi tilapię.

O, LUDZIE!

Wujek Wacek, gdy poczuł się gorzej,

chciał raz jeszcze popatrzeć na morze.

Czołgał się skołowany

przez liczne parawany

i do wody nie dotarł, niebożę.

               

Stasio – piwosz o wieczornej porze

chciał się raz jeszcze schłodzić w jeziorze,

a że wypił był piwko

wszystko stało się szybko,

odszedł, ale przynajmniej w humorze.

Letni Wiewiór

A może to pani Wiewiórka?  Trudno mi rozpoznać płeć, nie znalazłam też czytelnych, jasnych wskazówek, gdzie ewentualnie spojrzeć i jak  rozróżnić „pana” od „pani.” Przedstawiałam Wam już w moim blogu wiewiórkę – jako taką i niestety, nie mam pewności, czy to jest wciąż ta sama (żyją od 2 czasem do 7 lat) ,czy też to jakaś młódka z nowego pokolenia, ale dziś chcę odnotować, co następuje: Prawie oswojona. Karmiona już małymi porcjami, bo w końcu lato i spiżarnia natury pełna. Podchodzi coraz bliżej, może niedługo podamy sobie łapki?  Patrzy z uwagą, kiedy mówię: – Baśka, ty łakomczucho, gryź wolniej, a…chciałabyś orzeszka? OK, będzie jeden na deser. To, co w karmniku ogólnodostępnym ( bo i ptaki tu goszczą) to ziarenka słonecznika. Od ust sobie odejmuję, bo też lubię, ale to, że mogę wyjść, usiąść obok i obserwować te różne uczty rekompensuje moje niedostatki. 

Baju, baju, bajeczki

Stałam sobie wśród kwiatów na łące,

patrzę, biegną w podskokach ZAJĄCE.

Wołam: Stójcie! Odpocznijcie chwilkę!

W życiu!! – krzyczą, pędzimy za WILKIEM!

Przyśnił mi się w nocy MAŁY KSIĄŻĘ,

biegnąc, krzyczał – Nie zdążę, nie zdążę!

Róża? – pytam – Czy coś jej się stało?

Nie, po prostu planet mam za mało,

a chcę więcej i coś mi się zdaje,

że na targu ktoś je dziś sprzedaje!

Siedzę sobie pod lipą, w ogrodzie,

bo przychodzę posiedzieć tu co dzień.

Zerkam, a nagle z krzaczków lubczyka

KOT wychodzi – w bardzo starych BUCIKACH.

Popatrz – miauczy – jak się rozklapały,

Możesz kupić mi na lato sandały?

Wpadła do mnie dziś KRÓLEWNA ŚNIEŻKA

i spytała: – Mogę tu pomieszkać?

Owszem, możesz, lecz raczej na krótko

i nie wolno tu się pętać KRASNOLUDKOM!