Powrót z wód

Tak było, kiedy po powrocie z „ucieczki” skierowałam pierwsze kroki na zewnątrz. Dziś, czyli 11 września w mojej podwarszawskiej wiosce spadł pierwszy, wyczekiwany od wielu dni deszcz. Mówię to szeptem, nie chcę go prowokować do odejścia, chociaż z tego, co słyszę, w innych rejonach kraju jest o wiele bardziej rozbrykany. Jedni mają zawsze czegoś za mało, drudzy za dużo. Jak w życiu.

Rozejrzałam się dokoła po ogródku,

widzę drzewa, krzewy, trawy pełne smutku,

nic dziwnego, bo tu u mnie nadal susza,

wlewam wodę do konewki, no i ruszam.

Tuż przy płocie słyszę lipy ciche jęki:

Wody! Nie chcę wkładać dziś żółtej sukienki!

Przecież to, do licha nadal letni wrzesień,

przecież wszyscy wiemy – to jeszcze nie jesień!

Obok szepcze rododendron rozdrażniony:

Mnie też podlej! Ja też jestem odwodniony!

Bzy zwinęły poskręcane, blade liście:

Lej, jeśli masz jeszcze wodę, oczywiście!

Trawy wyschły, ale są dziwnie radosne:

Nas już omiń, odświeżymy się na wiosnę.

Nie podlałam wszystkich chętnych, no cóż, szkoda!

Gdzie ta woda, moi drodzy, gdzie ta woda?

A na deski werandy, oprócz uschniętych liści spadło mi coś, co liściem nie jest. Po prostu ktoś zgubił piórko.  

Wróciłam. I co?

Wróciłam i co? Pobiegłam do ogrodowych skrzynek sprawdzić plony. Deszcz olał moje uprawy i podlał pewnikiem coś komuś gdzie indziej, bo te kilka ogórków, które znalazłam można porównać do kartaczy albo granatów. Ogóreczki, jak wiadomo potrzebują sporo wody. O dziwo, w drugiej skrzynce zaroiło się od czerwonych pomidorków. Jest co skubać, a już obłędną niespodziankę sprawiły mi cukinie, no, popatrzcie sami: 

To nie wszystkie. Zdjęłam z krzaczków pierwsze siedem kilogramów, co zmusza mnie, niestety do stawienia czoła kulinarnym wezwaniom. Ach, ach, czyż podołam? Sympatyczna blogerka Mysz w Sieci smażyła placki, też je zrobię, ale ile można ich zjeść? Trzeba rozpocząć działalność „zaprawczą.” Uff!

Co więcej? TAK, prosto z ogródka weszłam do sieci, oj, głupia!

A tam CIĄGLE TO SAMO:

Ktoś ratuje dzieci i psy z zamkniętych samochodów, ktoś wpada samochodem na inne auto, ktoś omyłkowo zabija maczetą nie tego wroga, którego miał zamiar zaciukać, ktoś skacze na główkę w pierwszą lepszą zauważoną wodę, ktoś pobił się w sklepie o ostatnie pięć torebek cukru, ktoś zrzucił psa z mostu i podpalił kota, ktoś ukradł najpierw dwa auta, potem karetkę i wóz strażacki, ktoś zostawił w Oknie Życia pijaną 20-latkę, ktoś komuś, ten tamtemu, oni nam, a na dokładkę: TE spodnie sprawią, że nikt nie zauważy twojej wielkiej pupy, TE sandałki wydłużą ci i wysmuklą łydki, TEN pas do pończoch podniesie temperaturę w związku, TE spodenki pasują do wszystkiego,TEN sprzęt sam myje okna, TO mydło do brwi (Rany Julek, naprawdę istnieje?) jest najlepsze, TA celebrytka chce się rozwieść z TYM celebrytą, ale budują willę na Filipinach, a wszyscy już wiedzą co pani Cichopek uważa o nowej wybrance pana Hakiela. 

NIC DODAĆ,  NIC UJĄĆ.

A przede wszystkim WOJNA która trwa i trwa i trwa…

Znacie tę słynną dawniej pieśń buntu czyli tzw.”Miedzynarodówkę”?

REFREN ORYGINALNY:    BÓJ TO JEST NASZ OSTATNI,

                                             KRWAWY SKOŃCZY SIĘ TRUD,

                                             GDY ZWIĄZEK NASZ BRATNI 

                                             OGARNIE  LUDZKI RÓD

PROPOZYCJA REFRENU:       BÓJ TO NIE JEST OSTATNI,

                                               NADAL TRWA KRWAWY TRUD,

                                               GDY ZWIĄZEK NASZ BRATNI

                                               ZAGARNIA LUDZKI RÓD.

Koniec z takimi wpisami! Wszystkich pozdrawiam po-urlopowo i idę przygotowywać cukinię oraz „Latofotki 2022”