Udało się Wam zaśpiewać kilka kolęd? Nam tak, chociaż…przyznam…że brzmiały one…no…. a, tam i tak nie znajdę adekwatnego słowa, zostawmy więc ten temat. Pierwszy Dzień Świąt, Drugi Dzień Świąt i po Świętach. Jeszcze przed chwilą było tak:


Jeszcze przed chwilą, rozstawiając talerze i zerkając za okno w dniu wigilijnym, dziwiłam się, dlaczego akurat wtedy, kiedy spadł świąteczny śnieg, a ziemia zaczęła zastygać od pierwszego mrozu, na naszym przeddomowym trawniczku wybuchły trzy świeże, krecie wulkany.

A już po chwili zakrywałam serwetkami resztki ciast ( darujmy sobie fotkę), chowałam roztrzęsione od nagłego ciepła rybne galaretki i szykowałam dla różnych członków rodziny paczuszki z pasztetem na wynos. Godne utrwalenia są może jeszcze ostatnie pierniczki, które przyjechały z Dolnego Śląska razem z ich autorką oraz ciasteczka migdałowe ( same migdały!!) i maślane z dżemem ( wnuczka z Mazowsza)


Jeszcze przez jakiś czas będzie się wieczorami rozjarzać choinka:







I jakiś czas będziemy się pławić w tym dziwnym, poświątecznym czasie, kiedy ustaje u nas wielka bieganina i przychodzi dziwny spokój. Trwa to tak jakoś do Nowego Roku. Zaraz po nim mam dziwne wrażenie, że bardzo niedługo znów trzeba będzie ubierać następną choinkę.
Przesyłam WSZYSTKIM ostatnie tegoroczne przesłanie: BĄDŹCIE ZDROWI!