Święta, Święta i po Świętach

Udało się Wam zaśpiewać kilka kolęd? Nam tak, chociaż…przyznam…że brzmiały one…no…. a, tam i tak nie znajdę adekwatnego słowa, zostawmy więc ten temat. Pierwszy Dzień Świąt, Drugi Dzień Świąt i po Świętach. Jeszcze przed chwilą było tak:

Jeszcze przed chwilą, rozstawiając talerze i zerkając za okno w dniu wigilijnym, dziwiłam się, dlaczego akurat wtedy, kiedy spadł świąteczny śnieg, a ziemia zaczęła zastygać od pierwszego mrozu, na naszym przeddomowym trawniczku wybuchły trzy świeże, krecie wulkany.

A już po chwili zakrywałam serwetkami resztki ciast ( darujmy sobie fotkę), chowałam roztrzęsione od nagłego ciepła rybne galaretki i szykowałam dla różnych członków rodziny paczuszki z pasztetem na wynos. Godne utrwalenia są może jeszcze ostatnie pierniczki, które przyjechały z Dolnego Śląska razem z ich autorką oraz ciasteczka migdałowe ( same migdały!!) i maślane z dżemem ( wnuczka z Mazowsza)

Jeszcze przez jakiś czas będzie się wieczorami rozjarzać choinka:

I jakiś czas będziemy się pławić w tym dziwnym, poświątecznym czasie, kiedy ustaje u nas wielka bieganina i przychodzi dziwny spokój. Trwa to tak jakoś do Nowego Roku. Zaraz po nim mam dziwne wrażenie, że bardzo niedługo znów trzeba będzie ubierać następną choinkę.

Przesyłam WSZYSTKIM ostatnie tegoroczne przesłanie: BĄDŹCIE ZDROWI!

Proza bożonarodzeniowa

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Za miesiąc kolejne Święta Bożego Narodzenia. A ja przypomniałam sobie 2 scenki.

Mają wspólny tytuł : ” TO MY?”

Daję wcześniej, może ktoś, gdzieś je wykorzysta?

XI - XII 2013 029

                                                 SCENKA  I

(Po scenie, niespokojnie krąży wokół siebie małżeństwo. On z komórką w ręku, z teczką, ona z paczkami prezentów)

MĄŻ : ( do komórki) Pani Józiu! Spakowała nas Pani? Nie, nie, samolot mamy za pięć godzin, teraz polecimy na lancz. Dziś wigilia? No, tak, wiem, wiem, ale tam, gdzie lecimy wigilia będzie jutro pani Józiu. Walizki mają być spakowane.

(wzrusza ramionami, kiwa porozumiewawczo na żonę, wyłącza się))

 – No, spakowała nas, możemy gdzieś sobie wstąpić.

ŻONA: – Mam tylko nadzieję, że nie spakowała kożuchów, ona sobie nawet nie wyobraża, że istnieją miejsca, gdzie w Boże Narodzenie można się kąpać i opalać.

MĄŻ: – Co się dziwisz, prosta kobieta. Cieszysz się na tę wyprawę?

ŻONA: – No…tak…oczywiście…chociaż dzieci…

MĄŻ: – Co, dzieci? Co, dzieci? Przecież miałaś to z nimi załatwić, wiesz, że miałem ciężki tydzień! Trzeba czasem i od nich odpocząć.

ŻONA: – Tak, tak, wyjaśniłam im, Wiola trochę płakała, ale już wczoraj wysłałam ją do tej…no…jak jej tam…koleżanki, co jej rodzice dzwonili, że może u nich , och… mniejsza  o to..a Bartek….

MĄŻ: – Co znowu z Bartkiem?!

ŻONA: – No…wyobraź sobie, że powiedział, że zostaje w domu i spędzi święta  z panią Józią! Zjedzą razem śledzia i coś tam obejrzą, no wiesz…

MĄŻ: – Z panią Józią? Z pomocą domową?? Z emerytką? A cóż to za towarzystwo dla nastolatka? Nie miał innych pomysłów? A może żartował?

ŻONA: – Mówił poważnie,ja go znam, uparty jest…a…prezenty to chyba im zostawimy na łóżkach, co? Bo choinki nie warto było…ale wiesz…tak mi jakoś…

MĄŻ: – Tylko nie zaczynaj!  Już to obgadaliśmy! Zrozum, te bachory mają i tak lepiej, niż my mieliśmy! Lekcje jazdy konnej? Proszę bardzo! Korepetycje? Bardzo proszę! Nowe laptopy, gitara, najmodniejsze ciuchy, oczywiście, wszystko dla nich!

ŻONA: – No…tak, chodzą na lekcje hiszpańskiego, Bartek na judo, Wiola na balet i rysunki, byle by się uczyli, co nie?

MĄŻ: –  No, sama widzisz. Czego im brakuje? Gwiazdki z nieba?

ŻONA: – Ale wiesz, Wiola była jakaś taka..

MĄŻ: –  Przejdzie jej! Będzie się tam świetnie bawiła, zobaczysz…

ŻONA: – Dzwoniła też twoja matka, nie ma siły jechać do tej swojej kuzynki na święta i myślała, że…

MĄŻ: – Może przyjechać do Bartka i pani Józi, dam jej nawet na taksówkę, zaraz zadzwonię…wiesz, matka mnie zawsze rozumiała

ŻONA: – Ale jednak…jak tak pomyślę…

MĄŻ: –  To nie myśl! I słuchaj, nie po to pracujemy od rana do wieczora, żeby teraz nie móc sobie skoczyć do ciepłych krajów, o co chodzi? No ?

ŻONA: – Już to mówiłeś, wiem…

MĄŻ: – No, właśnie, więc w czym problem, kobieto? Chodź, wpadniemy teraz sobie na małego drinka. Już mnie zdenerwował ten biegający tłum. Biegają sami nie wiedzą, po co. Przesada! Przesada z tymi świętami! To wolne dni, po prostu wolne dni! No, szybciej, idźmy już stąd!

IMG_8066_LI

 

                                                                          S C E N K A II

(Na scenę wpada rodzina. Tata zadyszany wlecze za sobą sporą choinkę.Mama obładowana zakupami, syn i córka patrzą w komórki. Wszyscy biegają w kółko)

Ojciec: – No, w tym roku będzie jeszcze większa. Kowalscy już nas nie przebiją! A dokupiłaś lampki, Irenko? Tak spowijemy nimi dom od frontu, że blask do szosy dojdzie. Podziwiać będą. No …do garażu, do garażu – (śpiewa na melodię „W żłobie leży”…

Syn: – A Robert od Kowalskich mi powiedział, że ci obok nas zamówili wielkiego jelenia u Niemców, mają go już w szopie i podobno całego objarają lampkami, a my, co?

Ojciec: – Jelenia, powiadasz? To niech on z tym jeleniem uważa, bo jak go za długo przetrzyma, to ludzie pomyślą, że to symbol…

Mama: – Krzysiu, uspokój się, dzieci…

Córka: – Tato! Ale COŚ w ogrodzie powinniśmy mieć!

Ojciec: – Ma rację, coś by się przydało

Syn: –      Może niedźwiedzia? W łapach mógłby trzymać taki wieniec z lampkami, czy coś..

Córka: – O, rany, nie wygłupiaj się, co ma miś do świąt?

Syn: –      A co ma jeleń?

Ojciec: – No…zaprzęgają go chyba do tej bryki z Mikołajem, nie?

Mama: – No, właśnie. Jednak coś by się przydało, Krzysiu, przyznaj. A jakiej wielkości ma być ten ich jeleń, wiesz coś, synku?

Syn: –   No, chyba ojcu do pasa tak sięgnie, jak nic.

Ojciec: – No, to mikrusik raczej, prawie go widać nie będzie, trzeba by tu wymyślić coś bardziej…

Córka: – Wiem! Wiem! Pamiętacie tego gipsowego anioła, co go ciotka Ziuta na wyprzedaży figur ogrodowych w Toruniu kupiła? Ze dwa metry ma, jak nic! Jak by mu tak skrzydła z tiulu na drutach dorobić i obtoczyć lampkami dookoła…

Mama: –  Och, córciu wspaniały pomysł, anioł leży na strychu. Krzysieńku, dorobisz? Zapalimy go?

Ojciec: –  Dorobimy, dorobimy i zapalimy!

Córka: – Ale będą święta, nie przebiją nas nawet ci po prawej!

Syn: – No! Musimy film nakręcić! Na you tuba wrzucimy, niech zobaczą jak się w Polsce świętuje!

Mama: – Zejdźcie  ze ścieżki, szybko, bo ktoś nadchodzi, niech nie widzą naszej choinki za wcześnie.

                         K O N I E C

Tytuł - gwiazd naszych...