
Nie jestem entuzjastką diet jako takich, bo ogólnie uważam, że jeśli człowiek nie ma bezwzględnych medycznych przeciwwskazań to powinien jeść to, na co ma apetyt, a tylko z umiarem. Tak, tak, wszyscy wiemy, że niektóre składniki pokarmowe są lepsze dla naszego zdrowia, a inne mogą nam zaszkodzić, warto jednak pamiętać, że opinie w tej materii też się zmieniają w zależności od wyników kolejnych badań naukowych. Dziś jednak miałam niesamowitą ochotę na COŚ SŁODKIEGO, A W DOMU NICZEGO TAKIEGO NIE BYŁO! Staram się, zwłaszcza przed takimi Świętami jak te nadchodzące, nie zaopatrywać domu w słodkości, mam bowiem świadomość, że w te kolejne dni będziemy mieli ich spory wybór, ale DZIŚ NIE WYTRZYMAŁAM. Od kilku godzin „chodziła” za mną ta potworna oskoma (może wprowadziłam się w ten stan podczas śledzenia posiedzeń SEJMU?), ale przed chwilą zrobiłam sobie COŚ, co będę sobie chrupać do końca dnia. Ktoś z Was miał do czynienia z takim przepisem?
Rozpuściłam na patelni pół łyżki masła.
Wrzuciłam do niej szklankę górskich płatków owsianych.
Mieszałam, mieszałam, mieszałam.
Dodałam pół szklanki CUKRU – można mniej, można więcej, zależy to od siły waszego pragnienia.
Zwiększyłam płomień i znów mieszałam, mieszałam, aż płateczki zaczęły zmieniać kolor na sjenę paloną i pokryły się warstwą karmelu lekko się zlepiając.
Wystudziłam i chrupię cały czas. Czego i Wam życzę, jeśli znajdziecie się w podobnej sytuacji!
