W dzisiejszym dniu – tylko opowiadanie dla dzieci z mojego zbiorku ” Z życia Kotka Psotka.” Uwaga, wyjaśnienie: wymieniona tu Betka – to wiewiórka, Mruczek – to kot, Murek – to zając i wszyscy oni są najbliższymi przyjaciółmi Psotka. Będą tu jeszcze różne historie z ich życia. ( w lutym br. zamieściłam relację z wyprawy Psotka do miasta, a 1-go Czerwca też była opowieść z tej serii)
Patryk: “ Ja jestem tu po prostu szczęśliwy, a przyczynił się do tego, między innymi, pewien kotek zwany Psotkiem
PATRYK
Psotek siedział na swoje poduszce i ziewał, jak policzył, pięć razy na minutę. Nikt mu nie musiał tego mówić, bo sam czuł, że jest znudzony i nie ma pojęcia jak mógłby spędzić tę październikową niedzielę.
Kasia pracowała przy komputerze, Betka i Murek już wcześniej zapowiedzieli, że mają różne ważne sprawy do załatwienia, Mruczek miał jakieś kłopoty z brzuchem i Psotek założyłby się o, no… cztery plastry szynki, że brzuszysko go boli po tych wszystkich smakołykach jakie mu szykuje babcia Nela.
Znów ziewnął i to tak rozdzierająco, że zwrócił wreszcie na siebie uwagę Kasi:
– Chcesz kłębek włóczki do zabawy ? Jest nowy, jeszcze nieużywany.
– Czy ja jestem kocim dzieckiem ? – oburzył się Psotek – już chyba wyrosłem z kłębkowych zabaw, czy ty nie wiesz, że koty szybciej dorośleją niż ludzie ??! Może jeszcze mi zaproponujesz jakieś głupie koci, koci łapci ??!!
– Przyznaję, że jesteś o wiele bardziej dorosły niż ja, kiedy byłam w twoim kocim wieku, to znaczy w ludzkim, ale w tym, w którym ty jesteś teraz, oj, nie wyrażam się jasno, ale….
– Rozumiem, co chcesz powiedzieć – Psotek pokiwał głową – ale nadal nie wiem co mógłbym zrobić.
– Czy nie byłoby warto poznać bliżej tego niedźwiedzia, który podobno zamieszkał w starym rumowisku w głębi dużego lasu ? Może tobie udałoby się sprawdzić, czy to prawda. Ktoś go widział, ktoś go słyszał, ale nikt niczego nie umie o nim powiedzieć. Patryk ? Tak o nim mówicie ?
– I ty mnie wysyłasz do takiego b r u t a l n e g o, a może p o r a l n e g o bardzo dzikiego zwierzaka ? Czy chcesz mojej zguby?
– On nie jest p o l a r n y, bo nie mógłby tu mieszkać, może być b r u n a t n y i wcale nie brutalny, dotąd, z tego co wiem nie zrobił nikomu żadnej krzywdy, ale rozumiem, że się trochę obawiasz, więc porzućmy ten pomysł.
– Sam pomysł nie jest taki zły – niepewnie mruknął Psotek – a jeśli on jest na przykład, przyjacielski i dobry i też się nudzi? Może nie wszystko, co duże musi być złe, prawda?
– Pomyśl o dzikich pszczołach – powiedziała Kasie – takie malutkie, a. . . .
– Nie wspominaj mi nawet o tych złośliwych małych bestiach, ale miód, to dobra rzecz.
– Niedźwiedzie za nim przepadają, a ty mógłbyś mu zanieść słoik, zwłaszcza, że powinien się porządnie najeść przed zapadnięciem w zimowy sen.
Kotek Psotek okręcił się niespokojnie wokół swojego ogona, przemaszerował wzdłuż i wszerz po całym pokoju, wskoczył na poduszkę, zeskoczył, naprężył grzbiet, spojrzał na Kasię i oznajmił:
– Podjąłem decyzję – zapakuj mi ten miód i obiecaj, że jeśli nie wrócę dziś, przed zachodem słońca, zorganizujesz akcję ratowniczą.
– Oczywiście – odpowiedziała Kasia. Psotek zabrał słoik z miodem i wyszedł, a Kasia stała dłuższy czas przy oknie i przyglądała się, jak jej odważny kot brnie przez łąkę i piaszczystą ścieżkę prowadzącą w kierunku dużego lasu.
Słońce mocno przygrzewało, co w październiku nie było niczym nadzwyczajnym. Przecież była to pora złotej jesieni. Psotek zagłębił się w gęsty, sosnowy i dobrze znany mu las. Nie szedł szybko, wymijał kępy żarnowców, podskakiwał sobie chwilami na jeszcze zielonych kępach mchu i podziwiał snujące się między drzewami ostatnie, srebrzyste nitki pajęczyn. – Chyba się trochę boję – zamruczał do siebie – i nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę, a jeśli on mnie jednym ruchem swojej potężnej łapy smyrgnie gdzieś w kolczaste krzaki ? – To wstanę, odwrócę się i odejdę, uff.
Sam nie wiedział kiedy, ale uważał, że stanowczo za szybko, Psotek znalazł się przed dosyć szeroką szczeliną obrośniętą jeżyniskiem. Zatrzymał się, przycupnął za zrudziałą już kępą paproci, bo chciał się zastanowić, co dalej ma robić. Nie zdążył niczego wymyślić. Coś stuknęło, zaszeleściło i z otworu wygramolił się niedźwiedź. Był o g r o m n y, ale miał zmierzwione, potargane futro z jaśniejszymi kłębkami siwej sierści, jakieś smutne ślepia i wyglądał na zaniedbanego i trochę wychudzonego.
Ociężale i niezdarnie zaczął się zbliżać w kierunku Psotka. Spojrzał na niego z wysoka i zaryczał:
– Nie chcę tu nikogo widzieć !! Wynoś się stąd jak najszybciej !!! Bo inaczej…….
Przerażony Psotek zaczął panicznie przebierać łapkami, trafił na sterczące z ziemi korzenie jałowca, fiknął koziołka i wylądował u stóp niedźwiedzia brzuszkiem do góry, całkowicie bezbronny i bezradny. To koniec, zaraz coś się stanie, pomyślał i zamknął oczy.
– Po coś tu przylazł? Szpiegować? Gadaj! – warczał nad nim niedźwiedź.
Psotek odważył się otworzyć jedno oko: – Ja…..ja……chciałem tylko….z tobą………porozmawiać, bo….nikt z nas nie wie….kto….skąd……i przyniosłem ci miód ………i bardzo chciałbym …..wiedzieć dlaczego nas unikasz, to znaczy nawet zwierząt, bo…chyba tu jesteś samotny……dlaczego???
Zapadła cisza. Psotek słyszał tylko własne, mocno bijące serce. Po chwili ktoś szepnął : – Bo się boję. – a Psotkowi wydawało się, że to był głos niedźwiedzia.
– Co ? – odważył się wymruczeć.
– BOJĘ SIĘ – powtórzył wyraźniej niedźwiedź, a Psotek aż usiadł z wrażenia.
– TY się boisz ? Taki duży, silny niedźwiedź?? Ty przecież zawsze sobie poradzisz, to my, mniejsze zwierzęta często musimy się bać!
– Co z tego, że jestem duży? Może mali boją się swoich małych rzeczy, a duzi swoich większych rzeczy, każdy ma prawo się czegoś bać, ty niemądry, rozpieszczony, zadbany kocie!! Co ty wiesz o życiu ? – warknął niedźwiedź i przysiadł obok Psotka.
– Nie jestem żadnym rozpieszczonym kotem !! – syknął Psotek, a po chwili, już spokojniej spytał – Czy możesz mi powiedzieć c z e g o się boisz ?
– CYRKU – odpowiedział cicho niedźwiedź i zadrżał – jestem w y t r e s o w a n y m niedźwiedziem. Czy wiesz, co to znaczy ? Czy ty wiesz, co czuje niedźwiedź, kiedy uczą go dreptać w rytm głośnej muzyki, łapać obręcze i ryczeć na rozkaz ?
I ta duszna, oświetlona jaskrawym światłem arena, krzyczące tłumy ludzi, a potem….a potem wsadzają cię do ciasnej klatki, przewożą w następne miejsce i tak ciągle, ciągle, ciągle przez całe lata, och – westchnął niedźwiedź, a oszołomiony Psotek szepnął:
– Wszystko rozumiem, widziałem taki cyrk w telewizji i potem byłem smutny.
– Więc, jeśli chcesz wiedzieć, ja u c i e k ł e m z takiego cyrku – powiedział poważnie niedźwiedź – bo chciałbym teraz, po wielu latach cyrkowej niewoli nareszcie zaznać odrobinę wolności i spokoju. Może już mnie nie szukają, ale muszę być ostrożny, bo gdyby mnie znaleźli . . . . – głos niedźwiedzia zadrżał, a Psotek zobaczył dwie łzy spływające mu z brązowych ślepi.
– Nie martw się, nie martw, nikt cię tu nie odnajdzie, mieszkaj tu sobie, a my wszyscy będziemy ciebie pilnować i wszystko będzie dobrze – Psotek zapomniał o strachu i przytulił się do niedźwiedzia.
– Jacy wszyscy ? – zapytał zaniepokojony znów niedźwiedź, więc Psotek musiał mu opowiedzieć teraz wszystko o sobie, o Kasi, o wszystkich znanych mu dobrych ludziach i zwierzętach, a przede wszystkim o wspaniałym panu leśniczym, który słysząc już jakiś czas temu pogłoski o mieszkającym w tych stronach niedźwiedziu, machnął ręką i powiedział : – A niech sobie mieszka, przecież nikomu nie zrobił żadnej krzywdy, może mu się u nas podoba.!
Przez jakiś czas siedzieli sobie razem w milczeniu i patrzyli jak wydłużają się cienie drzew.
– Czy ty masz jakieś imię ? – zapytał Psotek – Miałem, ale wolałbym o nim zapomnieć – odpowiedział niedźwiedź.
– Bo my, nic jeszcze o tobie nie wiedząc nazywaliśmy ciebie Patrykiem, czy…..
– Patryk….Patryk…podoba mi się, to piękne imię, bardzo niedźwiedzie, więc od dziś jestem Patrykiem, nowe życie, nowe imię, ha…czy mi się wydaje, że wspominałeś coś o jakimś miodzie? Prawdziwego miodu nie jadłem od wielu lat.
Psotek błyskawicznie znalazł poniewierający się w kępie paproci słoik, podał go Patrykowi, który westchnął, z zadowoleniem przyjrzał się złocistej zawartości i zerknąwszy na Psotka powiedział: – Życzę ci dobrej zimy, z resztą twoich przyjaciół też się chętnie spotkam, ale już wiosną – no i jeżeli są tacy mili jak ty, kocie Psocie – dodał i całkiem sprawnie podreptał do swojej jaskini.
Wracając do domu, Psotek podskakiwał całą drogę, zachodzące, jesienne słońce jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak piękne jak teraz, a w uszach wciąż mu brzmiało ostatnie zdanie Patryka.