Listopadowa dynia

Nie wiem, czy wśród Was są też tacy, którzy lubią ROZGNIEŚĆ na papkę, zrobić widelcem MIAZGĘ – na przykład z ziemniaków, buraków, z dodatkiem odrobiny mięska z klopsa, albo ze szpinaku w podobnym towarzystwie. Niektórych pewnie to brzydzi, rozumiem, ale ja, niestety, LUBIĘ. Nie znaczy to, że rozgniatam całość na talerzu, nie, ależ skąd! Po prostu szykuję sobie małe porcyjki tej mieszaniny zgarniając do każdej odrobinę sosu i już. W listopadzie czeka zawsze na mnie DYNIA.

Wybieram niedużą, popularną ostatnio dynię hokkaido, rozłupuję na pół, usuwam wnętrzności i obgotowuję 15 minut w lekko osolonej wodzie. Ona się gotuje, a ja podsmażam cebulkę i czosnek, a na 3 minuty przed końcem dodaję drobniutko pokrojony kawałek czerwonej papryki. Do ok. 30 dkg. mielonego mięska ( jakie, to zupełnie nieistotne, takie, jakie lubicie) wwalam pieprz, sól, szczyptę gałki i trochę takich przypraw, jakie mam pod ręką ( np.przyprawę do drobiu, albo jakieś ziółko.) Rozumiem, że każdy ma swój dobrze opanowany sposób doprawiania mięsa mielonego, więc róbcie to po swojemu. Kreatywna improwizacja w kuchni jest zawsze wskazana, byle by zachować odrobinę umiaru. Dodaję 2 łyżki ugotowanego ryżu, omijam jajko i tym farszem, porządnie wymiąchanym nadziewam obie dyniowe połówki. Zapiekam ok.40′,w 175 stopniach, a kilka minut przed końcem kładę na szczyty plasterki ulubionego serka. Zjadana jako taka- jest pyszna, ale czasem dogotowuję kilka ziemniaczków, co by mieć materiał na „ROZGNIECIUCHĘ”

 Może zachęcę kogoś do potraw z dyni?  Spróbujcie!                               SMACZNEGO!