Czasy dla jajek bardzo trudne. Nie dość, że chyba do dziś nie bardzo są pewne, kto był pierwszy na świecie, to ostatnio ich „mamusie” ulegają ciężkiej ptasiej grypie odchodząc stadami i ogólnie wiadomo, że jajek „rodzi się” o wiele mniej. U nas nie jest jeszcze tak tragicznie, ale na świecie jest, ojoj, gorzej. Doszło do tego, że zamiast tradycyjnie przemycać do Stanów Zjednoczonych kompozycje narkotyków wszelkich, to Meksyk ładuje dziś swoje jaja i przerzuca nielegalnie przez granicę.
Miejmy jednak nadzieję, że w zbliżające się ŚWIĘTA WIELKANOCNE każdy będzie mógł skosztować choćby jedno pięknie ozdobione JAJKO, bo właśnie ono jest symbolem odrodzenia i odnawiania się życia.

Więc przesyłam Wam dzisiaj tych kilka sztuk, sobie od ust odejmując, ale od serca. Tak, oczywiście, zostawiłam parę dla siebie. Rozumiem, że sobie je upiększycie według własnego gustu, bo jak widzicie są bez świątecznego makijażu.
Dodatkowo, gdyby WIELKANOC okazała się być „ZIMNĄNOCĄ” owinę się swoim jajcarskim patchworkiem, który ma miłe polarkowe podszycie. Jak widzicie, jestem zaopatrzona we wszelką jajeczność.

Jeszcze podrzucę tu kilka drobnych przepisów ( karteluchy wyrywane z różnych dawnych czasopism. Mam ich, owszem, całkiem niezłe, babskie zbiory) Przykłady sosików i sałatek współgrających z jajami na twardo. Może kogoś zainspirują












