Bóbr, Lis i ja

ORAZ

JARZĄCE SIĘ PRZERAŹLIWĄ CZERWIENIĄ OSTATNIE AZALIE

I dlatego to nie są dobre fotografie. Należało by je może przytłumić jakimś fotoszopem, ale za nimi nie przepadam. Sądzę, że powinnam je „cyknąć” o innej porze dnia/

Dawno temu moja nauczycielka języka polskiego powtarzała nam często, że nie należy zaczynać zdania od słowa WIĘC.” Już się na nią nie natknę, więc dziś, więc dziś….

Więc…zgodnie z bloga profilem

posiedzę  tu  jeszcze chwilę

i pisząc wariackie rymki,

znajdę przaśne przymiotniki,

i wykwintne rzeczowniki,

a nawet przyimki.

Ktoś mądry mi zaraz powie,

oj, źle się zabawiasz słowem,

no, cóż, moi mili, trudno,

ale żeby nie głupotki,

durne rymki, bzdurne plotki,

to byłoby nudno!

Pan Bóbr,                                                                                    

gdy tylko mógł

kąpał się w rzece Bobrze.

Robił to często i dobrze.

I choć czasem Bóbr czuł

że go oblepia muł,

a do tego dość szczodrze,

nie przestawał się myć

chciał czystym bobrem być,

Przyznajcie, że postępował mądrze!

Pewien Lis zgodnie ze swą naturą

bardzo lubił przyglądać się kurom.

Dziś, będąc już na emeryturze,

odwiedza pobliskie farmy kurze,

kryjąc się w krzakach, włażąc do rowu,

patrzy na kurki ( z wolnego chowu!)

Pewnego razu jadąc na quadzie

usłyszał : Precz stąd, ty kurojadzie!!

Ot, mieli rację, więc po kryjomu

uciekł z tej farmy i siedzi w domu.