Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,
Wszystkim, którzy czują się RODZINĄ (niezależnie od liczby osobników – od Dwóch do Nieskończoności) życzę dziś, jak nietrudno się domyślić, przede wszystkim ZDROWIA, bo bez niego i tak nie spełniłaby się Wam większość życzeń, które mogłabym tu dla Was wypisać. I pogody – wewnątrz Rodziny i na zewnątrz.
DZIEŃ RODZIN– święto ustanowione przez ONZ obchodzimy od 1993 roku właśnie 15 Maja. Cel – należy pogłębiać świadomość społeczną na temat wszelkich problemów, trudności i konfliktów, na jakie narażone są rodziny.
Kiedyś, gdzieś, tak ustalono:
Gdy jest ONA, ON i ONO,
czyli dziecko i mąż z żoną:
Wacuś, Jacuś i Regina –
to już właśnie jest RODZINA.
(Córka? Zgoda. Zamiast syna.)
Myśl ta – lekki sprzeciw budzi.
Rodzina – to grupa ludzi,
która wciąż i wciąż się trudzi
by o siebie wspólnie dbać.
Więcej dawać chce, mniej brać.
Ale wiadomo, w każdej rodzinie są gorsze i lepsze chwile i mniejsze, czy większe zawirowania.
Czasem, gdy ktoś w rodzinie ma zły humor warto dać znać i uprzedzić resztę członków drogą pisemną.
Dziś, to może być SMS, ale kiedyś rodziny zostawiały sobie takie właśnie karteluchy.
Czasem, w jakiejś rodzinie pojawia się ciemnawa owieczka – skarżypyta. Ona też potrafi zostawić odpowiednią do sytuacji informację:
Czasem, w jakiejś rodzinie ktoś musi wyjechać. Tym co zostają – jest trudniej, ale podejmują próbę opisania tej sytuacji bez biadolenia. (Poniżej przykład: ojciec rodziny wyjechał do Włoch)
Tak, ojcowie wielu mniejszych, czy większych rodzin wyjeżdżają z różnych powodów. Jeśli muszą jechać po to, aby poprawić warunki życia swojej rodziny – warto to znieść. Ale taki Koziołek Matołek (książka – komiks Kornela Makuszyńskiego – czy ktoś to pamięta?) po ostatniej swojej przygodzie w Afryce obiecywał polskim dzieciom, że już nigdzie nie wyjedzie, a do mnie doszły takie plotki:
To też RODZINA.
Koziołeczek targnął bródką
i pod wąsem beknął cicho: –
Znów mnie ciągnie lep przygody,
co z rodziną? Niech to licho!
– Uprzedzałem cię przed ślubem –
rzekł, zerkając w stronę żony –
że naturę mam włóczęgi,
więc, wyruszam w dzikie strony!
Związał troczki od plecaka,
wziął kanapki, termos kawy.
– Chcę pojeździć sobie metrem,
zatem, zacznę od Warszawy.
– Kopyt w kraju też nie zedrę,
każdy zna mnie i podwozi,
a po drodze zbiorę dane
o popycie na ser kozi.
Z takim w rodzinie trochę trudniej, fakt. A co na to żona?
– Cóż mi po tym! Co tam sery! –
Koziołkowa gorzko szlocha –
Nie opuszcza swojej trzódki
żaden KOZIOŁ. Jeśli kocha!
Lecz Matołek już nie czekał,
aż rodzina łzy obetrze.
I od wtorku jest w stolicy,
spójrz: rozparty siedzi w metrze.
RODZINA ROZSZERZONA
WSZYSTKIM TYM, KTÓRZY CZUJĄ, ŻE SĄ RODZINĄ – życzę zdrowia, wytrwałości, wzajemnego zrozumienia, a nade wszystko – poczucia humoru.