Tak, wróciłam i nareszcie mogą odpocząć. Nie ma się z czego śmiać! Włażenie na łódkę po drabinie, zmienianie burt podczas rejsu, schodzenie i wchodzenie do ciasnawej kabiny po trzech wąskich schodkach i to wszystko przez dwa tygodnie – to dla starszej osoby, którą jestem, wcale nie było takie zabawne. No, ale sama chciałam i poniekąd jestem zadowolona, że mi się udało.

Doznania płynące z bliskości natury mają dużą przewagę nad fizycznymi dolegliwościami, stąd decyzja kolejnej wyprawy/. W takich miejscach jak gdyby „zapomina się” o własnych słabościach, a wrażenia, widoki i samo prowadzenie łodzi nie pozwalają ( i dobrze!) skupiać się za bardzo na różnych bolączkach, smutkach i problemach. Czas płynie tu zupełnie inaczej niż w domowej rutynie.
MAZURY – NIEBO I CHMURY
Czasem dostojne, czasem szare i smutne:





Czasem ponure i odrobinę złowieszcze:



Zaczęliśmy od polskiego”morza śródlądowego” czyli ŚNIARDW. Lubimy tę wodną przestrzeń, a w tym roku wydawała nam się jeszcze większa niż wcześniej, bo nie było zbyt wielu pływających łodzi i jachtów. Taka „samotność” na tym jeziorze robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza wtedy, gdy tak jak my – śpimy w kabinie zakotwiczeni na skraju trzcin.
ŚNIARDWY:





Ze Śniardw pomknęliśmy w stronę Mikołajek i po zacumowaniu w lokalnej marinie, czyli porcie uzupełniliśmy zakupy spożywcze i wodę. Na szczęście było miejsce, chociaż musieliśmy się wtulić między dwa, potężniejsze od nas motorówki „mieszkalne.” Dotrę do zdjęć i zainteresowanym zaprezentuję je w drugiej części tych moich „latofotek”. Tymczasem zapuszczę się w Wasze blogowe teksty.
Gratuluję! Mnie się jakoś nie zdarzyło żeglować… 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja, wyobraź sobie NIGDY nie jeździłam na rowerze! Każdemu co innego się trafia w życiu. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
cudne widoki!
wakacje są po to by odpocząć od codzienności, więc dlaczego nie… odpoczywać od wakacji 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba