

Jeśli ktoś przypuszcza, że to są moje koty, to się myli. MÓJ jest teren, MOJA wiklinowa sofka, a na niej MOJA poducha, MÓJ pojnik na trawie dla ptaków ( i ewentualnie wiewiórek, bo, owszem widziałam jedną popijającą), ale KOTY należą do sąsiadki mieszkającej „po przekątnej.” Rozumiem, wiem, że te stworki potrafią się wałęsać i polować nawet w promieniu trzech kilometrów od domu, ale u mnie, na MOIM terenie zdarza się to często, zbyt często. Kryją się w MOICH trawach i w MOICH paprociach, czyhają na ptaki kręcące się na MOJEJ działce, ale przede wszystkim wylegują się na MOJEJ sofce, na MOJEJ poduszce.To NIE SĄ MOJE koty, ale wydaje się im, że MÓJ teren, to też ICH teren, a ja też należę do nich i wszystko, co robię, robię dla NICH. Nie zdążyłam zrobić fotki temu Białemu, który któregoś dnia z zadowoleniem MOCZYŁ przez kilka minut przednie łapy w większym pojemniku z wodą.



Taka to kocia natura. Uważają, że to normalne. Czy ktoś z Was przelazłby przez siatkę ogrodową, wlazł do basenu sąsiada, pomoczył nogi, wyjadł zostawione na stoliku przysmaki, zdrzemnął się na tarasowej sofie i przy okazji wyłapał kręcące się wokół pawie i japońskie kurki?? Jasne, że nie! Wiem, wiem, że są wśród nas, ludzkich zwierząt osobniki, które mają o wiele gorsze nawyki i zachowania, i są oni znacznie, ale to znacznie groźniejsi i niebezpieczni. Zatem, z dwojga złego jestem zdecydowania przymknąć oczy na wybryki NIE MOICH KOTÓW.





U mnie na działce spotykam koty sąsiadów. Mają moją wdzięczność, bo wytępiły myszy. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Musisz adoptować psa, który przywróci porządek na Twojej ziemi! 😉
Czy z Borysem wszystko w porządku?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Miałam (suczkę). Pożegnaliśmy ją rok temu i jakoś na razie…. czekamy. Borys zniszczył dobytek wielu ludzi, najbardziej na moim ulubionym Dolnym Śląsku. U nas, pod Warszawą było ok.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przepraszam, myślałem, że tam mieszkasz. Żal mi tych, którzy stracili wszystko. ♥
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Śliczne sąsiady! A mój kocur przyprowadził kolegę, kociego, też brzydkiego i teraz dzieci się upierają, że drugiego musimy adoptować, żeby w powodzi nie utonął…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No! I czyż dzieci nie myślą wspaniale, prawidłowo emocjonalnie, a jednocześnie racjonalnie?? A my, rodzice często wykrętnie, dla wygody próbujemy to ograniczać. I takie to rodzinne życie. Brawa dla córek!
PolubieniePolubienie
Tak ciepło i z szelmowskim przymrużeniem oka opisałaś wizyty kotów na swojej działce, że postanowiłam również kiedyś opisać swój zwierzyniec i nieswoje koty w moim ogródku.
Problem mam, ponieważ płoszyły ptaki, wyjadały słoninę powieszoną dla sikorek, jajka z gniazd w winogronie. Nie ma rady, potrafią przeskoczyć płot, siatkę, wspiąć się po balkonie, a ostatnio nauczyły się przechodzić płytką rzeczką, która płynie przez mój ogródeczek, a jest ich cztery…
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak widzę (raczej – czytam) KOTY wszędzie podobne. Te nie moje pozdrawiają te nie twoje. Z pełnym zrozumieniem dla wspólnego sposobu życia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba