Hej! Spójrzcie dziś w górę.
Widzicie tę chmurę?
Nie ? To gdzie jesteście?
Przypuszczam, że w mieście. ( czy coś tam widać?)
Zerknijcie dziś na niebo,
nie gapcie się na boki,
tylko w górze się pasą
wiosenne obłoki. ( tak po prostu jest!)
Tego olbrzyma przestraszyć się można,
gdy ciemną smugą odbija się w wodzie.
Chmura pochmurna, lecz całkiem niegroźna
i zniknie, ucieknie, zaraz po zachodzie. ( naprawdę!)
Jak mówiłam, tak się stało,
niebo w głębi pojaśniało,
i ta straszna, mroczna chmura
nie jest już taka ponura.
Kiedy słońce w końcu zajdzie,
nikt i nigdzie jej nie znajdzie. ( uwierzcie!)
Szaro, smutno, buro.
– Co tam niesiesz, chmuro?
– Jak to? Nie znasz mnie jeszcze?
Przecież wiesz, że niosę deszcze. ( jasne, wszyscy wiedzą)
Czerwieni się zachód, przyjdzie jutro wielki wiatr.
Będzie hasał i furkotał od morza do Tatr. (dobry dzień dla żeglarzy)
Nie ufaj czarnej chmurze,
nosi ze sobą burze.
O! Blask.
Błysnęła pierwsza strzała,
to znak, byś się schowała.
Trach. Trzask. ( to nie strzała, tylko piorun oczywiście!)
Nie ma chmur i wcale ich dziś nie potrzeba.
Jak by miały płynąć, kiedy nie ma nieba? (ale jest tajemniczo!)
Patrzysz sobie w górę,
chcesz zerknąć na chmurę,
a tu zero, pudło!
Lata dziwne frudło?!
( frudło – nie ma takiego słowa, ale nasz kolega twierdzi, że śniły mu się kiedyś właśnie FRUDŁA) A ja mu wierzę.