ALE…Z OKAZJI…DNIA BEZ DIETY – 6 MAJ
Dobrze, dobrze. Wiem. Rzecz o grillu powinna ukazać się wcześniej, ale była jakaś taka nie grillowata pogoda, że zrezygnowałam. Mam nadzieję, że lada moment to się zmieni, zwłaszcza, że dziś, to znaczy 6 Maja jest MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ BEZ DIETY. Spytajcie swego ciała na co miałoby ochotę i dziś, bez poczucia winy postarajcie się wreszcie zaspokoić jego pragnienie. Za mną „chodzi” młody bób polany masełkiem czosnkowym ( muszę poczekać) i smażony na klarowanym maśle świeży sandacz (zaraz polecę go szukać).
Cieszą się nasze wątroby, żołądki i trzustki,
bo nie lubią, mówiąc szczerze, dietetycznej pustki.
Odstawcie już – proszą, burcząc – rzepę i liść mniszka!
Dziś napełni nas radością boczek, szynka, kiszka!
Damy radę i karczkowi – nawet spalonemu
i strawimy to, co dacie ( schab jest bez glutenu!).
NADCHODZI TEN CZAS !
Hej, rodacy, nadchodzi, nadchodzi ten czas,
jeszcze dzień, jeszcze godzina, jeszcze chwila,
kiedy wspólnie, jako naród ( No, powiedzmy: większość z nas)
Rozpłomieni i rozżarzy swego GRILLA !
Na podwórkach, przed domkami,
na trawnikach, przed daczami,
na polankach, pod brzózkami,
w dołkach, gdzieś między wydmami,
i na polu w starym rżysku,
i w stodole na klepisku,
przy namiocie, na balkonie –
gdzie nie spojrzysz – GRILL już płonie.
Ciocia Ziuta w pięknym toczku
chrupiąc twarde skwarki z boczku
woła: Zenek! Daj musztardę!
A żeberka jeszcze twarde!
Z boku szepce ciotka Hanka: –
Lepsza byłaby kaszanka,
dobrze, że jest schab karkowy,
mam do niego sos ziołowy,
będzie zdrowszy z zieleniną.
Zresztą, wszystkie bóle miną,
kiedy z puszki, czy też z dzbanka
wjedzie na stół piwna pianka.
Ach, ten podwędzony dymek, ten cudowny swąd!
Tuż za płotem grzecznie czeka kotów cały rząd,
psy sąsiada, cztery sroki, kos, oraz pięć kawek –
może rzucą, może spadnie… jakiś mały skrawek?!
Uf! Uf! Uf!
Całe szczęście, że za płotkiem
można dostać chlebek z miodkiem!