Nie róbcie tego, odmówcie, schowajcie się gdzieś, udając, że was nie ma. Kiedy? W sytuacji, kiedy wpadnie do was wasza krewna, albo przyjaciółka i chce was uraczyć pewną ilością (zbieranych własnoręcznie!) owoców róży dzikiej (Rosa Canina)
– No, wiesz, konfitury z róży są cudowne, pachnące, naturalne, ( nikt tego nie nawozi przecież) a ile ma tej witaminy C, a jak wspaniałe są nadziane nią pączki, przywiozłam ci, zrób, nie będziesz żałowała! PRZYJĘŁAM – nawet z radością
ROZPOCZĘŁAM PRACE i w trzeciej godzinie wyciągania z tego diabelstwa pestek, zasłabłam i już chciałam wszystko wywalić do odpadów kompostowych ( tak, segreguję), kiedy po godzinnej drzemce obudził się we mnie upór wielki i skończyłam to potworne zajęcie. Poniżej ilość zdobytego miąższu po pierwszej godzinie dłubania. Pesteczki widoczne na zdjęciu wyżej. Nie wspominam o obecności sztywnych „włosków”.
.
Jasne, może powinnam zajrzeć do sieci, może są osoby, które wiedzą jak i z czym podejść do wyskubywania, może znalazłabym tam trafną instrukcję, współczucie, pociechę i zrozumienie? Zawsze łatwiej, kiedy się dowiesz, że inni cierpią na to samo. Ktoś z was coś wie na ten temat?
Ok.Pulpę rozgotowałam. Kolejną godzinę stopniowo, z namaszczeniem starałam się ją przepchnąć przez oczka sitka, które co chwila zatykały się, a to twardszymi skórkami, a to zgubionymi pestkami nasion i oczywiście szkaradnymi włoskami. Przetarłam. Obolałą ręką dosypałam cukier i całość znów na ogień. Kitłasiło się to jakiś czas, witamina C ulatywała w niebyt, dżem się przypalał, jak tylko odchodziłam na kilka chwil. Wreszcie – koniec? O, nie trzeba to było upchnąć do wygotowanych słoiczków, zamknąć wygotowanymi, suchymi zakrętkami i raz jeszcze słoiczki pogotować (pasteryzacja).
I mam TRZY małe słoiki czegoś, co ma marchewkowy kolor i, pomimo zbryzgania całości sporą ilością soku z limonki – smakuje jak słodka marchewka ( bo zdrapałam resztki z gara w celu degustacji).
N I G D Y W I Ę C E J !!! 
Już wolę wstać wiosną o świcie i w porannej mgiełce, wśród ptasiego świergotu pobiec boso do moich trzech małych krzaczków ROSY CANINY, by ukraść jej kwiatom wszystkie płatki, a potem ukręcać je, ukręcać, ukręcać z cukrem, spryskać limonką i schować.Kiedy przyjdzie czas, nafaszeruję nimi 4 pączki, albo dodam do herbaty, albo zjem, ot, tak. Z trzech krzaczków niewiele się ukręci, ale każda ilość tej konfitury to eksplozja różanego zapachu. Namawiam was – zbierajcie wiosną płatki róż i ukręcajcie.