Dzień Leniwych Klusek – 19 Czerwiec

IMG_9743

Mam nadzieję, że nikt z was się nie obrazi, ale ja dzisiejsze Święto Leniwych Spacerów ( 19 Czerwiec) zamieniam na Dzień Leniwych Klusek, Leniwej Zupy i Leniwego Andruta. Jak wiecie, nie zamieszczam tu często przepisów kulinarnych, ale są chwile, że coś mi szepce “napisz, napisz”, coś mnie do tego namawia, a ja ulegam. O leniwych spacerach już u mnie było i jasne jest, że zachęcam do nich wszystkich, bo świat i tak pędzi  nie wiadomo w jakim kierunku,więc chociaż my połaźmy sobie leniwie. A  o ciuciunach, czyli leniwych kluchach nie pisałam. I wcale nie muszę rymować, bo mam w tytule „…i nie tylko”. Do rzeczy: CIUCIUNY, to według wszystkich dzieci w naszej rodzinie, kluseczki z białego sera, posypane cukrem ( stąd nazwa – słodkie ciuciu, znacie?) Można je jeść o każdej porze dnia i nocy. Leniwa zupa, kluchy, andrut i już jest wypasiony obiad.    

                            L E N I W A       Z U P A

IMG_9706    IMG_9726

Otwieramy lodówkę i wyjmujemy:   jedną solidną „nogę” odciętą od gotowanego 3 dni temu brokuła, jeden zwiędły korzeń  pietruszki, dwie, trzy średniej wielkości i nieco już pociemniałe marchewki i te pięknie zachowane zielone wiechcie porowe (te… z tego dużego, którego biała część już dawno skończyła w  niedzielnym rosole). Śmiałym ruchem dołączamy do całej grupy znalezioną na dnie pojemnika dolną, głąbowatą  część  kapusty pekińskiej, kilka pozbawionych piórek łodyg koperku oraz, ha, pół wspaniałego wiechcia natki oraz dwa spore ziemniaki  ( zawsze gdzieś są), pomarszczony starczo kawałek zielonej papryki  i to, co tam jeszcze znajdziecie.  Wszystko to lekko oczyszczamy ze starych powłok (peeling), myjemy, kroimy byle jak i zalewamy ot, 2 – 3  szklankami wody. Wrzucamy liść laurowy, dwa ziela angielskie i gotujemy. Przecedzamy. Laura i ziele wywalamy, resztę rozszarpujemy, miażdżymy, kitłasimy, mieszamy we wszystko jedno jakiej maszynie do rozdrabniania, wlewamy wywar z gotowania, dodajemy łyżeczkę masła i przyprawiamy czym chcemy, cały czas próbując – sól, pieprz, ktoś chce dodać dwa listki bazylii – proszę bardzo, ząbeczek czosnku – proszę bardzo, garstkę suszonych ulubionych ziółek – wspaniale. Leniwa zupa i tak będzie miała paskudny kolor, więc wskazana jest ozdoba pod postacią łyżki  kwaśnej(!) śmietany. I grzanki z  resztek bułek.

IMG_9733                   IMG_9738

L E N I W E   K L U S K I  czyli  C I U C I U N Y               

 

IMG_9702                     IMG_9719

Na jedną, (no, może na dwie) porcję potrzebujemy: 250g białego sera (sprawdza się też taki, no, wiecie….taki trochę zapomniany z tylnych miejsc w lodówce) – rozdziabujemy go w miseczce widelcem, dzielimy na cztery kupki i dokładamy tyle mąki, żeby z kolei jej kupka (jako piąta) była podobna objętościowo do jednej z części sera. Chyba zawile to tłumaczę, ale mądry zrozumie.

IMG_9722              IMG_9731

Mieszamy mąkę z serkiem, wrzucamy roztrzepane trochę żółtko 1-go jaja, szczyptę soli, płaską łyżeczkę cukru i dodajemy rozbełtane białko. Nie musi być porządnie ubite, wystarczy, że je odrobinę rozglucimy,  aż powstanie taka sympatyczna, mydlana pianka. Warto trochę to wszystko wymieszać umytą łapką. Jeśli macie jakie takie doświadczenie kulinarne, to jeśli będzie się to wydawać za rzadkie – dodajcie trochę mąki.

IMG_9737              IMG_9729

Zagotowujemy lekko posoloną wodę, łyżką odmierzamy i wrzucamy do wrzątku kolejne ciuciuny, bacząc, by woda wrzała cały czas. Schodzą z łyżki łatwo, jeśli stukniemy nią o krawędź garnka i zanurzymy w wodzie. Przykręcamy gaz , czekamy aż wypłyną i gotujemy chwileczkę.

IMG_9747

Na patelnię sypiemy płaską łyżkę tartej bułki, podgrzewamy, dodajemy  łyżkę masła – najlepiej klarowanego. Rumienimy. Odcedzamy ciuciuny, oblewamy masłem z pozłoconą bułeczką, posypujemy (lub nie) brązowym cukrem, albo  cukrem pudrem z powiewem wanilii, czy cynamonu. CIUCIUNY rozgniatamy widelcem, wwiercając je w roztopione masełko i jemy, zerkając sobie w jakąś śmieszną czytankę. Uff. Dobrze, że mam składniki. Skończę to pisać i do roboty.

L E N I W Y  A N D R U T  czyli   P I S C H I N G E R

Ukręcamy tym, co mamy KOSTKĘ MASŁA + 3/4 szklanki DROBNEGO CUKRU. Kiedy masa wygląda już dosyć puszyście, wlewamy łyżkę mocnego alkoholu, dodajemy  3 łyżki ciemnego kakao + 1/2 tabliczki byle jakiej czekolady ( najlepsza gorzka) rozpuszczonej w ciepełku z łyżką śmietany ( albo wody, albo mleka)  Rozkładamy blaty waflowe i na   wszystkie oprócz jednego rozdzielamy masę. Rozsmarowujemy, przykrywamy,  obciążany i schładzamy.

IMG_9166

 

 

To nie ja, oczywiście, ale taka szalenie zadowolona gospodyni domowa na okładce pisma z 1948r – trzyma nowe narzędzie, czyli kręciołka. a fotkę wydrukowano współcześnie na bilecie do  Zachęty w Warszawie.

IMG_9870                   IMG_9874

IMG_9891

IMG_9875

Pocięłam, kilka zjadłam, resztę ustawiłam w stos, poszłam przygotować aparat fotograficzny i jak wróciłam,  nie było nic, co mogłabym  sfotografować.

Teraz, bardzo proszę, uśpijcie komputer i nawet jest już późne popołudnie, zaliczcie LENIWY SPACER. Warto.

IMG_9001

Z okazji …Dnia Leniwych Spacerów

Pławna_08 098Chodzę sobie, łażę po mieście,

dziś chcę leniwie się powłóczyć.

Tłok, ścisk, o, jedzą mięsa w cieście

jedni przy drugich, więc muszę kluczyć.

Pchają się, biegną i liżą lody,

zasyczał tramwaj, auto…tuż, tuż…

Szukam fontanny, tej do ochłody,

jest! Wszystkie miejsca zajęte, cóż…

Pławna_08 100W betonowych donicach

osiwiały drzew szpalery,

duszno, lepko na ulicach,

zaraz przeklnę: – Do cholery!

Każdy z nas miał taki czas,

gdy go nęcił miejski kurz,

ale ja dziś mówię: PAS

i uciekam. Zaraz. Już!

IMG_7703

 

W dzień spacerów, a zwłaszcza leniwych

nie unikam ścieżek, nawet krzywych

i zakosami, jak mech mnie niesie,

snuję się po lesie.

Pławna_09_08_Kry 066Później wolno przemykam po łące,

wącham wszystko, co na niej pachnące

i to samo robią obok trzmiele,

ale jest ich dziwnie niewiele.

IMG_4434

A za łąką czeka na mnie rzeka,

gdy się zbliżam, ona nie ucieka,

nadal płynie leniwie, ospale

omijając martwy, stary pień.

To ja, hyc, uciekam w wierzby cień.

Stoję, stoję, wpatruję się w fale

i uwierzcie, nie poczułam wcale,

że ucztują na mnie w pełnym zachwycie

panie komarzyce.

nowy folder 121

Dzień ma jeszcze dużo czasu do zachodu słońca,

ale mój leniwy spacer dobiegł końca.