Limeryki – to prześmieszne wierszyki, a ich DZIEŃ ma upamiętniać angielskiego poetę Edwarda Leara, który spopularyzował ten rodzaj „poetyckiego” zapisu. Nie pozostaje mi nic innego, jak „polimerykować” dziś trochę. Fajna zabawa. Spróbujcie ze znajomymi na jakimś przyjęciu – zadanie jest proste – wszyscy goście powinni napisać limeryk na jakiś obrany wcześniej temat np: na temat kotów, o teściowej, o szefie, o polityku, czy o ogrodniku. Autor najlepszego wierszyka ( ocenionego przez tajne głosowanie) otrzyma dodatkowa porcję tortu, pięć całusów od gospodarzy, maskotkę, lub inną nagrodę.
Pewien prezes zarządu lasów
nienawidził ptasiego hałasu.
Gdy ptaszyska śpiewały,
rżnął drzewa, choć drętwiał cały
i dostawał w mięśniach zakwasów.
Pewien sołtys o imieniu Zenek
nie zakładał nigdy spodenek.
Gdy krzyczał, że spódnica,
bardziej jego zachwyca,
zakazano sprzedaży sukienek.
Pewna Irka w samym sercu Łodzi
oznajmiła głośno, że nie słodzi.
Lecz gdy mąż przyniósł pączki,
wzięła wszystkie do rączki
i je zjadła, twierdząc, że nie szkodzi.
Pewna Hanna (z domu: Mazurówna)
wciąż myślała, że ludzi wyrówna.
I chodziła z suwmiarką
mierząc wszystkich swą miarką,
a poza tym, była małomówna.
Pewien Celt, gdzieś w mieście Breście
wsuwał z gracją mule w cieście,
lecz, gdy dostał nius od zięcia:
„Gdańsk. Bretońska jest do wzięcia.”
Celt pojechał i najadł się wreszcie.
Pewna Basia z poznańskiego grodu
nauczyła się ruskiego kodu.
Ale raz, w Leningradzie,
gdy jechała na kładzie,
ktoś ją ostrzegł po polsku: „Baśka, chodu!
Pewien chirurg ze wsi pod Warszawą
zwykł opijać wszystkie smutki kawą.
Wuj miał głupie pomysły,
poradził mu: Pijże whisky!
No i chirurg okrył się złą sławą.
Pewna Krysia z osiedla Kabaty
kupowała wszystko na raty.
Mąż sarkał, że przegina,
wyjmował swój puginał,
Krysiu – mówił – ja jestem bogaty.
Pewien Jacek żyjąc na Bemowie
jogą sobie reperował zdrowie.
Raz, gdy ćwiczył na klocku
żona rzekła: Panocku !
I mu dała tym klockiem po głowie.
Andrzej F – mieszkaniec Ursynowa
przed wszystkimi na ogół się chował.
Gdy się ukrył przed żoną,
dotąd go nie znaleziono,
choć zięć twierdzi, że pojechał do Rostowa.
Zdzisław – muzyk o sylwetce atlety
ubóstwiał schabowe kotlety.
Lecz w piątek, gdy żuł je przy Bachu,
najadł się też dużo strachu,
bo mu spadły na nuty, niestety.
21 maj 2019 r – Muszę tu coś dopisać, bo niby dlaczego nie? Po tych moich limerykach, „rozlimerykował” mi się też mój szwagier, którego wierszyki już tu kiedyś zamieszczałam (tzw. korespondencja rodzinno- „poetycka”) I przesłał trzy swoje. Rozumiem, że jest to : AKCJA budzi REAKCJĘ.
Pewna panna spod miasta Piaseczna
Bywa często frywolnie wszeteczna.
Lubi najpierw się wstawić
Potem idzie się bawić
Mówiąc „dzisiaj znów będę niegrzeczna”.
Pewien pan co z Piaseczna pochodził,
Tę wspomnianą już pannę nachodził,
Kwiaty nosi jej cięte
Lecz to dziewczę zacięte
Chce by szybciej się facet rozwodził.
Z wyrazami szacunku dla utalentowanej blogerki
(poniżej podpis szwagra, tez w formie limeryku)
Pewien jogin, co dostał po głowie
Lecz czym, tego nigdy nie powie.
Pisze czasem wierszyki,
Po czym wzrok ma tak dziki,
Że znów musi se stanąć na głowie.
KTO JESZCZE CHCE TU SOBIE „POLIMERYKOWAĆ”?
Z A P R A S Z A M!