PRZYJĘCIE U MR & MRS BROWN
Emigrantka z Łodzi – Krycha,
patrząc łzawo w ginu szklankę,
szepcze: – Co to za zagrycha?
Boże! Zjadłabym kaszankę!
Na talerzach seler w cząstkach,
pod nim krakers, na nim krem,
por siekany w kopru wstążkach,
stęka Krycha: – Jak to zjem?
Kukurydzy kolby złote
wyglądają, owszem ładnie.
Jeść je, tak w tę i z powrotem?
Janusz, przecież to mi spadnie!
Wgryźć się dobrze w to nie można –
oj, wiem, Janusz, że to zdrowo,
ale przyznaj, schabik z rożna
był zagrychą wręcz wzorcową.
Jak pomyślę o ogórkach
zakiszonych w beczce,
z chrzanem!
A tu – rzodkiew, ryżu górka
i marchewki zestrugane.
Jakieś musy, kulki z sera,
pudding, ryż z pastą sojową!
Zjadłabym, Januszku teraz
czarny chlebek z serdelową!
Posmutniała nasza Krycha
bo, choć żyje tu jak w raju,
marzy jej się dziś zagrycha
taka, jaka była w kraju.
Smutek przeszedł po trzech ginach.
Gin tak działa, a już rano,
zagryzła smutki Krystyna
pysznym gofrem ze śmietaną.