Zdajecie sobie chyba sprawę z faktu, że niektóre zakupione wcześniej zapasy trzeba co jakiś czas wymieniać? Mnie nauczyła tego moja mama, która ZAWSZE miała nadprogramową sól, mąkę i jakieś kasze, ale przychodził moment, w którym, w obawie, że w zapasach zalęgną się WOŁKI ZBOŻOWE na półkę trafiały świeżo zakupione, a ze starych produkowało się przez pół dnia jakieś placki i domowy makaron. Wszystkie, dostępne w domu płaskie powierzchnie zasłane były podsychającymi, rozwałkowanymi plackami, które krojono i siekano na różne grubości i długości, suszono i pakowano w papierowe torebki. No i zużywano w miarę potrzeb. Jeśli macie zapas mąki, może czas na wymianę? Dziś to, co nawet mi udało się upiec z wyszukanych wcześniej NAJPROSTSZYCH PRZEPISÓW ( bo takich szukam, chociaż nie uciekam od własnych modyfikacji)
BUŁKI – CHUDE BIDULE: – przesiewamy 3 szklanki pszennej mąki, (moja szklanka – arcoroc – poniżej) dorzucamy 1,5 łyżeczki suchych drożdży, łyżeczkę cukru i soli , oraz wlewamy ok. 3/4 szklanki letniej wody. „Miąchamy” i odstawiamy na trochę, aż podrośnie
Wyrośnięte ciasto dzielimy na dwie części, skręcamy byle jak – na kształt bagietek i idziemy poczytać, albo popatrzeć przez okno, ( po drodze możemy lekko podgrzać piecyk), bo one znów potrzebują trochę czasu dla siebie, żeby jeszcze raz podrosnąć. Potem już tylko pieczenie – 180 stopni, środkowa półka, około 20 – 25 minut.
BUŁKI NA BOGATO – wszystko tak samo, ale do wyrabianego ciasta dodajemy jedno roztrzepane JAJKO i pełną łyżeczkę roztopionego MASŁA!
Utaczamy w łapkach takie, nawet niedbałe gulkowate stworki, przedziałki robimy im już po wyrośnięciu ( najlepiej kantem łyżki) i pieczemy. Jak wiadomo, najlepsze są zaraz po wystygnięciu ze świeżym masłem, ale na drugi dzień też są zjadliwe.
Chciałam coś na deser. Myślałam o BEZIE. Miałam 4 białka. Zrobiłam wszystko według znalezionego przepisu. I wyszło mi takie coś. Ręce mi opadły – bo to już moja chyba czternasta próba zrobienia cudownej, białej, puszystej i eleganckiej BEZY. Oczywiście taką też można zjeść.