woda i ląd, czyli latofotki 2/22

Jezioro ŚNIARDWY ( nazywane przez niektórych Strasznymi Śniardwami), chociaż jest największym jeziorem w Polsce (ponad 100km. kwadratowych), to niestety nie najgłębszym. Panoszą się tu skupiska kamieni i mielizny, na szczęście oznaczone tyczkami, których bacznie wypatrujemy w drodze na Okartowo. Po minięciu 2 mostów w Okartowie wpływamy na dosyć długie, kręte i raczej wąskie jezioro Tyrkło, gdzie nocujemy, stojąc na dwóch kotwicach. 

I znów wracamy powoli na Śniardwy, wchodzimy na wody jeziora Mikołajskiego, żeby odstawić do Mikołajek naszą wnuczkę, która musi wracać do domu. Jezioro nam sprzyja, wiatry niezbyt groźne, a przecież potrafią tu czasem rozbujać bardzo nieprzyjemne fale. W 2007 roku przeszedł przez część szlaku mazurskiego tzw. biały szkwał. Huraganowy wiatr trwał około kilkunastu minut i zatopił wiele łodzi, a 12 osób straciło życie. Na Śniardwach wysokość fal dochodziła podobno do 2m.  Nie było wtedy żadnych systemów ostrzegania. Dziś, w różnych punktach szlaku stoi 17 masztów, które w razie zbliżających się złych warunków pogodowych ostrzegają pływających pulsującym światłem.  A my dopłynęliśmy szczęśliwie do Mikołajek, wyokrętowaliśmy wnuczkę, zrobiliśmy zakupy, a nawet, co nam się rzadko zdarza, zjedliśmy posiłek w sympatycznej restauracji ” NÓŻ W WODZIE.”

UWAGA: Dostałam pozwolenie na sfotografowanie Mimi i nóg jej pana, które były odziane w fascynujące czerwone buty.

Wypływamy, mijamy tzw. jednostki wycieczkowe i znów na Śniardwy, a dla zainteresowanych trzecia część naszego lata na wodzie w następnym wpisie.

Latofotki 1/ 2021 – na północ. . .

CZYLI NA MAZURSKIM SZLAKU

Co tu dużo gadać – znów wlazłam jakoś na tę łajbę, właściwie nie schodziłam na ląd przez dwa tygodnie (bo jeden pobyt w sklepie w Giżycku się nie liczy), a później ledwo z niej zlazłam po widocznej tu drabinie i przez dłuższą chwilę uczyłam się chodzić. Bo tak, mamy tę śliczną PIGWĘ – hand made. Nie ja. Mój towarzysz życia. Późno powstała, może za późno, bo po takim rejsie przez Mazury kolejne dwa tygodnie musimy odpoczywać. I tak powstawały ubiegłoroczne i aktualne LATOFOTKI. W młodości przemierzaliśmy jeziora mazurskie na znacznie mniejszej żaglówce, a przez kolejnych ileś tam lat rozwijaliśmy się rodzinnie, więc było sporo przerw, chociaż, kilka razy udało nam się pożeglować z naszą podrośniętą trójką.

I PŁYNIEMY – z południa na północ

Po kolejnych kilku jeziorach „wpuszczamy się” w ciąg kanałów i wypływamy na duże jezioro Niegocin zbliżając się do Giżycka. W kanałach trwa remont , ale nie utrudnia to ruchu jednostek pływających.

Za kilka dni zapraszam na kolejne fotograficzne letnie odsłony, czyli na ciąg dalszy nadwodnych LATOFOTEK. Muszę je trochę uporządkować. A jak WY, moi sieciowi czytelnicy spędzaliście lato?