Zawsze fascynowały mnie kolorowe, wesoło i przytulnie wyglądające kołdry, zszywane ze szmatek. W wielu filmach, zwłaszcza amerykańskich, w których przewijały się sceny np. z życia osadników, można je było zauważyć. Wiadomo, że były one często wspólnym dziełem dziełem kobiet – sąsiadek, a potrzeba szycia tych okryć wynikała po prostu z biedy i zapobiegliwości. Nie marnowało się nic z tego, co można było użyć w taki, czy inny sposób. Wzięłam z nich przykład.
Ciężki moment
Nadchodzi taki moment w życiu kobiety,
gdy szafę otwiera i wzdycha: – Niestety,
za dużo tych kiecek, czy jeszcze je włożę?
Jak? Gdzie i kiedy? Raz? Dwa razy? Może.
Mnie też, co tu gadać, dopadły te żale,
ale nie ryczałam. Nic. Wcale, a wcale.
O, w tej sukience do Krakowa jechałam…
Ta bluzka, w Poznaniu, na balu, gdy chciałam…
Spódnica… do rocka i halka w falbany…
to wtedy… w ”Stodole”… Świat był zwariowany…
Szmatki i wspomnienia. Zachowam je. Jak?
Pocięłam te ciuchy i zrobiłam tak:
To pierwsza faza „frontu robót” związanych z przygotowaniem szmatek. Potem układanie, kilkakrotne zmienianie wzorów, kolejności, kształtów i wszystkie bliskie sercu skrawki tych ulubionych kiecek, bluzek i spódnic znalazły swoje miejsce w narzutkach i nie tylko.
Podszywam polarem, nie ocieplam, na ogół nie pikuję. Te prace są powyżej moich umiejętności. Nie porównujcie ich przypadkiem z pięknymi, profesjonalnymi patchworkami. Moje, chociaż owszem, mają praktyczne zastosowania, to tylko pomysł na zagospodarowanie starych kiecek i zabawa w krawcową. Rozdaję je, dodając „METKĘ”:
METKA
Babciny narzutnik drzemkowy. Nanożny. Nałóżkowy. Wakacyjny, letnio – zimowy. Prać raczej rzadko, w płynach (w 30 stopniach) Można przelecieć letnim żelazkiem. Działa też jako osłona przeciwkomarowa przy pierwszych piknikach. Wykonano prawie ręcznie. Reklamacji nie przyjmuję, ale mogę uszyć nowy. I tyle.
Niektóre narzutki domagały się jakiejś rymowanki okolicznościowej. Na przykład do pewnej przyjaciółki:
Gdy Ci nagle wszystko wisi,
otul się narzutką Krysi.
Gdy Ci smutno, głupio, źle,
hop, narzutką okryj się !
Coś tam czytasz, czujesz ziąb,
stwórz z narzutką ciasny kłąb !
To dla ciebie, tę narzutkę
w dni zimowe szyłam krótkie.
Cięłam, klęłam, prułam, szyłam,
dać na Gwiazdkę nie zdążyłam.
W domu, na wsi, gdzieś w dąbrowie
noś na plecach, biodrach, głowie,
wiedząc, że myśli o Tobie,
Krysia – w znanej Ci osobie.
Jeśli nie spodoba Ci się,
to są w ZOO chore misie.
Oddaj im, a w tej narzutce
wszystkie będą zdrowe wkrótce. ( no i już wiadomo, jak mam na imię)
Ale to nie koniec. Zostało mnóstwo skrawków i kawałeczków, i znów szkoda było je wywalić. Dawno temu, z takich kawałków szyto u mnie w domu pasujące zgrabnie pod stopę prostokąty, na których wielu członków rodziny jeździło froterując do błysku podłogę po pastowaniu. Ech… Już wracam do tematu: Z reszty zaczęłam szyć powłoczki na jaśki. Pod plecy, na kanapę, na łóżko i się zaczęło : dla mnie z domkami, dla mnie z żaglówkami, ja chcę z muminkami itp. Próbuję wywiązać się z zamówień. Jeżeli KTOŚ z WAS zapragnąłby takiej szmatki – dajcie znać.
I tak, moje kiecki, spódniczki i bluzki, chociaż rozczłonkowane i w nowej formie, wysyłam w świat, gdzie może się komuś przydadzą i przetrwają dłużej, niż w mojej szafie.