Imieniny Patryka – 17 Marzec – u Kotka Psotka

IMG_8429_LI

Dziś Państwowe Święto Irlandii, której patronem jest Św.Patryk, a symbolem czterolistna koniczyna. Pozdrawiam Irlandię, ale z okazji imienin Patryka – mam opis uroczystości, jaka odbyła się w lesie z okazji imienin mieszkającego tam niedźwiedzia  (z cyklu o Kotku Psotku) Więc zapraszam wyłącznie  dzieci.

Uwaga: w tekście natkniecie się na kilka rymowanek, które już raz widniały na tych stronach (Dzień Dzikiej Przyrody  18 września 2018r). Wtedy po prostu je pożyczyłam, ale oryginalnie należą one do „Opowiadań z życia Kotka Psotka”

IMG_8385

Kotek Psotek: „Każdy powinien mieć swoje własne święto”

                                    I M I E N I N Y       P A T R Y K A

Od kilku dni mocniej grzało słońce i wszyscy czuli, że nadchodzi prawdziwa wiosna. W różnych, zacienionych zakątkach ogrodu można było jeszcze znaleźć resztki śniegu, ale stracił on już swoją zimową biel, zszarzał, wytopiły się w nim małe dziurki i nie nadawał się do żadnej zabawy.

Kasia robiła coroczny przegląd swojego krokusowego poletka i cieszył ją, jak zawsze, widok wystających spod ziemi zielonych, jędrnych kiełków, z których, w ciągu kilku następnych dni powinny się rozwinąć śliczne, kolorowe kwiaty.

Nagle, z drugiej strony żywopłotu dobiegły do jej uszu jakieś szepty, szurania i popiskiwania, wśród których, bez żadnych wątpliwości rozpoznała pomrukiwania swojego kota. Co tam się dzieje? – zaciekawiła się, ostrożnie podeszła bliżej i przez szparę w gęsto rosnących, chociaż jeszcze bezlistnych krzewach, które oddzielały ogródek kwiatowy od warzywnego zerknęła na drugą stronę. Docierały do niej pojedyncze słowa:

– Tak, musimy to zrobić! Musimy !!

– No pewnie, zwłaszcza, że się czegoś takiego nie spodziewa!

– Nawet nie wie, że takie rzeczy istnieją!

– Wyjaśnimy mu!

– Ale strzały? Po co te strzały??

– Bo tak powinno być! Kompletnie się nie znacie! – Kasia rozpoznała stanowczy głosik Betki. Co oni knują? Postanowiła posłuchać jeszcze przez chwilę, zanim zażąda wyjaśnień, zwłaszcza w sprawie tych strzałów.

– On może się przestraszyć – to był spokojny głos Murka.

– Och, chyba ty pierwszy skulisz uszy ze strachu, jak to zając zresztą – to znów Betka. Kasia niczego nie rozumiała.

– Słuchajcie! – teraz odezwał się Psotek – czy koniecznie muszą być te głośne f a j e r k i?

Kasia nie wytrzymała i krzyknęła: – F a j e r w e r k i, Psocie, F A J E R W E R K I! Na czyją cześć chcecie je puszczać? O co chodzi?

W ciągu kilku sekund cała trójka przyjaciół znalazła się przy niej, a Psotek zaczął gorączkowo tłumaczyć :

– To jest bardzo ważna sprawa, Kasiu. Słuchałaś rano radia, prawda?

– No tak, ale nikt nic nie mówił o fajerwerkach – odpowiedziała Kasia.

– Nie, ktoś mówił, że dziś obchodzą swoje święto Gertruda i Patryk. Gertrudy żadnej nie znamy, ale wymyśliliśmy, że mogą to być imieniny naszego Patryka. Jemu nikt, nigdy nie wyprawiał żadnych imienin, no…mnie też nie, ale ja, jako PSOTEK nie mogę się tego nawet spodziewać, prawda ?

– Możemy ci urządzić jakieś inne, tylko twoje święto, na przykład …

– A ja to pies? – krzyknęła oburzona Betka

– O ile wiem, jesteś wiewiórką i dla ciebie też możemy coś zorganizować – Murek nie lubił, kiedy Betka się złościła i starał się ją uspokoić, ale wtedy wtrąciła się Kasia: – Pomysł jest świetny, ale czy jesteście pewni, że Patryk już się wybudził ze swojego zimowego snu? Bo za wcześnie obudzony niedźwiedź może nie być w najlepszym humorze.

IMG_8381

– Już trzy dni temu wygramolił się z tego swojego legowiska, widziałam, z daleka oczywiście, jak obgryzał jakieś gałązki. Jest znacznie cieńszy niż jesienią, to fakt – Betka pokiwała głową – a popołudniami trochę jeszcze drzemie.

– Więc już wiadomo, jakiego rodzaju prezenty będą przez niego mile widziane. Ja zaraz przygotuję placek na miodzie i dodam torebkę suszonych jagód – powiedziała Kasia.

– Lecę czegoś poszukać, głowę dam, że pod dębem zakopałam spory zapas orzechów! – krzyknęła Betka, a Murek cichutko szepnął: – HA! Nigdy nie wie, gdzie i co ma – a głośno oznajmił: – Spotykamy się tu, u Psota, a potem wszyscy razem pójdziemy w y b a w i ć Patryka z jego jaskini.

– W Y W A B I Ć! – Nawet ja to wiem – tym razem to kotek Psotek poprawił Murka i z dumą popatrzył na Kasię. – Zgadza się ? – spytał

– Tak, o ile miałeś na myśli namówienie Patryka do wyjścia z domu – Kasia uśmiechnęła się do niego i poszła piec ciasto.

– Zastanawiam się, czy niedźwiedzie jadają marchewkę ? – Murek głośno zadał pytanie, mając nadzieję, że usłyszy je Kasia i nie pomylił się, bo w tym właśnie momencie Kasia wystawiła głowę przez okno i przytaknęła: – Jadają. To będzie świetny, zdrowy smakołyk dla głodnego Patryka.

– A jaki prezent ja mu mogę dać? Bo, o ile dobrze zrozumiałem, żadnych fa… to znaczy strzałów nie będzie ?

– Psotku, zastanów się, jak mógłby się poczuć Patryk, niedźwiedź, który po swoich latach spędzonych w cyrku szuka spokoju, a w dodatku bardzo niedawno wybudzony z zimowego snu?

– Niedobrze – zamruczał Psotek

– Wręcz okropnie – potwierdziła Kasia i zaproponowała, żeby Psotek przyniósł z piwnicy kilka jabłek, które od jesieni leżały ułożone na drewnianych półkach, bo jej zdaniem to będzie również dobry prezent dla ich przyjaciela.

– Skoczę po Mruczka – powiedział Psotek – pobiegł pędem do domku Babci Neli i o dziwo, tym razem babcia zgodziła się na wyjście Mruczka, a nawet dołączyła w formie prezentu paczkę suszonych żurawin.

Okazało się, że nie musieli wywabiać Patryka z jaskini, bo on już kręcił się wokół i wyraźnie starał się wywąchać coś, co nadawałoby się do zjedzenia. Był znacznie chudszy niż wtedy, kiedy mówili mu “dobranoc” przed zimowym snem, więc nie zwlekając, wyjaśnili mu, na czym polega imieninowa uroczystość, a potem wszyscy wręczyli prezenty. Patryk był bardzo wzruszony i zadał im dziwne pytanie: – Czy ktoś z waszej trójki umie śpiewać ?

Betka roześmiała się hałaśliwie – Nawet nie pytaj! Ja – po prostu skrzeczę, Murek popiskuje, może jedynie Psotek coś tam mógłby “odmruczeć “, bo nie odśpiewać, a dlaczego pytasz ?

– Hm…myślałem, że dla was i tylko dla was, mógłbym…z okazji tych imienin coś zatańczyć, ale skoro nie umiecie śpiewać, to może dobrze się składa, bo jak wiecie…

– Nawet o tym nie myśl! – krzyknął kotek Psotek.

– Ani się waż! – oburzyła się Betka – czy nie dość już się w życiu natańczyłeś w tym cholernym cyrku? Wybaczcie, ale to słówko samo mi się wymsknęło

– Rozumiemy- powiedział Murek i zaczął tłumaczyć – solenizanci rzadko kiedy występują na swoich imieninach…

– A co robią? – spytał Patryk

– Siedzą, jedzą przysmaki i rozmawiają z gośćmi – odpowiedziała chórem cała trójka.

– To mi sie podoba – zawołał Patryk, ale po chwili zapytał:

– A czy na takich imieninach mogą być jakieś inne występy?

– Oczywiście! – zawołała Betka – można śpiewać, robić przedstawienia, deklamować wierszyki, a co, chciałbyś…?

– No…bo…wiecie…ułożyłem kiedyś, dawno temu taki wierszyk. Siedziałem w klatce, spojrzałem na niebo, a tam…nie będziecie się śmiać?

– Jeśli będzie śmieszny, to dlaczego nie ? – zachichotała Betka, ale widząc dziwnie poważną minę Patryka, przestała i poprosiła: – zaczynaj, słuchamy!

Patryk wstał. Wyglądał trochę złowieszczo na tle nieba i gołych jeszcze drzew, coś cicho zamruczał i zaczął:  

IMG_8341_LI      IMG_8343

ORZEŁ

Orzeł ma gniazda wysoko.        

Aż w gwiazdach ?

Gdzieś w skałach?

Na wielkim drzewie ?

Orzeł ma szpony i dziób zakrzywiony, 

a co robi w górze? Nikt nie wie.

Powiedz mi, mamo,

czy mógłbym tak samo

jak on, polecieć, hen, w chmury ?

Zerknąłbym tylko przez króciutką chwilkę

jak ziemia wygląda, tam z góry.

Patryk skończył i usiadł. Przez chwilę panowało milczenie, a potem cała czwórka westchnęła: – Ooch !

– To było piękne, Patryku, wspaniałe i trochę smutne – cicho odezwał się Psotek

– No, no! – bąknęła Betka – wcale mi się nie chce śmiać, a z ciebie prawdziwy poeta.

– E, tam, każdy czasem coś potrafi zrymować, jak jest odpowiedni nastrój, czy nikt z was tego nie próbował ? – odezwał się Patryk.

– Ja tak – wyszeptał Murek – kiedy u siebie na łące zobaczyłem żurawie, to…

– Zaczynaj! – stanowczo powiedział Patryk – nich to będą takie poetyckie imieniny.

Murek też wstał, wyprostował swoje uszy i zadeklamował:

IMG_8377_LI (3)   InkedIMG_8377_LI

ŻURAWIE

Nad rzeką, po mokrej trawie dostojne dwa żurawie

brodzą w dziwnej zadumie.

Co taki żuraw umie?

A przecież ich hejnały budzą codziennie las cały

kiedy słoneczko wschodzi,

niech sobie żuraw brodzi !

– O, na wszystkie orzechy świata, nie wiedziałam w jakim towarzystwie się obracam, a, ty, Psocie, też masz jakiś wierszyk na sumieniu ?

– Hm, owszem, pamiętacie, jak często pytałem Syka, łabędzia, czy i jak myje szyję?

– Pamiętamy. – odpowiedzieli chórem, i co ?

– Wpadł mi do głowy taki wierszyk, kiedy patrzyłem na łabędzie z naszego pomostu.

I Psotek zaczął:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

ŁABĘDZIE

Łabędzie, białe łabędzie

mają tak długą szyję,

że czasem się zastanawiam:

Jak łabędź szyję – myje?

Łabędzie, białe łabędzie

skrzydła mają jak żagle.

Łopot, stukot o wodę

i odlatują nagle.

– O! Psotku, całkiem miła rymowanka – zachwycił się Mruczek, a cała reszta towarzystwa kiwnęła zgodnie łebkami.

Psotek, zadowolony, spojrzał na niego z roztargnieniem i zapytał: – A ty ?

– Co ja? – Mruczek doskonale wiedział o co chodzi, ale zwlekał, bo był, jak wszyscy wiedzieli trochę nieśmiały.

– Czekamy! – zawołała Betka

– Jak byłem mniejszy, to babcia Nela ciągle mnie przestrzegała przed taką sową – puchaczem, no wiecie, nie pozwalała mi wychodzić wieczorami i kiedyś przyszły mi do głowy takie słowa:

IMG_8379

PUCHACZ

Puchacz, gdy puchnie, to w lesie ruch.

Spuchnięty puchacz to jest sam puch.

Puchacz, gdy huczy, to las aż drży.

Hu ! Hu ! Puchaczu, czy jesteś zły ?

– Bardzo zabawny wierszyk, Mruczku, naprawdę – roześmiał się Patryk, a wszyscy spojrzeli na Mruczka z uznaniem – i co robimy dalej ? – zapytał.

– Jak to, co? A ja? – ja też mam taką jedną rymowankę, po tej słynnej nocy w lesie z Psotem, Murkiem i Jeżem!

– Nie żartujesz ? – reszta przyjaciół spoglądała na Betkę z niedowierzaniem.

– Jasne, że nie! – fuknęła Betka i zaczęła:

IMG_8366      IMG_8373

JEŻ

Nie wiem, czy ktoś mi uwierzy,

że nie lubię głaskać jeży.

Kiedy coś przestraszy jeża,

jeż okropnie się najeża.

Dziwny to jest zwierz.

Dotknij, czy już wiesz?

– Brawo, Betka, brawo – wszyscy krzyknęli, a ponieważ odrobinę zgłodnieli, Patryk poczęstował ich przyniesionymi przez nich darami.

– To było najwspanialsze spotkanie imieninowe ze wszystkich, jakie sobie mogłem wyobrazić, bardzo, bardzo wam dziękuję – powiedział Patryk i widać było, że jest zadowolony – wymyślajcie dalej rymowanki, bo jak widać, one same nam przychodzą do głowy, kiedy coś jest dla nas ważne, albo ładne, albo radosne.

– Albo paskudne ! – wtrąciła Betka.

– Masz rację – dodał Patryk – a jego goście trochę się zamyślili.

Słońce, które jeszcze przed chwilą złociście oświetlało część polany przy rumowisku, rozjarzyło się czerwono i było wiadomo, że las zaraz ściemnieje.

Krople wody kapiące w ciągu dnia z wilgotnych drzew teraz zastygły, więc wyglądało na to, że wieczorem nadejdzie przymrozek, jak to w marcu.

– Trzeba wracać do domu – powiedział kotek Psotek i cała grupa przyjaciół po serdecznym pożegnaniu się z Patrykiem ruszyła przez las.

Nie mieli pojęcia, że za kępą wielkich jałowców Kasia i babcia Nela również szykowały się do powrotu. Babcia Nela, która była zaniepokojona wyprawą swego Mruczka do jakiegoś rumowiska z niedźwiedziem, postanowiła wybrać się także w te okolice, a Kasia nie chciała puścić jej samej. Obie nie żałowały.

W zdumieniu i z radością obserwowały, to, co się działo przy jaskini Patryka i obie stwierdziły: – Te zwierzaki są niesamowite !!

Czy jest ktoś, kto by się mógł z nimi nie zgodzić?

Pławna ferie 2011 043

 

Dzień Cyrku bez Zwierząt – 8 Czerwiec + kotek Psotek

IMG_6924.JPG

W dzisiejszym dniu – tylko opowiadanie dla dzieci z mojego zbiorku ” Z życia Kotka Psotka.”  Uwaga, wyjaśnienie: wymieniona tu Betka – to wiewiórka, Mruczek – to kot, Murek – to zając i wszyscy oni są najbliższymi przyjaciółmi Psotka. Będą tu jeszcze różne historie z ich życia. ( w lutym br. zamieściłam relację z wyprawy Psotka do miasta, a 1-go Czerwca też była opowieść z tej serii)

Patryk: “ Ja jestem tu po prostu szczęśliwy, a przyczynił się do tego, między innymi, pewien kotek zwany Psotkiem

PATRYK

Psotek siedział na swoje poduszce i ziewał, jak policzył, pięć razy na minutę. Nikt mu nie musiał tego mówić, bo sam czuł, że jest znudzony i nie ma pojęcia jak mógłby spędzić tę październikową niedzielę.

Kasia pracowała przy komputerze, Betka i Murek już wcześniej zapowiedzieli, że mają różne ważne sprawy do załatwienia, Mruczek miał jakieś kłopoty z brzuchem i Psotek założyłby się o, no… cztery plastry szynki, że brzuszysko go boli po tych wszystkich smakołykach jakie mu szykuje babcia Nela.

Znów ziewnął i to tak rozdzierająco, że zwrócił wreszcie na siebie uwagę Kasi:

– Chcesz kłębek włóczki do zabawy ? Jest nowy, jeszcze nieużywany.

– Czy ja jestem kocim dzieckiem ? – oburzył się Psotek – już chyba wyrosłem z kłębkowych zabaw, czy ty nie wiesz, że koty szybciej dorośleją niż ludzie ??! Może jeszcze mi zaproponujesz jakieś głupie koci, koci łapci ??!!

– Przyznaję, że jesteś o wiele bardziej dorosły niż ja, kiedy byłam w twoim kocim wieku, to znaczy w ludzkim, ale w tym, w którym ty jesteś teraz, oj, nie wyrażam się jasno, ale….

– Rozumiem, co chcesz powiedzieć – Psotek pokiwał głową – ale nadal nie wiem co mógłbym zrobić.

– Czy nie byłoby warto poznać bliżej tego niedźwiedzia, który podobno zamieszkał w starym rumowisku w głębi dużego lasu ? Może tobie udałoby się sprawdzić, czy to prawda. Ktoś go widział, ktoś go słyszał, ale nikt niczego nie umie o nim powiedzieć. Patryk ? Tak o nim mówicie ?

– I ty mnie wysyłasz do takiego b r u t a l n e g o, a może  p o r a l n e g o  bardzo dzikiego zwierzaka ? Czy chcesz mojej zguby?

– On nie jest p o l a r n y, bo nie mógłby tu mieszkać, może być b r u n a t n y i wcale nie brutalny, dotąd, z tego co wiem nie zrobił nikomu żadnej krzywdy, ale rozumiem, że się trochę obawiasz, więc porzućmy ten pomysł.

– Sam pomysł nie jest taki zły – niepewnie mruknął Psotek – a jeśli on jest na przykład, przyjacielski i dobry i też się nudzi? Może nie wszystko, co duże musi być złe, prawda?

– Pomyśl o dzikich pszczołach – powiedziała Kasie – takie malutkie, a. . . .

– Nie wspominaj mi nawet o tych złośliwych małych bestiach, ale miód, to dobra rzecz.

– Niedźwiedzie za nim przepadają, a ty mógłbyś mu zanieść słoik, zwłaszcza, że powinien się porządnie najeść przed zapadnięciem w zimowy sen.

Kotek Psotek okręcił się niespokojnie wokół swojego ogona, przemaszerował wzdłuż i wszerz po całym pokoju, wskoczył na poduszkę, zeskoczył, naprężył grzbiet, spojrzał na Kasię i oznajmił:

– Podjąłem decyzję – zapakuj mi ten miód i obiecaj, że jeśli nie wrócę dziś, przed zachodem słońca, zorganizujesz akcję ratowniczą.

– Oczywiście – odpowiedziała Kasia. Psotek zabrał słoik z miodem i wyszedł, a Kasia stała dłuższy czas przy oknie i przyglądała się, jak jej odważny kot brnie przez łąkę i piaszczystą ścieżkę prowadzącą w kierunku dużego lasu.

Słońce mocno przygrzewało, co w październiku nie było niczym nadzwyczajnym. Przecież była to pora złotej jesieni. Psotek zagłębił się w gęsty, sosnowy i dobrze znany mu las. Nie szedł szybko, wymijał kępy żarnowców, podskakiwał sobie chwilami na jeszcze zielonych kępach mchu i podziwiał snujące się między drzewami ostatnie, srebrzyste nitki pajęczyn. – Chyba się trochę boję – zamruczał do siebie – i nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę, a jeśli on mnie jednym ruchem swojej potężnej łapy smyrgnie gdzieś w kolczaste krzaki ? – To wstanę, odwrócę się i odejdę, uff.

Sam nie wiedział kiedy, ale uważał, że stanowczo za szybko, Psotek znalazł się przed dosyć szeroką szczeliną obrośniętą jeżyniskiem. Zatrzymał się, przycupnął za zrudziałą już kępą paproci, bo chciał się zastanowić, co dalej ma robić. Nie zdążył niczego wymyślić. Coś stuknęło, zaszeleściło i z otworu wygramolił się niedźwiedź. Był o g r o m n y, ale miał zmierzwione, potargane futro z jaśniejszymi kłębkami siwej sierści, jakieś smutne ślepia i wyglądał na zaniedbanego i trochę wychudzonego.

Ociężale i niezdarnie zaczął się zbliżać w kierunku Psotka. Spojrzał na niego z wysoka i zaryczał:

– Nie chcę tu nikogo widzieć !! Wynoś się stąd jak najszybciej !!! Bo inaczej…….

Przerażony Psotek zaczął panicznie przebierać łapkami, trafił na sterczące z ziemi korzenie jałowca, fiknął koziołka i wylądował u stóp niedźwiedzia brzuszkiem do góry, całkowicie bezbronny i bezradny. To koniec, zaraz coś się stanie, pomyślał i zamknął oczy.

– Po coś tu przylazł? Szpiegować? Gadaj! – warczał nad nim niedźwiedź.

Psotek odważył się otworzyć jedno oko: – Ja…..ja……chciałem tylko….z tobą………porozmawiać, bo….nikt z nas nie wie….kto….skąd……i przyniosłem ci miód ………i bardzo chciałbym …..wiedzieć dlaczego nas unikasz, to znaczy nawet zwierząt, bo…chyba tu jesteś samotny……dlaczego???

Zapadła cisza. Psotek słyszał tylko własne, mocno bijące serce. Po chwili ktoś szepnął : – Bo się boję. – a Psotkowi wydawało się, że to był głos niedźwiedzia.

– Co ? – odważył się wymruczeć.

– BOJĘ SIĘ – powtórzył wyraźniej niedźwiedź, a Psotek aż usiadł z wrażenia.

– TY się boisz ? Taki duży, silny niedźwiedź?? Ty przecież zawsze sobie poradzisz, to my, mniejsze zwierzęta często musimy się bać!

– Co z tego, że jestem duży? Może mali boją się swoich małych rzeczy, a duzi swoich większych rzeczy, każdy ma prawo się czegoś bać, ty niemądry, rozpieszczony, zadbany kocie!! Co ty wiesz o życiu ? – warknął niedźwiedź i przysiadł obok Psotka.

– Nie jestem żadnym rozpieszczonym kotem !! – syknął Psotek, a po chwili, już spokojniej spytał – Czy możesz mi powiedzieć c z e g o  się boisz ?

IMG_6920

– CYRKU – odpowiedział cicho niedźwiedź i zadrżał – jestem w y t r e s o w a n y m niedźwiedziem. Czy wiesz, co to znaczy ? Czy ty wiesz, co czuje niedźwiedź, kiedy uczą go dreptać w rytm głośnej muzyki, łapać obręcze i ryczeć na rozkaz ?

I ta duszna, oświetlona jaskrawym światłem arena, krzyczące tłumy ludzi, a potem….a potem wsadzają cię do ciasnej klatki, przewożą w następne miejsce i tak ciągle, ciągle, ciągle przez całe lata, och – westchnął niedźwiedź, a oszołomiony Psotek szepnął:

– Wszystko rozumiem, widziałem taki cyrk w telewizji i potem byłem smutny.

– Więc, jeśli chcesz wiedzieć, ja u c i e k ł e m z takiego cyrku – powiedział poważnie niedźwiedź – bo chciałbym teraz, po wielu latach cyrkowej niewoli nareszcie zaznać odrobinę wolności i spokoju. Może już mnie nie szukają, ale muszę być ostrożny, bo gdyby mnie znaleźli . . . . – głos niedźwiedzia zadrżał, a Psotek zobaczył dwie łzy spływające mu z brązowych ślepi.

IMG_6919_LI

– Nie martw się, nie martw, nikt cię tu nie odnajdzie, mieszkaj tu sobie, a my wszyscy będziemy ciebie pilnować i wszystko będzie dobrze – Psotek zapomniał o strachu i przytulił się do niedźwiedzia.

– Jacy wszyscy ? – zapytał zaniepokojony znów niedźwiedź, więc Psotek musiał mu opowiedzieć teraz wszystko o sobie, o Kasi, o wszystkich znanych mu dobrych ludziach i zwierzętach, a przede wszystkim o wspaniałym panu leśniczym, który słysząc już jakiś czas temu pogłoski o mieszkającym w tych stronach niedźwiedziu, machnął ręką i powiedział : – A niech sobie mieszka, przecież nikomu nie zrobił żadnej krzywdy, może mu się u nas podoba.!

Przez jakiś czas siedzieli sobie razem w milczeniu i patrzyli jak wydłużają się cienie drzew.

– Czy ty masz jakieś imię ? – zapytał Psotek – Miałem, ale wolałbym o nim zapomnieć – odpowiedział niedźwiedź.

– Bo my, nic jeszcze o tobie nie wiedząc nazywaliśmy ciebie Patrykiem, czy…..

– Patryk….Patryk…podoba mi się, to piękne imię, bardzo niedźwiedzie, więc od dziś jestem Patrykiem, nowe życie, nowe imię, ha…czy mi się wydaje, że wspominałeś coś o jakimś miodzie? Prawdziwego miodu nie jadłem od wielu lat.

Psotek błyskawicznie znalazł poniewierający się w kępie paproci słoik, podał go Patrykowi, który westchnął, z zadowoleniem przyjrzał się złocistej zawartości i zerknąwszy na Psotka powiedział: – Życzę ci dobrej zimy, z resztą twoich przyjaciół też się chętnie spotkam, ale już wiosną – no i jeżeli są tacy mili jak ty, kocie Psocie – dodał i całkiem sprawnie podreptał do swojej jaskini.

Wracając do domu, Psotek podskakiwał całą drogę, zachodzące, jesienne słońce jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak piękne jak teraz, a w uszach wciąż mu brzmiało ostatnie zdanie Patryka.

Pławna lipiec 2011 092

A ja kilka cyrkowych sztuczek znam! Ale pokazuję je tylko SWOIM i wtedy, kiedy mi się zachce.