LATO. Ja też zwolnię. Mniej wpiszę, więcej poleniuchuję. Kto by tam w te gorące dni czytał blogi i do nich pisał? No, może ktoś , kto ma jakieś handlowe zobowiązania? To nie ja.
URLOPY w pełni. Jedni pojadą
nad morze takie, czy inne.
Drudzy będą zwiedzać to, czy tamto.
Jeszcze inni
wylądują np. blisko Jeleniej Góry i będą się wałęsać po Karkonoszach,
Ktoś spłynie Bobrem, czy Pilicą,
ktoś inny odwiedzi piękne polskie jeziora,
a jeszcze inni rozstawią sobie namiocik na działeczce.
Nie zawsze tak było. W trudniejszych czasach nasi rodacy poświęcali część drogocennego urlopu na podróże handlowe. Po sprzedaży jednego towaru TAM, sprzedawali przywieziony towar TU. I mogli sobie opłacić wyjazd do Kołobrzegu. A na straganach, rozstawionych łóżkach polowych, bądź skrzynkach leżała kawa TCHIBO przywieziona z Jednej Strony i słoiczki kawioru z Drugiej Strony. Żony farbowały hurtowo przywożone na sprzedaż podkoszulki bo i tych nie było ( a tam białe były tańsze)
W dniu 15 lipca 1993 roku, a więc w ubiegłym wieku – Probierczyk, obserwujący jak przypuszczam, ten ruch handlowy w Polsce, wydał instrukcję uczestnikom prowadzonego przez siebie konkursu literackiego „Czytelnicy do pióra” : proszę opisać czyhające na wędrownych współcześnie handlowców ewentualne niebezpieczeństwa. niebezpieczeństwa – kontynuując wiersz Adama Mickiewicza (tylko 16 wersów) – I wiecie co? Wszyscy autorzy wymienili tych samych wrogów. Ja też.
Tato nie wraca ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze:
Rozlały rzeki, pełne zwierza bory
i pełno zbójców na drodze...(A. Mickiewicz)…..