Kiedy KOT się złości?

Kocia wściekłość

Znowu ktoś majstrował przy moim kretowisku.

Jasne, że jestem wściekły. Taką mam naturę. Zwłaszcza JA. Wczoraj był Dzień Czarnego Kota. Ona nie wspomniała o tym nawet jednym miauknięciem. Ok, ja też nie przepadam za czarnymi – pechowe są, ale o nich jednak coś, kiedyś napisała, a ja to pamiętam. Powiem tak: ona w ogóle nie ma kotów i nie powinna się na kocie tematy wymądrzać. No, pisała jakieś bajeczki o bardzo milusińskim, słodziutkim kociątku – to nie dla mnie. Żenada. A o TAKICH JAK JA? Null, zero! A właśnie TACY JAK JA są rewelacją – i ja tu dzisiaj powiem to, co mam do powiedzenia: Jestem kotem – CUDEM – fenomenalnym, pięknym, inteligentnym i szalenie sprytnym. Kiedy tylko chcę, przełażę do niej (nawet o tym nie wie!) na działkę, ale robię to ostrożnie, bo ona, ta „znawczyni” kotów ma oczywiście PSA! A ta obok, działka jej sąsiadów jest MOIM ŁOWISKIEM. Mają tam wspaniałe kretowiska, a wyciągnąć takiego kreta z jego domu, to DLA MNIE prawdziwa przyjemność. To skąd wściekłość?? Dziś, właśnie dziś, prawie wszystkie mi wyrównali, przydeptali, rozgnietli! Nie wiedzą, co czynią. Kilka dni i znów będzie tak samo. Jeśli w ogóle jest cokolwiek, lub ktokolwiek, kto mógłby im te krety zlikwidować – to tym kimś jestem oczywiście JA.

IMG_1800

No, znalazłem jedno, którego nie zdążyli zburzyć. Nikt nie ma większej cierpliwości ode mnie. Posiedzę. Długo jeszcze. To mój teren! I co z tego, że lekko poczerwieniałem ze złości? Wam się to nie zdarza?

Jest MOJE.

Proszę się nie zbliżać! Zostań w domu, bo….

I kiedyś wyjdzie, a ja go

Krecie! Wcześniej, czy później będziesz MÓJ ! Dorwę cię!! Innych zresztą też. Taki jestem.