Przyjęcie z bajką
Sto lat temu na towarzyskim spotkaniu nagraliśmy na starym magnetofonie bajeczkę o Czerwonym Kapturku, którą napisałam po swojemu.
(Może znajdziecie tu nutę podobną do tej napisanej przez Jana Brzechwę – nie dziwcie się, on to zrobił wspaniale). Pierwotny tekst odrobinę zmodyfikowałam, ze względu na…ech, nieważne. Każdy dostał swoją rolę, był też dźwiękowiec, który wytwarzał odpowiednie odgłosy.
Dziś, w Europejskim Dniu Seniora namawiam do takiej zabawy. Zaproście kiedyś kilku znajomych, spróbujcie napisać swoją wersję jakiejkolwiek bajki, nagrajcie (a dziś sprzęt jest o wiele lepszy, może pożyczą coś wnuki?
Jakaś emerycka zapiekanka, panie przyniosą szarlotkę, a po dwóch lampkach wina wszyscy jesteśmy lepszymi aktorami.
Przyjaźnie się rozpadają, część przyjaciół odchodzi, taka jest kolej rzeczy, a nam pozostaną głosy. Co? Głupi pomysł? Dziecinada? Może. Ja nikogo, do niczego nie zmuszam, a proponuję to tylko dlatego, że w naszych wspomnieniach, to spotkanie zaliczyliśmy do udanych. Po prostu było zabawnie, zwłaszcza że wilka odgrywał kolega o wspaniałym basie, a Kapturkiem był też jeden z „wujków”.
Czerwony Kapturek
Osoby: – narrator, Czerwony Kapturek, Mama, Wilk, Ptaszek, Wiewiórka,Gajowy (każdy dostaje kartkę ze swoim tekstem)
Kapturek (podśpiewuje) : – Jestem wesoła, jak dzika pszczoła,
czasem ryczę jak lwica, mamy to nie
zachwyca, lubię kwiatki, lubię zioła,
po ziołach jestem wesoła, tralala….
Mama: – Ej, Czerwony Kapturku, córuchno kochana, znowu piejesz
jak kaczka od samego rana, ale zanim słonko wstanie mam
dla ciebie zadanie…
Kapturek: – Jakież to zadanie, mateczko miła, chcesz, żebym kopytka
na obiad zrobiła ?
Mama:- Ty i kopytka! Nie, kochanie, nie kochanie, całkiem inne to
zadanie. Babcia grypy dostała, kaszle strasznie i kicha,
przydałaby się po tych syropach jakaś lepsza zagrycha.
Zaniesiesz jej koszyczek…
Narrator: – I mamusia spakowała, to co sama w domu miała
Mama: – Lecz, córeczko kochana, tam, gdzie ścieżka zdeptana masz
iść i to w podskokach, bo gdzieś w krzakach, w pomrokach
wilk okropny czatuje, co się w pannach lubuje! Pamiętaj!
Kapturek: – Dobrze, mamo. Całkiem milo iść samej przez trawy,
jałowce, włożę tylko śniegowce, bo nie mam innych
butów. Unikać będę skrótów, jeszcze włożę czerwoną
czapeczkę i pożegnam mateczkę, pa, pa, pa…
Narrator: – I tak dzieweczka szła, aż tu nagle zaszumiało… (dźwiękowiec robi szum)… no, i popatrzcie moi złoci. Wilk się wynurzył z paproci
Wilk: – Cześć, mała! Gdzieś ty się podziewała, chodzę w tę i z
powrotem, mam na ciebie ochotę! Pobawisz się ze mną?
Jeszcze nie jest tak ciemno...
Kapturek: – Ok! Chwileczkę tu z tobą postoję, ale przyznam, że
trochę się ciebie boję, te pazury, te zęby, ta klata!
Wilk: – Och, kochanie, mam już swoje lata!
Ty mój śliczny Czerwony Kapturku,
nie bój się moich ząbków i ostrych pazurków,
bo moje ząbki – to szczątki,
pazurki piłuję zaś w piątki
i jestem łagodny jak cielę.
Z wilczura już ze mnie niewiele !
A jem tylko lody i kluski,
chodź, przyjmij ode mnie całuski.( cmok dźwiękowca)
Narrator:- Uważajcie, dzieci, jakiś ptaszek tu leci.
Ptaszek: – Oj, Kapturku, ćwir, ćwir, ćwir, ten wilczek to straszny
świr, niby chce się pobawić, lecz wolałby cię strawić,
ćwir, ćwir, zły i głodny świr…
Kapturek: – Panie wilku, niestety, niosę babci kotlety, żur, smażone
szczeżuje i ciebie nie poczęstuję. Babcia grypy dostała i
też coś musi zjeść, więc zjeżdżaj szybko z drogi, cześć!
Narrator: – I Kapturek przez wzgórek pobiegła do domku babki,
ale wilk, ten cwaniurek też biegł, aż dostał sapki i był
pierwszy pod chatką. Oj, nie powiem, nie powiem, co się
stało z babką. Tymczasem Kapturek też pędzi wąskimi
ścieżkami, a z sosny jakaś wiewiórka rzuca w nią
orzechami i skrzeczy ( skrzek dźwiękowca)
Wiewiórka: – Straszne, straszne rzeczy ! Uciekaj stąd, Kapturku,
uciekaj, ani chwili, kochana, nie zwlekaj!
Coś się stało u babci w chałupie,
serce mi się jak orzech rozłupie!
Kapturek: –Wiewióreczko, babcia jest chora, muszę iść,
na mnie już pora
Narrator: – I dziewczynka puka ( dźwiękowiec!)
Kapturek: – Babciu, to ja, twoja wnusia, przysyła mnie tu mamusia,
mam dla ciebie wieprzowe kotlety, no, wystygły po
drodze, niestety, więc wpuść mnie, proszę…
Babcia-Wilk: – Otwórz sobie sama.
Kapturek: – Coś ty taka ponura od rana,
czemu uszy masz wielkie jak…tłuczki ?

Babcia-Wilk : – Bo chcę słyszeć śmiech mojej wnuczki.
Kapturek: – I masz oczy wielkie jak wachlarze?!
Babcia-Wilk: – Lubię patrzeć na ludzkie twarze.
Kapturek: – A twe zęby ? To po prostu zębiska !
Babcia-Wilk: – Ha! By wsadzić cię szybko do pyska!
(słychać pisk (dźwiękowca))
Narrator:– Nie opowiem, co się stało zbyt dokładnie,
bo, kto słucha, zemdleje i padnie.
Dość powiedzieć, a słowa brzmią głucho, że
Kapturkiem dopełnił swe brzucho wilk przebrzydły.
I jak to się skończy? Słyszę trąbkę! ( dźwiękowiec)
O, zawył pies gończy.(wycie)Całe szczęście, idzie tu
gajowy, a to facet z głową, silny, zdrowy.
Gajowy:(nuci) Jak gajowy w lesie stoi, każdy się go boi,
bo ja wiem, kto dęby ścina i gdzie kryje się
zwierzyna, hej, co tu robisz wiewióreczko,
coś mi zbladłaś ździebełeczko, hej...
Wiewiórka : – Śpiesz się, panie, śpiesz się, panie, bo już nie wiem
co się stanie, zobacz jak drży moja skórka. Wilk
połknął babcię i Czerwonego Kapturka!!
Gajowy: – O, znam ja dobrze wilczą naturę, zaraz wyciągnę
swoją dwururę. Trach, trach, szasty, prasty,
Wypluń tu zwierzu obie niewiasty, bo….
Wilk: – Już, momencik, bo się zakrztuszę, koszyk utknął mi
w gardle i zaraz się uduszę, wypluć tę starą babę to
straszne katusze, hr…hr…i jeszcze mała powtórka,
hr…hr…masz pan swojego Kapturka
Narrator: – I wszystko skończyło się wręcz doskonale,
chociaż wesoło nie było wcale. Wilk się grypą zaraził
od babci i leżał z kroplówką trzy tygodnie, a potem
zgłosił się do ZOO, gdzie żyje całkiem wygodnie.
Chór: – Babcia wyzdrowiała, wnuczkę ukochała
i tak się skończyła ta bajeczka cała.
Komentarz do bajki O Czerwonym Kapturku:
Każda bajka, tak nas przynajmniej uczono w szkole ma jakiś MORAŁ. Wyciągnijmy, bardzo proszę morał i wnioski z tej bajki :
Po pierwsze: Nawet jeśli uznamy, że spacer jest zdrowy – NIE POSYŁAJMY CÓREK SAMYCH do lasu, a już zwłaszcza z prowiantem! NIE NARAŻAJMY ich na przykre niespodzianki związane z wilkami, czy innymi stworami, LEPIEJ WSPÓLNIE wybrać się na niedzielny, rodzinny spacer.
Po drugie: W czasie choroby powinno się być na lekkostrawnej diecie, zatem babcia NIE POWINNA JEŚĆ żadnych kotletów, ani oczywiście szczeżui. Po co w ogóle dostarczać jakąś wałówkę? Kilka dni na wodzie i ziółkach ( a takie ma każda babcia!) jeszcze nikogo nie zabiło, a starsi ludzie powinni się dobrze nawadniać.
K O N I E C
Wiecie co, jest do przerobienia bajka o Jasiu i Małgosi. Kto się skusi?