Rok 2002 – Wielcy szczurów miłośnicy, ( wiemy, że to Brytyjczycy) –
ogłosili Święto Szczura, krzycząc po angielsku:
HURRA!
Uwaga: fotki ilustracji pochodzą ze starego dwutygodnika dla dzieci „Moje Pisemko.” Nazwiska autora nie podano.
Muszę przyznać, proszę Państwa,
(dla mnie, to rzecz niepojęta,
bo nie lubię tego draństwa):
SZCZURY mają swoje ŚWIĘTA!
Jest coś, co niepokój budzi:
Proszę sobie wyobrazić –
szczurów więcej jest niż ludzi,
więc łatwo się do nich zrazić.
Czy w Szwajcarii, czy na Jawie,
w Nowym Yorku, czy w Madrycie,
gdzieś w piwnicach, w rowach, w trawie,
szczury pędzą szczurze życie.
Czy w Paryżu, czy w Otwocku,
w Rzymie, w Oslo, czy w Wąchocku,
w Pile, czy w Zielonej Górze –
wszędzie znajdziesz ślady szczurze.
W chacie, w daczy, czy w hotelu,
w każdym domu, w każdej z rur,
gdzieś w piwnicy, czy w tunelu
może mieszkać tłusty szczur.
Inny fakt też niesmak budzi –
szczur co zechce, to pożera,
(zwłaszcza wtedy, gdy się nudzi)
a więc: łącza komputera,
stare suknie, nowe buty,
kafle (bo ma ząbki zdrowe),
może przegryźć różne druty
i przewody hamulcowe.
Wygryźć dziurę w jakimś murze?
Żuć, aż wreszcie runie mur?
Leży to w jego naturze.
On nie zając, tylko SZCZUR!
Więc, ze szczurami, szanowny narodzie, choć bez czułości – żyjmy raczej w zgodzie.
Ostatnio natknęłam się na urządzenie do łapania szczurów o wdzięcznej nazwie „karmnik deratyzacyjny”… Zamiast tak pięknie eufemizować, faktycznie dajmy tym szczurom żyć!
PolubieniePolubione przez 1 osoba