MARZENIE
Pan Grzegorz często podczas wakacji
wył głośno w lesie tuż po kolacji.
Jak mawiał: – Chcę przez chwilkę
poczuć się dzikim wilkiem,
bo na co dzień tyram w korporacji.
W RESTAURACJI

Pani Jola w pewnym górskim barze
jadła w piątek oscypki na parze,
już portfel wyciągała,
lecz całkiem oniemiała,
słysząc: – Sery dajemy dziś w darze.
*
Mąż się spytał na co ja się gapię,
czemu pluję, złoszczę się i sapię.
Jak zwykle nie dotarło,
że to chodzi o żarło,
zamiast dorsza dali mi tilapię.
O, LUDZIE!

Wujek Wacek, gdy poczuł się gorzej,
chciał raz jeszcze popatrzeć na morze.
Czołgał się skołowany
przez liczne parawany
i do wody nie dotarł, niebożę.
Stasio – piwosz o wieczornej porze
chciał się raz jeszcze schłodzić w jeziorze,
a że wypił był piwko
wszystko stało się szybko,
odszedł, ale przynajmniej w humorze.


Uwielbiam limeryki, uwielbiam! A twoje są cudne! Jesteś wielka!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nieustająco podziwiam Twój talent literacki :-). Ciekawe, w której to restauracji górale dają oscypki za darmo 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To był tylko sen oczywiście
PolubieniePolubienie
Brawo! Wystarczy trochę obserwować, to co wokół nas się dzieje a tematy na limeryki same podchodzą. 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Sprawa jasna jak słoneczko!
PolubieniePolubione przez 1 osoba