Tak było od 1-go do 5-go stycznia, ale dziś chyba znów się zaczyna kształtować coś na kształt ZIMY? – więc musiałam dopisać to zdanie.

Wyszłam. Zerkam, Patrzę w górę,
a tam zwisa niebo bure.
Gdzie ta zima? Gdzie ten mróz?
Z kołder strzepnąć muszę kurz,
wynieść je gdzieś na pobocze,
by zamrozić złe roztocze,


zamordować, wziąć pod nóż!!
Bo nas pożrą, no i już!


Gdzie ten śnieg, gdzie ten śnieg?
Gdzie zajęczy w śniegach ścieg?


Oj, chyba popełnię gafę,
i polecę ździebko Staffem:
ON:
„O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..(Leopold Staff „Deszcz Jesienny”)
a ja dalej:
W żaluzje walnęło i bębni bez przerwy
i myśl rozkojarza, basem szarpie nerwy,
przycicha…i wraca, echem warczy w głowie,
zabrzęczy, zapluszcze…pytam: Kto? Nie powie.
Nie jesień, nie zima, jakaż jest to pora?
Przyszła do nas jakaś klimatyczna zmora?
Bluzgnęło jękliwie po szybie, balkonie
i spłukało gniazdo sroce w drzew koronie.
Dusza mi paruje, mrowią mokre ręce,
tętno rwie arterie w bezmiernej udręce,
Nie śnieży, nie mrozi, a po prostu moczy.
W tym sezonie nie wymrożę cholernych roztoczy!