Z okazji…Światowego Dnia Pierwszej Pomocy – 14 Wrzesień

IMG_7621

Dzień Pierwszej Pomocy ustanowiono w 2000 roku z inicjatywy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Cel jest oczywisty: Im więcej ludzi będzie miało pojęcie o tym, jak udzielić pierwszej pomocy, tym większe są szanse na przedłużenie życia i uratowanie innych. I nie będę się dziś bawiła żadnymi rymkami. Wyjdźcie stąd i poszukajcie właściwych tekstów : Co robić i w jakiej sytuacji, żeby móc kogoś uratować.

A dla dzieciaków, kolejne zdarzenie z życia Kotka Psotka. I chyba trochę związane z dzisiejszym Dniem.

Pławna lipiec 2011 004

 

Mój Kotek Psotek też miał okazję do udzielenia pierwszej pomocy:

Kotek Psotek :” W trudnych sytuacjach niektóre koty też potrafią wpadać na dobre pomysły”

                                       Z A G I N I Ę C I E      M R U C Z K A

– Czy wiesz, co wczoraj robił Mruczek? Czy przypadkiem nie planowaliście jakichś wspólnych, tajemniczych zadań ? – głos Kasi lekko drżał i z niepokojem patrzyła na Psotka?

– Wczoraj się z nim nie widziałem, prawie cały dzień poganiałem motyle na łące.

– Goniłeś – poprawiła Kasia i zaraz dodała – Mruczek gdzieś zaginął, przed chwilą telefonowała babcia Nela i naprawdę jest bardzo zmartwiona, bo wczoraj w południe wyszedł na swoją kocią przechadzkę i nie wrócił do tej pory, a jego miseczki z jedzeniem nie są nawet zaczęte.

– O, to już poważniejsza sprawa! – głośno oznajmił Psotek – czy ktoś go szuka? Muszę n a t y c h m i a s t  rozpocząć akcję…i kotek Psotek wielkimi susami pobiegł w stronę domu babci Neli, która właściwie nie była babcią ani Kasi, ani tym bardziej Psotka, a tylko bardzo dobrą, starszą przyjaciółką mieszkającą w chacie z drewnianą werandą, na końcu wielkiej łąki, za którą zaczynał się ulubiony przez wszystkich brzozowy las.

Wszyscy przepadali za babcią Nelą, bo była zawsze w dobrym humorze, umiała każdego rozweselić śmiesznymi piosenkami, nigdy nikomu nie odmawiała mleka, soku czy herbaty, potrafiła też służyć dobrą radą, a chyba takie powinny być babcie, prawda? Wszyscy też doskonale wiedzieli, że jest bardzo przywiązana do swojego kota – może nawet odrobinę za bardzo – przemknęło przez głowę Psotkowi, bo nie zawsze puszczała go na ich wspólne wyprawy. I to tym bardziej niepokoiło. Gdzie on się mógł podziać?

Psotek zbliżył się do werandy sapiąc ze zdenerwowania i zobaczył babcię siedzącą w wiklinowym fotelu i wpatrującą się gdzieś w dal. Przed nią, na drewnianym schodku werandy stały różnej wielkości miseczki wypełnione najbardziej ulubionymi smakołykami Mruczka – jedna z mlekiem, następna ze smażoną wątróbką, jeszcze inna z roztartym ze śmietanką twarogiem.

– I wszystko na nic, Psotku – szepnęła babcia – rozstawiam, przekładam, dokładam różne pyszności, żeby poczuł i wrócił, a tu nic, nie ma twojego przyjaciela.

– To wszystko dla niego ?? – zdziwił się Psotek, bo Babcia Nela nie miała w zwyczaju przekarmiać Mruczka.

– Tak, wszystko dla niego – potwierdziła smutnym głosem – zastawiłabym nawet całą werandę, byle by tylko wrócił, może się czymś poczęstujesz ? – dodała w jakimś roztargnieniu.

– Niczego bym teraz nie przełknął – krzyknął Psotek – idę go szukać. Musiało się COŚ stać – burknął po cichu – przecież go znam, zapach wątróbki wyczułby nawet z odległości chyba stu kilometrów !

Psotek już nie zwlekał, tylko popędził przez łąkę tak szybko, jak tylko pozwalały mu na to jego kocie łapki, aż zagłębił się w lesie i wtedy zaczął ostrożnie obchodzić każdy krzak i drzewa. Nic z tego.

W żadnej ze znanych mu, ulubionych kryjówek nie było ani Mruczka, ani jego śladów, nawet jednego kłaczka z jego ciemnego futerka.

Pławna ferie 2011 031

O, tu jest ten płaski kamień, na którym nieraz wygrzewał się z Mruczkiem podczas ich kocich wypraw. A tam, za tą rozwidloną, starą brzozą ukryli się kiedyś przed rozzłoszczoną czymś Betką, teraz nie było tam ani Betki, ani Mruczka.

– Ciekawe, czy wie i czy go szuka? Gdyby tak rozejrzała się po okolicy z czubków drzew, może coś by wypatrzyła, ale z Betką nic nie jest pewne – Psotek westchnął ciężko i wszedł w mniej sobie znana część lasu. Rosło tu więcej sosen, jałowców, między nimi rozciągały się polany mchu, albo wysokich, suchych traw, albo krzaków jagodowych

Przychodzą tu czasem z Kasią zbierać owoce, ale teraz, nie, za żadną kępą nie było nic, co mogłoby choć odrobinę przypominać Mruczka.

Psotek krążył i nasłuchiwał, denerwowały go wszystkie leśne dźwięki, które do tej pory lubił, bo żaden z nich nie był znanym mu, trochę chrapliwym mrukiem jego przyjaciela.

Zaczęło się zmierzchać i cienie drzew się wydłużyły, a łapki Psotka coraz wolniej niosły go w głąb lasu.

Nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk. Co to było ? Ptak ? Ale jaki ? Czy to mógł być skrzek sójki ? Nie, nie, one drą się na cały las, a może to nie ptak ? W takim razie co, albo kto? Co to było ? Ostatni podmuch wiatru przed zachodem?

– E, tam, skąd ten pomysł, to raczej był jakiś słaby pisk!

Zamarł w bezruchu z podniesioną jedną łapą i starał się złowić ten dźwięk jeszcze raz i nagle usłyszał : – Miau ! Ratunku ! Miau! Miau!

Brzmiało to słabo, cicho, ale zrozumiale i Psotek pobiegł w kierunku głosu. Zapomniał o zmęczeniu, biegł jak szalony kot i raptem znalazł się nad brzegiem sporego dołu, który ktoś tu wykopał, chyba w poszukiwaniu piasku.

Zbliżył się ostrożnie do krawędzi i…. co za radość, na dnie zobaczył ciemną, futrzaną, popiskującą kulkę, która była niewątpliwie Mruczkiem.

– Mruczku, trzymaj się, zaraz coś wymyślę i będziesz uratowany ! Ale co? Psotek patrzył bezradnie na nieskuteczne próby wydobycia się przyjaciela z tej podstępnej dziury. Po każdym kroku w górę, Mruczek zjeżdżał trzy kroki w dół razem z obsypującym się z piachem i nawet kocie pazury nie pomagały.

Widać było, że Mruczek jest osłabiony, miał brudne, pozlepiane futerko, smętną minę i kiedy spojrzał na Psotka stojącego na krawędzi wykopu, nawet się nie ucieszył, tylko zamruczał : Uważaj, bo ty też zaraz wpadniesz.

Psotek kręcił się niespokojnie wokół własnego ogona i pomrukiwał cicho: – pracuj głową, pracuj głową – i za chwilę już wiedział, co powinien zrobić.

Stękając i mrucząc z wysiłku przyciągnął nad brzeg dziury suchą gałąź sosnową i cieńszy jej koniec spuścił na dno jamy.

– Hej ! Spróbuj Mruczku wejść po tym patyku, utrzyma cię, jesteś lekki i przecież zwinny jak kot ! No, ostrożnie, wolno, wspaniale – zachęcał przyjaciela do wysiłku.

I udało się. Po chwili, która Psotkowi wydawała się bardzo długa z dołu wynurzył się chwiejnie osłabiony Mruczek.

– Niczego nie zauważyłem – szepnął, a wąsy miał bezradnie opuszczone – nagle nie było mnie tu na górze, tylko byłem tam, w dole, uff, dziękuję ci Psotku – przytulił się do Psotka.

– Czy mam ci udzielić jakiejś pierwszej pomocy? – zapytał Psotek wpatrując się uważnie w Mruczka.IMG_7619

– To znaczy? – wysapał Mruczek – przecież uratowałeś mi życie!

– No nie wiem, może potrzebujesz sztucznego oddychania, albo masażu?

-Oddycham – jęknął Mruczek – możesz mnie tylko lekko podtrzymywać w drodze do domu. I tak zrobili.

Babcia Nela już z daleka zobaczyła swojego kota i szybko dostawiła kolejne miseczki z przysmakami, bo na werandzie przysiadła cała grupa innych poszukiwaczy.

Była i Kasia, i zając Murek, i Betka, a nawet dwie sąsiadki babci Neli.

Wszyscy bili brawo, ale kotek Psotek nie bardzo wiedział – dlaczego ?

Był bardzo zmęczony, ale też szczęśliwy i z przyjemnością patrzył na siedzącego u stóp babci Mruczka, który uśmiechał się do niego i gryzł z rozkoszą kawałek wątróbki.

Kasia i babcia patrzyły na niego, na Psotka, obie miały łzy w oczach i tego Psotek też nie rozumiał, bo przecież wszystko skończyło się szczęśliwie!

Pławna ferie 2011 045.jpg