Bałagan lutowy

Śnieg, wiatr, deszcz, deszcz,wiatr, śnieg, mżawka, deszcz, zamieć, mrozek i deszcz od nowa, a między tym wszystkim króciutkie chwile jasnej jasności,  a może i jasnej pomroczności. Straciłam już rozeznanie czy to jest prawdziwy, klasyczny LUTY, czy jakaś podróbka.

Bo przed południem niebo jest takie, a po południu już takie:

I przez moment z moich łańcuchów wyprowadzonych z rynienki nad gankiem prawidłowo ścieka woda, za chwilę zamarza w zimowe korale, przez chwilę za oknem robi się mglisto i już coś zaraz pudruje krzaki tawuł i zacina bielą przez podwórko wręcz koszącym lotem.

I w tym  lutowym zamieszaniu czuję dziwne zmysłów pomieszanie, sama już nie wiem czego chcę i co mam robić – więc resztę słów chowam, bo i zdania mi pokraczne jakieś wychodzą ,więc zostawiam tu tylko kilka lutowych fotek, serdecznie was wszystkich pozdrawiając.

PS. Pierwsze przyleciały sikorki!  Mała sesja zdjęciowa w następnym programie. Proszę zostać przed ekranikami.