Z…Okazji Dnia Nauczyciela który, jak wszystkim wiadomo wypada 14 października – wpis publikuję wcześniej, bo może ktoś zechce wykorzystać te treści i użyć ich jako mniej poważnego „przerywnika” w organizowanych szkolnych uroczystościach. Sprawdziły się kiedyś w pierwszych klasach gimnazjalnych.
Dwie grupki „raperów” wybiegają z dwóch stron blokowisk różniących się od siebie. Z jednej strony widać zadbane osiedle, wille, z drugiej stare rudery.(Można z tektur i pudeł po czymś tam, sklecić coś w rodzaju symbolicznej scenografii)
I grupa : – Po kiego ta szkoła, te belfry złowieszcze,
co myślą, że w głowie
te bzdury pomieszczę,
chcę luzu i kasy
i mieć w życiu spoko,
ja nie żaden orzeł, by latać wysoko,
po diabła ta szkoła…po diabła ta szkoła…….
II grupa: – A po to, człowieku, byś się nie zgubił w XXI wieku.
Kiedy nie nadajesz na mózgowej fali, to zero wiesz o świecie
i każdy ci dowali, dowali…
Normalka, czy jarzysz? Słabych łatwo tłuką, lecz durnych bez
wiedzy, to robią w bambuko, w bambuko, w bambuko…
I grupa: – A może ja wolę posiedzieć pod gruszą,
mnie żadne mądrości nie biorą, nie kuszą,
popiję browara, popalę skręcika, to jest cool, ziomale,
a szkoła niech znika, niech znika, niech znika….
II grupa: – A popij i popal, lecz chyba pamiętasz
tych kumpli, co po tym trzepnęli w kalendarz.
Gdy czegoś się nauczysz, to nie dasz się wyzyskać
i nikt ci nie każe radochą w szkole tryskać,
wyciągnij co możesz od nauczycieli,
jak jarzysz coś o świecie, to życie cię nie zmieli, nie zmieli…
I grupa: – Może i te ćwoki niegłupio nadają,
lecz po co te belfry wciąż mi dowalają, wciąż mi dowalają…
nie kuję na czwórki, to mają mnie za owcę,
a musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce,
my chcemy, ziomale, nauczyć się fachu,
nauczysz się fachu, nie masz bracie strachu,
więc chyba połazimy jeszcze do tej budy,
tak siedzieć pod krzakiem, to też same nudy, to też same nudy,
obczaim języki, już wiemy co to „CURIK”,
bryzgniemy do Francji jak polski hydraulik, jak polski
hydraulik, jak polski hydraulik….
RAZEM : -Więc razem, palanty, idziemy do budy,
bo siedzieć gdzieś po krzakiem,
to też same nudy, to też same nudy,
a jeszcze na finisz krzyknijmy, kolego:
szanuj belfra swego, mógłbyś mieć gorszego,
gorszego, gorszego….
BLUES DLA NAUCZYCIELI
( kilka osób i solista)
Jakiś przedziwny tkwił w nas MUS
i choć chcieliśmy iść na luz,
ten durny mus
jak w głowie guz
edukacyjny stworzył blues:
Pojmujemy profesorskie wasze racje –
kasa mała. Czy im starcza na kolacje ?
I po wielu, wielu latach nauczania :
głos schrypnięty,
wzrok zamglony,
krok się słania.
Lecz prosimy: – Nie odchodźcie do „Reklamy,”
bo jak sobie bez was w życiu radę damy?
Jeśli nawet coś nas dzieli,
jak bez was, nauczycieli
wszedłby całkiem nowy człowiek w stary świat?
Więc główkuje solidarnie nasza zgraja,
a to smętnie i bluesowo nas nastraja.
Przecież życie – nie wakacje,
więc o naszą edukację
ktoś, do licha, przecież musi, musi
musi dbać.!!
Solista:- (melodeklamacja)
Gdy wam w serce wejdzie czasem grzduła mroku,
siądźcie sobie, profesorzy, gdzieś na boku
i herbatką przyprawioną kroplą . . .soku
powtarzajcie słowa bluesa choć raz w roku:
Razem: – To nie zawód, ale misja, albo więcej, a wiec dalej róbcie swoje – jak w piosence, bo choć młodzież nie jest święta, każdy z nas – WAS zapamięta, każdy z WAS – odciśnie na nas jakiś ślad, jakiś ślad, jakiś ślad….
UWAGA: Blues miał podkład muzyczny, ale może znajdziecie własną melodię?
