Wczoraj astronomiczny, a dziś – 21 marca – kalendarzowy PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY.
W normalnej sytuacji jacyś uczniowie uciekliby ze szkoły, a i ja w odpowiedzi na okrzyk : – Ludzie! Rzućcie pracę, rzućcie gary, dziś idziemy na wagary! – też bym gdzieś może zwiała, ale sytuacja nie jest normalna. Uczucie osaczenia, uczucie przymusu, wróg na tyle niewidoczny, że daje złudne poczucie bezpieczeństwa i budzi nasz sprzeciw wobec ograniczeń. Obyśmy zrozumieli i zdali sobie sprawę z sensowności wprowadzonych zaleceń.
Natknęłam się dziś na Wiosnę – lekko przerażoną,
bo się boi, jak my wszyscy, wirusa z koroną.
Rozrzuciła mi krokusy i szeptem spytała:
Co by było, gdybym jednak stąd się wycofała?
Przyszłaś, teraz musisz zostać – krzyknęłam jej na to –
kwarantannę masz do czerwca, aż zmieni cię Lato!
Teraz bierz się do roboty, rozwiń kwiatów pączki,
później powiem, w której rzece będziesz myła rączki,
umyj twarz, bo na twych rzęsach długich i zielonych
mógł przycupnąć jakiś wirus – zły, choć bez korony.
