

Ziuta wpatrzona w ekran komputera i ubrana w narciarskie spodnie oraz czapkę z pomponem przykucnęła na kanapie i już chciała wykonać kolejny zjazd, kiedy nagle nie weszła, ale wtargnęła do pokoju Wiesia. Przytulała w okolicach brzucha wielką, oszronioną lekko torbę.
- Ziuta, kochana moja, musisz mi pomóc – zerknęła na ekran, spojrzała na Ziutę i torba wypadła jej z rąk, ale bezbłędnie odgadła: – Aaa, slalom w Austrii, zaraziłaś się tym E-Sportem kochana, ale z kanapą uważaj, ześlizgnęłaś się z niej już kilka razy i to nie w sportowych okolicznościach, więc…ok, zjedź ten raz, a potem mi pomóż.
-
W czym, złotko? – spytała Ziuta i dysząc opadła ciężko na kanapę.
-
Zobacz, kochana, pasztet, kawał tej pieczeni, co ją tak lubisz z majeranem, resztki szynki od teściowej i popatrz, jeszcze pojemniczek z galaretką nóżkową. Wszystko cudownie mi się uchowało w tej nowej lodówce, ale już trzeba odmrozić i skonsumować, bo jak wiesz stosuję tryb rotacyjny, czyli stare mięsko na górę, nowe zaopatrzenie na spód i już chyba wypada zrobić wymianę, a sama tego nie zjem, ugh, ugh.. – Wiesia rozkasłała się dziko, może ją ziębiło od tej torby.
-
Nie ma mowy, Wiesiuniu, odłóż to na bok, wlej sobie kawki i przestań kasłać, bo pomyślę że dostałaś tej…no…tego…tam…wiesz…
-
No co ty, Ziutuś, znam twój apetyt, a co do choroby, to nie bój się wymówić jej imienia, co to, zrobiłaś się jak ta Luśka – płaskoziemianka z dołu, ta, która mówi raczek na raka, czy co tam, żeby go nie obrazić i nie wywoływać wilka z lasu, umówmy się, że to nie Covid, tylko odkaszluję, bo prowiant poświąteczny podniósł mi się we mnie bardzo wysoko i….ugh, ugh…przybyło mi na wadze po tych świętach, i ubyć nie może, i dlatego cię proszę, żebyś tego trochę ode mnie….
-
Nic z tego, kochana, sama próbuję stanąć na nogi po poświątecznej, mięsnej orgii i zobacz, co mam na kanapeczce, biały serek pokryty leciutką warstwą dżemiku. Wieśka, czy ten kaszel to prawdziwy kaszel ? Jesteś pewna ? Wchodzisz do Biedronki zawsze zamaskowana?
-
Ziutka, no co ty!? Obie jesteśmy wyszczepione i to trzy razy każda, twój Januszek też, to wiesz, że nawet gdyby, mamy większą szansę to przechorować, ale tu pozostać!
-
A twoja psina, ten owłosiony baleron, zaszczepiony?
-
No, wiesz Ziuta! Co ty? Temat mi tu zmieniasz i oj, nie musisz się tak o moim psie wyrażać, uczuć nie masz, czy co?
-
A, bo zatuczyłaś go Wieśka na amen i kształtu żadnego psina nie ma, przecież on jest prawie rasowym terrierem, a wygląda jak…
-
Możesz nie kończyć, ale widzisz, jak mi nie pomożesz w konsumpcji poświątecznych dóbr, ty i twój Januszek, to mój Kapselek będzie musiał jeszcze przytyć, bo pies w tej kwestii zawsze pomoże, a nawiasem mówiąc obszczepiłam go na wszystko, co psie. Miej serce chociaż dla zwierzaka.
-
No, dobrze, bo słyszałam taki apel, że niezaszczepione psy to i hautyzmu mogą dostać, i wścieklizny, i psiego Covida też. Ok, Wiesiulu, wsadź mi tę torbę do lodówki i wstaw wodę na kawkę, bo ja po tych zjazdach muszę nabrać tchu.
-
Kochana jesteś, kochana, na zdrowie wam wyjdzie, zobaczysz, jak podjecie sobie z Januszem, ale popatrz, przyniosłam też kije, może po kawusi, jak trochę odziajesz, weźmiesz swoje i polecimy wokół parku ze trzy razy, co?
-
Pomysł co do tego, żebyśmy sobie kijami pomajtały kochana, to jest dobry pomysł, może zabierzemy tego twojego Kapsla?
-
Ziuta, no co ty!? On nawet za nami nie nadąży, ale może włączę mu jakiś psi e-sport, to chociaż trochę łapami porusza.

