Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,
Kotek Psotek : Przekonałem się, że lepiej wchodzić niż schodzić
W I Z Y T A U B E T K I
Kasiu, za godzinę wychodzę – oznajmił Psotek i spojrzał na nią bardzo poważnie – zostałem zaproszony na podwieczorek, wyobrażasz sobie ? A wiesz z jakiej okazji i przez kogo? Przez Betkę, bo jeszcze nigdy u niej nie byłem, a to jest bardzo dobry powód do odwiedzin.
– Hm ! – powiedziała Kasia.
– Dlaczego hmychasz ? – spytał Psotek.
– Zastanawiam się, czy ona wie, że jej podwieczorki są zupełnie inne niż twoje, czy wzięła to pod uwagę i….
– Rozumiem, że się obawiasz, czy nie będę musiał udawać, że mi smakują orzechy, żołędzie i te inne rzeczy, które jadają wiewiórki, a koty nie?
– No, tak – przyznała Kasia – ale może, tak na wszelki wypadek wziąłbyś ze sobą mały kubeczek jogurtu?
– W żadnym wypadku! – zaoponował Psotek – przecież nie wypada !!
Kotek Psotek zamyślił się przez moment i głośno stwierdził:
– Ona WIE, że JA jestem KOTEM i że jadam inne rzeczy niż wiewiórki, a jeżeli to do niej jeszcze nie dotarło, to trudno, może uda mi się zmiażdżyć zębami jednego orzecha, przecież od tego nie zachoruję!
– Też tak myślę – kiwnęła głową Kasia. – Czy wiesz, gdzie ona mieszka ?
– W tej wielkiej sośnie na pierwszej polanie w naszym lesie, dziupla numer…3, a może 2…? Ech, znajdę, przecież nie ma tam tysiąca mieszkańców!
– Życzę ci miłej zabawy Psocie, zabierz ode mnie w prezencie paczkę orzechów, leży na kredensie – powiedziała Kasia i wyszła podlewać ogród, a Psotek w podskokach pobiegł w stronę lasu. Po kilku minutach był już na miejscu i zaczął się wspinać w górę sosny.
– Aha! Jest dziupla. Czy już jakieś minąłem? Czy to miała być trzecia od dołu, czy trzecia od góry ? Sprawdzę – pomyślał – i wsunął łebek do środka chcąc się dokładniej rozejrzeć we wnętrzu W tym momencie usłyszał dochodzące ze środka dziwne piski, zobaczył kilka małych, puszystych kulek, a jednocześnie poczuł bardzo bolesne dziobnięcia w ogon, który mu, oczywiście zwisał na zewnątrz.
Oburzony dzięcioł skrzecząc przeraźliwie atakował go zajadle, więc kotek Psotek usiłował wyjaśnić, że nie miał żadnych złych zamiarów:
– Nie wszystkie koty polują na ptaki! – krzyknął – a was lubię! I nigdy….
– Spadaj stąd, kocurze, póki masz jeszcze trochę futra na ogonie!! – denerwował się nadal dzięcioł – wszystkie koty są takie same! Przestraszyłeś mi dzieciaki, a kto wie, czym by się to mogło skończyć !!
– Niczym – odparł z godnością Psotek, ale poczuł gniew, bo dzięcioł nawet nie chciałwysłuchać jego wyjaśnień. To niesprawiedliwe, ale może miał doświadczenia nie z tymi kotami, co trzeba – pomyślał i oddalił się nie zwlekając.
Kolejna dziupla, na którą trafił wyglądała zupełnie bezpiecznie i unosił się nad nią bardzo miły, słodki aromat.
Lekko jeszcze oszołomiony Psotek postanowił tym razem wsunąć do środka tylko jedną łapkę, bo po próbie pukania w korę nikt się nie odezwał.
– Ej, Betka, czy to ty ? – zawołał.
Przez chwilę nic się nie działo i nagle….au! – wrzasnął, bo poczuł, że przez futerko dobierają mu się do skóry na łapce owady, których zawsze najbardziej się bał – dzikie pszczoły !
Natychmiast wyskoczył w górę, błyskawicznie przebył kilka gałęzi i raptem, w rozwidleniu grubego konara dojrzał z ulgą szerokie, gościnnie otwarte wejście dużej dziupli, z którego wystawał kawałek porządnej, prawdziwej Betkowej kitki.
– Strasznie ją lubię – zamruczał cichutko – może mi teraz podać nawet cały talerz tych nasion słonecznika, wszystko jest lepsze od rozgniewanego dzięcioła i wściekłego brzęczenia pszczół.
Jednak nie było tak źle.
Betka obejrzała Psotka, kiwnęła głową i powiedziała:
– Łapę sobie wyliż sam, a te braki na ogonie odrosną jak przyjdzie pora – rzekła rzeczowo, jak to ona – a potem, w przytulnej dziupli rozłożyła na liściach kocie chrupki i wspaniale pachnący twarożek.
– Czy nie przyszło ci czasem do głowy, że cię poczęstuję tymi moimi twardymi smakołykami? No, Psocie, przyznaj się, przyznaj!
– Mnie nie, ale Kasia, przez chwilę….
– No, tak.- westchnęła Betka – ludzie mają czasem inne doświadczenia.
– Ja byłem pewien, że wiesz, co lubią twoi przyjaciele i to jest wspaniałe – Psotek uśmiechnął się szeroko swoim kocim uśmiechem.
Zabrali się do jedzenia. Opowiadali sobie różne historyjki, wspominali wspólnie przeżyte przygody i trochę plotkowali o znajomych, a słońce schodziło coraz niżej i niżej. Pomarańczowe wcześniej promienie zrobiły się czerwonawe i Psotek wiedział, że dzień się niedługo skończy.
– Dziękuję, Betko to było bardzo miłe popołudnie – powiedział Psotek.
– No, oprócz pierwszej jego części – odpowiedziała I dodała : – to hej, hej!
– Hej. – odpowiedział Psotek i wyszedł z dziupli.
Spojrzał w dół, spuścił ostrożnie zdrową łapkę na niższą gałąź, dołączył tylną, wyprostował sztywno ogon, żeby lepiej zachować równowagę i….zastygł nieruchomo. Nie wiedział, co ma dalej robić. Drżały mu wszystkie cztery łapy, a na wąsach czuł zimne mrowienie. Nigdy nie byłem TAK WYSOKO – pomyślał, przestało mnie wszystko słuchać, nie mogę NICZYM poruszyć, do licha, co robić ?
– Czy coś się stało ? – krzyknęła Betka i jak strzała śmignęła obok Psotka, zatrzymując się na sąsiedniej gałęzi – wyszedł z ciebie taki głos, że się przestraszyłam.
– COŚ się stało, ale nie wiem CO, po prostu nie mogę zrobić kroku- odmruczał piskliwie Psotek.
– No, tak… – Betka popatrzyła na niego badawczo – to PANIKA, skoczę po Kasię bo, o ile się na tym znam, ty sam nic nie zrobisz, a ja też cię nie sprowadzę, nie jestem w końcu aż tak silna – i pobiegła, a Psotek zamknął oczy i tkwił całkiem nieruchomo.
Upływające minuty wlokły się bardzo, bardzo wolno, aż wreszcie Psotek usłyszał najmilszy głos na świecie, chociaż tym razem był on nieco zaniepokojony:
– Hej! Kocie Psocie jesteś tam ?
– Jest, jest – to już był głos Betki – mówiłam, żeby wezwać straż pożarną, byłoby zabawniej.
– Jestem tutaj- udało się wychrypieć Psotkowi- ale nie wiem jak długo tu jeszcze będę, bo coraz mniej siebie czuję !
Nagle spora część Kasi wynurzyła się z gałęzi tuż pod Psotkiem i poczuł jak chwytają go jej ręce.
– Mam cię ! – krzyknęła Kasia
– Masz go ? – wrzasnęła z dołu Betka.
– Mam go ! – krzyknęła powtórnie Kasia i dodała – i chyba jest zdrowy i cały!
– No, może z wyjątkiem przerzedzonego ogona i spuchniętej łapy – zaśmiała się Betka i smyrgnęła obok nich w górę, do swojej dziupli.
Kasia spojrzała pytająco na Psotka, ale on zamruczał : – Nie teraz, bo jestem jeszcze trochę s p a n i c z o n y, wszystko opowiem ci w domu.
– S p a n i k o w a n y – poprawiła Kasia i zapytała : – czy pomoże ci ciepłe mleko, sardynkowa pasta i koci przysmak z mojej skrytki w biurku ?
– Ja już czuję się wspaniale- Psotek wyrwał się z rąk Kasi i pierwszy pognał w kierunku domu.